Forum Dolina Rivendell Strona Główna Dolina Rivendell
Twórczość Tolkiena
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

Pech

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Dolina Rivendell Strona Główna -> W kociołku
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Amarylis
Konserwator laski Sarumana


Dołączył: 18 Lip 2008
Posty: 331
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Valinor

PostWysłany: Nie 11:11, 16 Maj 2010    Temat postu: Pech

Mieszają w kociołku: Kiran, Elf
Temat: Pechowy dzień
Tytuł: Według autora albo jego brak.
Chcemy: Zakupów, butów na szpilkach, nieszczęśliwego wypadku na ulicy, gorzkiego rozczarowania, złamanego obcasa (wszystko na raz niemalże).
Nie chcemy: Narracji trzecioosobowej i wyolbrzymiania.
Forma:Opowiadanie
Długość: Przynajmniej półtora strony TNR 12
Termin: 16 maja


Ostatnio zmieniony przez Amarylis dnia Nie 11:12, 16 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Amarylis
Konserwator laski Sarumana


Dołączył: 18 Lip 2008
Posty: 331
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Valinor

PostWysłany: Nie 11:11, 16 Maj 2010    Temat postu:

15 maja 2010 16:03

Kocham buty! Wyjdę za nie! No dobra, raczej w nich niż za nie, ale to jedno i to samo. Bynajmniej w moim rozumowaniu Smile Dziś miałam okazję udowodnić swoją dozgonną miłość. Chodziłam po Focus Park pięć godzin zanim wybrałam buty na szkolny bal. Zamierzałam ubrać, kupioną przez moją mamę, jasnoróżową sukienkę. Kiecka jest bez ramiączek, sięgająca do kolan, z podszytym białym tiulem na zakończeniach. (Czemu przez moją mamę? Patrz notka „Zakupy blee, buty best”, w której jasno wyraziłam swoją niechęć do zakupów)
Obeszłyśmy z Aśką wszystkie sklepy zanim umarłam przy wystawie jednego z nich. Tak, umarłam a potem ożyłam i weszłam do pomieszczenia. Wszędzie wisiały biało-niebieskie plakaty z logo firmy. Zdjęłam but z wystawy i podeszłam z nim do kasy.
- Ja. Chcę. Ten. But. - Spojrzałam na kasjerkę rozmarzonym wzrokiem, na co ta zaśmiała się.
- Dziecko, one kosztują dwieście trzydzieści złotych – powiedziała ze zdziwieniem
- A czego się nie robi dla butów? Dla miłości życia? - odpowiedziałam
- Mówisz o chłopaku czy o butach? - spytała zdezorientowana kobieta. Machnęłam ręką na nierozumną kasjerkę i podałam jej magiczny kartonik zawierający moje kieszonkowe, a zwany potocznie kartą. Zapłaciłam, wzięłam worek z zakupami i wyszłam. Asia siedziała na ławce liżąc loda.
- Co kupiłaś? - zainteresowała się, więc wyjęłam cudeńka i z namaszczeniem jej pokazałam. Były to jasnoróżowe baleriny z kokardą na pięciocentymetrowych obcasach. - Na wszystkie buty świata! Są boskie! - Szybko wstała i wyrzuciła loda do śmietnika. - Mogę potrzymać?

Tym tekstem mnie rozwaliła xD Mówiłam, że za dwie godziny mam bal? Tak! Kocham bale, dyskoteki i wszelkiego rodzaju imprezy! Wracając jednak do tematu... Ubrałam się już w sukienkę, buty na nogach, loczki ładnie ułożone, a ja nie wiem co robić. Moim partnerem jest PATRYK!!!
Po tej randce mogę umrzeć. Więcej szczęście mnie już w życiu nie spotka wierzcie mi. Chyba sobie coś obejrzę na YT. Napiszę później jak było!

Bye! Całusy!

~Monika

16 maja 2010 23:57

Nie wiem czy dam radę przeżyć. Czuję się poniżona, zdradzona, rozczarowana...
Przyszłam na bal z Asią. Weszłyśmy do sali i stanęłyśmy oniemiałe. Udekorowane na srebrno pomieszczenie wyglądało ślicznie, na oknach i na suficie wisiały serpentyny i świecący się materiał, a na ziemi leżał jakiś proszek. Ruszyłyśmy w stronę stołu z napojami. Nalałam sobie jakiegoś bordowego napoju. Smakowało jak wiśnia. Chwilę później podszedł do mnie Patryk i powiedział, że ślicznie wyglądam i czy z nim zatańczę. Tańczyliśmy grubo ponad godzinę gdy stwierdziłam, że jesteśmy jedyną parą, która tańczy, więc speszona pociągnęłam go za rękę i zeszłam z parkietu. Chciałam iść do stolików, żeby usiąść, ale Patryk pociągnął mnie ku wyjściu. Wyszliśmy z sali trzymając się za ręce. Zaprowadził mnie do męskiej łazienki. Pochylił się ku mnie i zaczął całować. Jego usta były ciepłe, miękkie i słodkie. Poczułam się jak we śnie. Nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy się wtuleni na kiblu. Siedziałam mu okrakiem na kolanach, a jego pocałunki stały się coraz bardziej namiętne. Kiedy zaczął ręką miętosić mój tyłek zaprotestowałam. Wyjąkałam nie, a on przestał mnie całować. Poprawiłam fryzurę i wróciliśmy na salę. A on wydawał mi się przygaszony.
O dwudziestej drugiej byliśmy u niego w domu. Jego rodziców nie było, a ja swoim powiedziałam, że nie wrócę na noc. Znów zaczęliśmy się całować, tym razem jednak nie wylądowaliśmy w łazience, a w pokoju jego rodziców. Zdjął ze mnie sukienkę, a je usiadłam na nim okrakiem. Rozpięłam stanik i wtuliłam się w jego nagi tors. Resztę pamiętam jak przez mgłę.
Rano obudziło mnie głaskanie po policzku. Uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam, że muszę się wykąpać. Okryłam się prześcieradłem i poszłam do łazienki, nalałam ciepłej wody do wanny i weszłam do niej rozkoszując się ciepłem. Nagle otworzyłam oczy, nade mną stał uśmiechnięty Patryk.
- Ubierz się, niedługo przyjadą moi rodzice, nie mogą cię tu zobaczyć. - położył ubrania na pralce, pocałował mnie i wyszedł. Wyszłam z wanny, wytarłam się i ubrałam. Piętnaście minut później byłam w domu i leżałam na łóżku z głową w chmurach. Biegnąc po schodach do pokoju złamałam obcas butów. Trzymałam go w ręce i wmawiał sobie, że nic nie jest w stanie popsuć mi humoru.
Wstałam i włączyłam Gadu Gadu. Przyszło do mnie dziesięć wiadomości, a wszystkie o podobnej treści...
„Nieźle Monika, te jęki były słodkie”, „Ze mną też się prześpisz? Liczę na szybki numerek”. Serce mi zamarło. Nie wiedziałam o co chodziło. Nagle przyszła wiadomość od Asi:
„Monika! Spałaś z Patrykiem? Wideo krąży po internecie. Wszystko u cb okay? „
Łzy zaczęły mi kapać po policzkach. Wykorzystał mnie. On mnie wykorzystał. Rozpłakałam się na dobre. Czułam się brudna. Zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie tosty, które posmarowałam grubą warstwą majonezu. Jadłam i pisałam tę notkę. Postanowiłam, powieszę się. Ubrałam czarną sukienkę, którą miałam na pogrzebie babci i założyłam czarne szpilki. Powiesiłam sznur na lampie, stanęłam na taborecie i przełożyłam pętle przez szyję. Zrobiłam krok do przodu i pętla owinęła mi się ciasno wokół szyi. I nagle włączyła się sekretarka.
- Monika! Rodzice mieli wypadek samochodowy! Mama jest w szpitalu, ma złamaną rękę. Zaraz u ciebie będę, pojedziemy po nich. - głośny pisk i koniec wiadomości. Złapałam za sznur na szyi, a nogami próbowałam znów wejść na taboret. Udało się! Stanęłam słabo na nim, zdjęłam pętlę, usiadłam na łóżku i rozpłakałam się...

~Monika
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Amarylis
Konserwator laski Sarumana


Dołączył: 18 Lip 2008
Posty: 331
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Valinor

PostWysłany: Nie 11:12, 16 Maj 2010    Temat postu:

Godziny po pracy są najmilszymi w ciągu całego tygodnia, nie licząc weekendów i świąt.
Wtedy to, zamiast od razu pójść do domu, krążę po gliwickich centrach handlowych. Zazwyczaj można było mnie znaleźć w GCH-u*, ale od czasu wybudowania Forum tylko tam się zapuszczam.
Poniedziałki od zawsze źle mi się kojarzyły. Kiedy byłam dzieckiem, ojciec wracał pijany po wolnej niedzieli do domu, rano zaczynała się szkoła... Nie, pierwsze dni tygodnia to była, jest i będzie jedna wielka porażka.
Obejrzawszy towary w H&M, poszłam do CCC. Znalazłam świetne buty na wysokim obcasie. Czerwone, stopa wyglądała w nich ponętnie. Przymierzyłam. Pasowały jak ulał. A że akurat miałam na sobie sukienkę tego samego koloru, obuwie zmieniłam już w sklepie.
Wyszłam stamtąd w świetnym humorze. Jeszcze tylko zobaczę do Traffica, czy nie przysłali żadnych nowych wyciskających łzy z oczu romansów.
Niestety. Ale jak to mówią - wszystkiego mieć nie można.
Po krótkim zastanowieniu zrezygnowałam z kawy i skierowałam się w stronę wyjścia od ulicy Lipowej. Miałam tamtędy bliżej do domu.
Gdy tylko znalazłam się na dworze, poczułam wiatr uderzający w twarz. Pęd powietrza rozwiewał moje rude włosy, powodował mrużenie szarozielonych oczu. Z chwilowej przyjemności zmienił się w przykrego towarzysza drogi powrotnej.
Słońce na krótko schowało się za chmurami. Poczułam, że na skórze robi mi się gęsia skórka. Zadrżałam. Cienki materiał letniej sukienki zdecydowanie nie należał do najcieplejszych.
Nie przeszłam nawet dwudziestu metrów, kiedy spokojny rytm moich kroków został brutalnie zmieniony.
Ujrzałam bowiem kogoś, kogo najmniej się tu spodziewałam.
Michał. Moja dawna miłość.
Poznaliśmy się sześć lat temu, kiedy mieliśmy po szesnaście lat. Przypadkiem spotkaliśmy się na jakiejś imprezie. Przez zgubny wpływ alkoholu wygadaliśmy sobie nawzajem jakieś tajemnice. Następnego dnia nic nie pamiętaliśmy, ale dziwnym trafem każde z nas znało sekrety tego drugiego. Nie chcieliśmy, żeby wszystko się wydało, więc obiecaliśmy sobie, że nikomu nic nie wygadamy. Tak z niezręcznej sytuacji nasze relacje zmieniły się w koleżeństwo. Potem, po wielu wzlotach i upadkach, zostaliśmy przyjaciółmi, a rok potem parą. Nasz związek nie trwał długo. Zerwaliśmy po jakichś dwóch latach. W gniewie. I chyba to najbardziej mnie zabolało - że po tylu latach przyjaźni nie potrafiliśmy nie zniszczyć tego, co tak długo budowaliśmy.
To wszystko mi się przypomniało. Popatrzyłam mu w oczy i zobaczyłam w nich błysk zrozumienia. Podszedł to mnie powoli, nie przestając zagłębiać się w zakamarki moich tęczówek.
- Nic się nie zmieniłaś - zaczął, kucając przy mnie, by zobaczyć powód złości wypisanej na mojej twarzy.
- Ty też nie. - Nie dodałam, że poznałabym go nawet wtedy, gdyby zmienił kolor włosów, oczu i skóry. Musiał zdawać sobie z tego sprawę.
Po chwili uwolnił moją stopę z tego więzienia.
Spojrzałam w dół i znów użyłam niezbyt cenzuralnych słów. Obcas mi się złamał! Moje nowe buty trafił szlag!
Postanowiłam się nie rozklejać. Usiadłam na pobliskim murku i zaczęłam znów zmieniać obuwie. Niedługo potem mogłam normalnie wracać do domu.
- Dziękuję - szepnęłam, nie chcąc mówić głośniej z obawy, że głos odmówi mi posłuszeństwa.
- Nie ma za co. - Wyglądał tak, jakby czytał z moich ust. Najwyraźniej auta cały czas jadące ulicą Lipową zagłuszyły mój szept. Nadal nie przerywał taksowania mnie wzrokiem.
Ruszyłam w stronę domu. W końcu formalności dopełniłam, prawda? Nie chciałam go więcej widzieć z obawy przed własnymi uczuciami. Jak się za chwilę okazało, bardzo słusznie.
- Tala, poczekaj! - zawołał, po czym zrównał się ze mną.
- O co chodzi? - zapytałam z udawanym gniewem, choć w rzeczywistości czułam dziwne podekscytowanie. Jakbym chciała, żeby mnie odprowadził.
- Gniewasz się wciąż za nasze rozstanie?
To pytanie zupełnie zbiło mnie z tropu. Nie spodziewałam się go tak szybko!
Zawahałam się. To jedyna okazja, żeby powiedzieć, co tak naprawdę czuję. Zrozumiałam, że nigdy więcej nie dostanę drugiej takiej szansy.
- Tak! Mam ci to za złe! Czemu musieliśmy to zakończyć to w taki sposób?! Tu nie chodzi o to, że się rozstaliśmy! Boże, wiesz, jak mi na tobie zależało? Byłeś dla mnie oparciem we wszystkim. A potem nagle odszedłeś, oznajmiając mi tylko, że dłużej już nie możesz! Wiesz, jak ja się czułam?! - ryknęłam, nie powstrzymując już łez. Nareszcie! Po tylu latach milczenia mogłam wykrzyczeć mu to wszystko prosto w twarz. Co za ulga!
Michał nadal nic nie mówił. Wpatrywał się tylko we mnie tym nieodgadnionym spojrzeniem. Co za cholerne uczucie, ta niepewność. Człowiek oczekuje wyroku, po głowie snują mu się najczarniejsze myśli, a nic już nie można zrobić. Pieprzona ruletka.
- Tala - wykrztusił w końcu. Zerknęłam na niego przelotnie. Wydawał się czymś przerażony. Zrozumiałam, że to przeze mnie.
- Tala - powtórzył.
- Co znowu? - warknęłam, czując, że zraniona duma zaczyna brać górę nad zdrowym rozsądkiem.
- Ja cię kochałem przez cały ten czas.
Puls mi przyspieszył. Nogi miałam jak z waty. Nie słyszałam niczego oprócz bicia własnego serca.
Zbliżyłam się do niego. Teraz dzieliły nas tylko centymetry, a ja wpadłam na szatański plan.
Wspięłam się na palce i go pocałowałam. A tego, co wydarzyło się potem, nie mogłam się spodziewać. Gwałtownie przyciągnął mnie do siebie. Nasze usta poruszały się zgodnym, tylko im znanym rytmem. Języki odtworzyły dziki taniec namiętności, nie pozwalając złapać oddechu.
Moje łzy połączyły się z jego. Skapywały na nasze złączone wargi, tworząc słonawy posmak. Żadne z nas nie chciało tego przerwać. Ta krótka chwila była wszystkim. Zarówno dla mnie jak i dla niego.
W końcu oderwaliśmy się od siebie. Słyszeliśmy tylko swoje oddechy. Ludzie nas nie obchodzili. W tym momencie istnieliśmy tylko my dwoje.
- Skoro tak mnie kochałeś, to dlaczego odszedłeś? - zapytałam cicho. Głos mi nie zadrżał, co mnie trochę zdziwiło.
- Tala...
- Co Tala, co Tala?! Pytam się o coś! Odpowiedz! - Nie podobało mi się to. Zaczynałam znów poddawać się negatywnym emocjom, które w tym momencie stopniowo przejmowały nade mną kontrolę. Chyba należą mi się wyjaśnienia po takim zagraniu.
- Tala...
- Przed chwilą coś powiedziałam!
- Okej. Ale chcę być z tobą szczery. - Zmarszczył brwi i spojrzał mi prosto w oczy. Z niezwykłym trudem udało mi się nie uciec wzrokiem.
- To dla mnie trudne. Bardzo trudne, Tala. Jeszcze nikomu o tym nie mówiłem. I nikomu więcej nie zamierzam - dodał. - Kręciły mnie podróże. Chciałem zwiedzić świat. Byłem wtedy gówniarzem, Tala. Zostawiłem cię, bo wiedziałem, że ze mną nie pojedziesz, a ja pragnąłem korzystać z życia. Ale kiedy cię zabrakło, zrozumiałem, że popełniłem najgorszy z możliwych błędów. - W tym, co mówił, wychwyciłam nutę goryczy i żalu, choć nawet to nie wzruszyło mnie na tyle, by przynajmniej częściowo załagodzić mój gniew.
- I tylko dlatego ode mnie odszedłeś? - zapytałam z niedowierzaniem, czując kolejny przypływ furii. Z rozpaczy uderzyłam go w twarz. Nie spodziewał się tego. Znów wzięłam zamach, by powtórzyć cios, ale złapał mnie za nadgarstek. Uniosłam drugą rękę, jednak i tę zablokował.
Staliśmy tak naprzeciw siebie, mierząc się gniewnymi spojrzeniami. Ludzie dziwnie się na nas patrzyli, ale specjalnie się nimi nie przejmowaliśmy. W końcu Michał przerwał tę krępującą ciszę.
- Mogę to zrobić po raz ostatni? - spytał z nadzieją. Cała moja złość momentalnie znikła. Kiwnęłam głową.
Nasze wargi znów się zetknęły. Pocałunki pełne były pasji i tęsknoty, którą tyle czasu ukrywaliśmy. Na nowo odkrywaliśmy siebie, bo po tylu latach musieliśmy się zmienić. Czuliśmy się jak w bajce, a życie nią nie jest - nie kończy się szczęśliwie. Nic, co piękne, nie trwa wiecznie. Oderwał się ode mnie, po czym powiedział:
- Żegnaj, Tala. Zapomnij o mnie, jeśli możesz.
- Tak po prostu? - wykrztusiłam słabo, wpatrując się w niego z szeroko otwartymi oczami. - Teraz kiedy rozbudziłeś we mnie nadzieję, to musisz mnie... - Głos mi się załamał. Przez gardło nie mogło przejść to słowo.
- Proszę, Tala. I to jest właśnie najgorsze - odparł z bólem, odwracając się, by odejść.
- Dlaczego? - To jedno pytanie zdawało się ugodzić go w czuły punkt. Nie spojrzał w moją stronę. Gdy podniósł prawą rękę, coś błysnęło na jego palcu.
Nie, to niemożliwe!
Michał jest żonaty.
Musiałam przytrzymać się pobliskiego drzewa, żeby nie upaść. Pociemniało mi przed oczami. Widocznie zauważył coś niepokojącego w moich ruchach, bo objął mnie w talii i posadził na pobliskim murku. Wzięłam kilka głębszych wdechów.
- Kiedy? - zapytałam łamiącym się głosem.
- Dwa lata temu - odpowiedział. - Poznałem ją na Jamajce. Była taka podobna do ciebie... A chciałem zapomnieć o tym, co zrobiłem. Zakochała się we mnie na zabój. Sam nie wiedziałem, dlaczego. Problemem było to, że nie odwzajemniałem jej uczucia. Postanowiłem o tym nie mówić. Mijały tygodnie. Zacząłem traktować ją jak przyjaciółkę, ale to nie wystarczało. Pewnego dnia podczas spaceru pocałowałem ją. Myślałem, że będzie taka jak ty. Po tym wydarzeniu chciałem jak najszybciej pójść dalej, jednak wiedziałem, że przed ślubem na coś takiego się nie zgodzi. Oświadczyłem się jej, ona mnie przyjęła. Nie bawiliśmy się w narzeczeństwo. Tydzień później zostaliśmy małżeństwem. Na Jamajce nie trzeba zamawiać ślubów kilka miesięcy wcześniej. I wtedy wydarzyło się coś, po czym zrozumiałem, jak wielki popełniłem błąd - noc poślubna.
- Nie chcę tego słuchać! Błagam, oszczędź mnie! - Zasłoniłam się rękami, jakby były tarczą.
- Daj mi dokończyć - szepnął błagalnie. - Proszę. Muszę ci to w końcu powiedzieć.
Nie! Miałam już dosyć! Ale nigdy nie potrafiłam cieszyć się ze swego egoizmu. Niechętnie skinęłam głową.
- To była najgorsza chwila mojego życia. Jeszcze nigdy nie cierpiałem tak jak wtedy. - Opowiadanie o tym sprawiało mu chyba dużą trudność.
- Była cudowna, ale nie taka jak ty. I wtedy zacząłem sobie wyobrażać, że jesteś tam zamiast niej! Uwierz mi, nie planowałem tego! Instynktownie pragnąłem, żebyś tam była!
- Przestań! - wrzasnęłam przez łzy. - Przestań! - powtórzyłam. - Dlaczego mi to mówisz, skoro nie chcesz do mnie wrócić?!
- Bo cię kocham, do ciężkiej cholery! Ale nie mogę zostawić Pauli. Zabiję ją w ten sposób. Żegnaj, Tala.
Odwrócił się i odszedł w stronę ulicy Piwnej. Powoli znikał mi z oczu. Ani razu nie spojrzał za siebie.
Nigdy więcej go nie zobaczyłam.

* GCH - Gliwickie Centrum Handlowe[/b]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Nie 12:18, 16 Maj 2010    Temat postu:

Pomysł:
A - 1,5
B - 1,5
Cóż, pomysły były niewątpliwie w i tekście A, i tekście B. Właściwie to nie mogę zdecydować, który lepszy. Obydwa podobały mi się. I tyle na ten temat.

Styl:
A - 0,25
B - 1,75
I tu zdecydowanie wygrywa tekst B. W A jest parę błędów, brak kropki, emotikony, co w opowiadaniu jest niedopuszczalne. Nawet jeśli jest to... ee... Czy autorka chciała z tego zrobić post na bloga/kartkę z pamiętnika? Chyba tak. Ale ja i nawet w tym nie toleruję żadnych ;], ;D, xD. No błagam. Poza tym B lepiej się czytało, płynniej, bardziej czuć było to rozczarowanie Tali, bo Monika wszystko opowiadała tak bezbarwnie i ogólnie ta dziewczyna wygląda mi na taką pustą laskę, co się z każdym puszcza, nic dziwnego, że znalazła się w takiej sytuacji.

Realizacja tematu:
A - 0,75
B - 1,25
W tekście A nie było nieszczęśliwego wypadku na ulicy, przynajmniej ja takiego nie zauważyłam. Bo co może nim być? Wyrzucenie loda do śmietnika? Pff. Moim zdaniem nie.
W tekście B wszystko jest spełnione. I właśnie za to te 0,5 punkta więcej dla niego.

Ogólne wrażenie:
A - 1
B - 2
Jednak tekst B bardziej mi się spodobał. W A irytowała mnie ta postawa głównej bohaterki, jej bezmyślność. W B nie pasował mi koniec, bo jednak Tala moim zdaniem powinna być z Michałem, oni są dla siebie stworzeni! Monika natomiast sama jest sobie winna, pff.

Suma:
A - 3,5
B - 6,5

Gratuluję autorce tekstu B. Druga panna powinna popracować nad swoim stylem i zatrudnić betę, bo takowa się przydaje, wierz mi. Nie jest źle, a i dobrze też nie. Coś pomiędzy. Życzę powodzenia.
Grr, zapomniałam o sumie i pomyliła mi się punktacja. Przepraszam bardzo.


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Nie 12:20, 16 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Nie 12:21, 16 Maj 2010    Temat postu:

Pomysł:
A - 1
B - 2
Pierwszy był zbyt płytki, a przez to nie miał barwy i uchodził za słuchy. Bało uczuć, stanowczo za mało uczuć. Drugi nie poszedł na jedno kopyto. Był lepszy, ale mimo wszystko brakowało mi CZEGOŚ.

Styl:
A - 0,5
B - 1,5
Styl A przypominał mi jedno z tych głupiutkich opowiadań jedenastoletnich dziewczynek, a B pojawiła się już jakaś barwa.

Realizacja tematu:
A - 1
B - 1
Nie jest źle, bo było na temat, ale znów myślałem, że pójdzie to w inną stronę. Nie chce być stronniczy dlatego przyznaje po tyle samo punktów.

Ogólne wrażenie:
A - 1
B - 2
Po prostu drugi test było o niebo lepszy. O gustach się nie dyskutuje.

Razem:
A - 3,5
B - 6,5

Brawo.


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Nie 12:41, 16 Maj 2010, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Lalaith
Slashynka Czarodziejka


Dołączył: 13 Lut 2009
Posty: 2710
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Dorlomin

PostWysłany: Pon 20:16, 17 Maj 2010    Temat postu:

Pomysł:
A - 1,5
B - 1,5
A do mnie trafiły oba teksty. Pomysły dość niespotykane, zarówno A jak i B. Tylko ich rozwinięcie troszkę niezbyt...

Styl:
A - 0,75
B - 1,25
Pierwszy jest tak blogowy, że aż przyjemnie się czyta. Ale jest słabszy, jednak czytało się gorzej.

Realizacja tematu:
A - 1
B - 1
Zrealizowano, tak sądzę^^

Ogólne wrażenie:
A - 1
B - 2
Zawiodłam się zakończeniami. Zarówno w A - ten wypadek był jakby na siłę wciśnięty, jak i B - czemu nie szczęśliwe zakończenie? Moja romantyczna duszyczka kocha hepi endy. Punktów jednak więcej dla B z sentymentu - babcia nazywała mnie Tala jako dziecko...

Razem:
A - 4,25
B - 5,75

Szczerze powiedziawszy, z tematu można było wyciągnąć dużo więcej, takie mam wrażenie. Został mi pewien niedosyt, ale nie jest źle : ) Życzę Weny na przyszłość.
Lai
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tina Latawiec
Strażniczka Białego Drzewa


Dołączył: 07 Lis 2008
Posty: 3465
Przeczytał: 1 temat

Skąd: Ithilien

PostWysłany: Pią 9:20, 21 Maj 2010    Temat postu:

Cóż... Jeśli mam być szczera, zawiodłam się trochę na obu tekstach. Może nie są tragiczne, ale spodziewałam się czegoś lepszego. Po prostu uważam, że, jak słusznie ujęła to Lai, z tematu można było wyciągnąć dużo więcej.

Pomysł:
A - 1,5
B - 1,5
W pierwszym tekście zdecydowanie więcej się dzieje, ale w drugim pomysł jest bardziej dopracowany. Więc remis.

Styl:
A - 0,75
B - 1,25
W obu tekstach zdarzyły się błędy, ale w A było ich dużo więcej. Dodatkowo styl pierwszego tekstu był jakiś taki... sztuczny. Jeśli to wynik "stylizacji blogowej", to nieudany.

Realizacja tematu:
A - 1
B - 1
Wydaje mi się, że wszystko jest, jak trzeba.

Ogólne wrażenie:
A - 1
B - 2
Cóż, po prostu tekst B był prawdopodobniejszy i bardziej dopracowany. Bo zakończenie A (szczególnie ten opis próby samobójczej) wydaje się moim zdaniem wręcz groteskowy. Poza tym w całym pierwszym tekście zupełnie brak emocji. I bohaterka mnie denerwuje.

Razem:
A - 4,25
B - 5,75

T.L.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Amarylis
Konserwator laski Sarumana


Dołączył: 18 Lip 2008
Posty: 331
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Valinor

PostWysłany: Nie 22:51, 23 Maj 2010    Temat postu:

A oto wyniki.
Tekst A - 15,5 punktów,
tekst B - 24,5 punktów.

I tak oto miano zwycięzcy przypada Kiran.
Gratulujemy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Dolina Rivendell Strona Główna -> W kociołku Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin