Forum Dolina Rivendell Strona Główna Dolina Rivendell
Twórczość Tolkiena
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

O miłości

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Dolina Rivendell Strona Główna -> Pojedynki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Amarylis
Konserwator laski Sarumana


Dołączył: 18 Lip 2008
Posty: 331
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Valinor

PostWysłany: Śro 21:44, 30 Wrz 2009    Temat postu: O miłości

Pojedynkują się: Tina Latawiec, Ariana
Temat: Opowieść o miłości
Tytuł: dowolny
Długość: dowolna
Forma: opowiadanie, romans chyba; raczej na poważnie (może być trochę humoru, ale bez parodii)
Chcemy: pary kanonicznej w roli głównej, bukietu kwiatów, cytatu z dowolnej piosenki
Termin: 30 września




Tiiinnnk
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Amarylis
Konserwator laski Sarumana


Dołączył: 18 Lip 2008
Posty: 331
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Valinor

PostWysłany: Śro 21:45, 30 Wrz 2009    Temat postu:

Tekst A




Opowiadanie dedykuję mojej drogiej przeciwniczce, choć niewątpliwie zasłużyła na coś lepszego.

Czerwcowe lilie

Zachodzące słońce zalewało kuchnię purpurowym blaskiem. Lekki wiatr wdzierający się przez uchylone okno przesycony był słodkawym zapachem czarnego bzu. Zaczynało się lato.

Stary służący, oparłszy łokcie na parapecie, wpatrywał się w ostatnie promienie igrające na murach Białego Miasta.

- Piękne – westchnął cicho, nie odrywając spojrzenia od roztaczającego się za szybą widoku.

- Piękne – przyznała niemłoda też już kucharka, podając mu kubek z herbatą. – Lecz czy to aby najważniejsze? Nie wszystko, co piękne, dobrze się kończy – dodała niejasno. Oboje nie lubili niedomówień, lecz tym razem nie potrzebowali więcej słów. Rozumieli się doskonale. Pamiętali.

Zamilkli na chwilę. W końcu mężczyzna spojrzał na swoją rozmówczynię z namysłem, a później znów odwrócił głowę w stronę okna.

- Może nie wszystko. Ale warto, by wszystko, co piękne trwało. Chociażby przez chwilę.

***

Gdy Finduilas weszła lekkim, energicznym krokiem do zalanej jasnym światłem kuchni, rozmowa urwała się wpół zdania. Policzki pokojówki spąsowiały i dziewczyna pospiesznie wycofała się z pomieszczenia, dygając nerwowo. Finduilas powiodła za nią zdziwionym spojrzeniem.

- Cóż jej się stało? – zagadnęła młodziutką kucharkę, przysiadając na brzegu krzesła.

- Wyrzuty sumienia! – oświadczyła pewnie zapytana, nie przerywając mieszania w garnku. Zdumiona Finduilas uniosła brwi do góry.

- Jakie wyrzuty sumienia? Co ty opowiadasz, Inelo?

- Właśnie tak! Wszyscy teraz gadają i gadają, a potem się tego wstydzą i udają, że nic się nie stało – stwierdziła kucharka. – Widzi pani, jacy ludzie bywają niewdzięczni? Pani przyjęła ją do pracy, tyle dla niej zrobiła, a ona i tak plotkuje, zamiast zabrać się za coś pożytecznego. Nie powinna pani aż tak każdemu ufać.

- Och, przestań. Przecież nie mogłam inaczej postąpić. Biedna dziewczyna została całkiem sama na świecie. Musiałam jej pomóc – odrzekła Finduilas. – Lecz mówże wreszcie, o jakie plotki chodzi!

- Ano, powiedzieć mogę – przyznała Inela, wzruszając ramionami. – Ale to same głupstwa, nic ważnego. Mówią, że pani i pan Denethor niezbyt do siebie pasujecie. Że zbyt pochopnie zgodziła się pani zostać jego małżonką. Że nie będziecie szczęśliwi – wyliczała bez skrępowania w głosie kucharka, nie odrywając się od gotowania. – Ale niech pani się nie przejmuje! – dodała pospiesznie, widząc nieco strapioną minę Finduilas. – Przecież to tylko takie gadanie! Czy to ludziom wiele potrzeba, by zacząć opowiadać takie bzdury? Zazdroszczą pewnie pani urody, zazdroszczą szczęścia…

- Może prawdziwej miłości zazdroszczą? – zapytała Finduilas ze śmiechem w głosie. – Bo miłość to piękna rzecz, Inelo. Piękna.

***

Drobiny kurzu wirowały wolno na tle wstęg światła, które wpadały do komnaty przez wąskie okna. Niektóre pyłki osiadały na niezajętych jeszcze przez stosy ksiąg fragmentach wypolerowanego stołu. Ciszę przerywał tylko szelest przewracanych co chwilę kartek.

Drzwi skrzypnęły lekko, ale Denethor nie podniósł głowy znad stronic czytanego tomiszcza. Młody służący zbliżył się o parę kroków i zatrzymał z niepewną miną. Odchrząknął.

- Przyniosłem księgę, o którą prosiłeś, panie – powiedział. Denethor, nie przerywając czytania, odsunął na bok leżące na brzegu blatu dokumenty i wskazał puste miejsce. Służący posłusznie ułożył tam wolumin i cofnął się o krok. Przestąpił nerwowo z nogi na nogę.

- Coś jeszcze? – spytał chłodnym tonem Denethor, wciąż na niego nie patrząc.

- Właściwie tak, panie – przyznał niechętnie sługa. – Ludzie plotkują.

- Tak, to faktycznie charakterystyczna dla nich czynność. Dopiero to spostrzegłeś? – zakpił Denethor bez cienia uśmiechu na twarzy. Rzadko zdarzało mu się żartować, a jeśli już to robił, nigdy nie były to żarty szczególnie miłe.

- Plotkują o tobie, panie. I o pani Finduilas – wyjaśnił nieco urażony służący. Denethor przerwał czytanie, lecz nadal nie uniósł spojrzenia. Zacisnął palce na krawędzi stołu.

- Tak?

- Mówią, że jest dla ciebie zbyt młoda, panie. Że nigdy nie zrozumiecie się całkiem. Że wziąłeś ją za żonę, panie, tylko dlatego, że jest piękna jak obrazek – ciągnął służący ze zbolałą miną. Denethor poderwał gwałtownie głowę i spojrzał mu prosto w oczy.

- Czy ja wyglądam na kogoś, kto łatwo wybacza zniewagi, Elgorze? – zapytał lodowato.

- Raczej nie, panie – odrzekł sługa, wijąc się pod przeszywającym wzrokiem.

- Więc nie powtarzaj więcej takich rzeczy. Nigdy.

***

Finduilas wfrunęła niemal do komnaty i opadła na drugi fotel, tuż obok męża. Denethor uniósł lekko głowę, posłał jej krótki, szczery uśmiech i z powrotem pochylił się nad księgą.

- Ludzie bywają okropni, wiesz? – zagadnęła go pogodnie żona. Spróbowała wziąć go za rękę, ale odsunął dłoń.

- Wiem – mruknął, a nieprzyjemna nutka w jego głosie sugerowała, że dopilnuje, by choć część tych ludzi gorzko tego pożałowała. Finduilas uśmiechnęła leciutko. Denethor jak zawsze zachowywał się chłodno, by nie powiedzieć – oschle, lecz ona dobrze wiedziała, że to tylko pozory. Wiedziała, że tak naprawdę w głębi duszy był ciepły i dobry. I niewiele obchodził ją fakt, że nikt by jej w to nie uwierzył.

Ponownie spróbowała zacisnąć dłoń na jego palcach, ale niemal natychmiast wyszarpnął delikatnie rękę. Spojrzał na nią ciemnym jak burzowe niebo wzrokiem.

- Jestem zajęty – rzekł zdecydowanie, choć widać było, że wcale nie podoba mu się własna odpowiedź. Po raz kolejny przeniósł spojrzenie na zapisaną drobnymi literami stronicę. Finduilas uśmiechnęła się, podpierając podbródek dłonią.

- „…oczu twoich chmurność ocalić od zapomnienia”* – wyszeptała bezwiednie fragment zasłyszanego kiedyś wiersza.

- Słucham? – zapytał z roztargnieniem Denethor. Żona potrząsnęła głową.

- Nic, nic – zapewniła. Milczała przez chwilę. W końcu wstała wiedziona nagłym impulsem. Dotknęła ramienia męża.

- Chodźmy na spacer – poprosiła. – Dawno nie mieliśmy żadnej chwili dla siebie. A świat jest dzisiaj wyjątkowo piękny, wiesz? – powiedziała cicho. Denethor rzucił jej nieco zmęczone spojrzenie.

- Nie mogę, Finduilas. Naprawdę nie mam czasu – stwierdził, zsuwając jej dłoń ze swojego ramienia.

- Szkoda. – Młoda kobieta uśmiechnęła się smutno. Przyglądała się jeszcze przez chwilę mężowi, a później wyszła z komnaty.

***

Promienie słoneczne, które łaskotały go drażniąco w nos, były doskonałym pretekstem, by przerwać na moment pracę. Denethor wstał od stołu i szybkim krokiem podszedł do okna. Chwycił w dłoń grubą zasłonę, ale nie zaciągnął jej od razu. Zapatrzył się przez chwilę na roztaczający się za szybą widok.

Białe Miasto było piękne. A najpiękniejsza w nim była wybiegająca właśnie przez główne drzwi kobieta. Finduilas. Zawsze uśmiechnięta, choćby najsmutniejszym z uśmiechów, zawsze pełna radości i nadziei, zawsze odważnie patrząca w przyszłość.

- „Oczy twe jak piękne świece, a w sercu źródło promienia. Więc ja chciałbym twoje serce ocalić od zapomnienia.”* – Uśmiechnął się nieznacznie, nadal przypatrując się żonie. Cóż to były za słowa? Nie mógł sobie przypomnieć, ale w tamtym momencie sam by lepszych nie ułożył.

***

W czerwcowe wieczory słońce świeci pastelowo, przez długie godziny zwiastując zachód. Bzy pachną słodko, a łzy są słone i podobne do letniej burzy – gwałtowne, nieoczekiwane i ciepłe. Wysoko, na murach Minas Tirith, można poczuć gorący wiatr na twarzy. Lekkie podmuchy szarpią włosami i osuszają krople spływające po nosie.

Na dole panuje niezmącony spokój, powietrze nawet nie drży. Ukryte w zaroślach ptaki wypełniają świat swoim świergotem, który rozbrzmiewa tak mocno, że można wręcz o nim zapomnieć. Jasne kwiaty czarnego bzu pachną oszołamiająco, ale szybko więdną. Różowe jak niebo o poranku lilie rosną wśród wysokiego zielska. Gałązki i igły zaczepiają o ubranie.

Zaczyna się lato…

***

Finduilas wślizgnęła do komnaty i ostrożnie zamknęła drzwi. Zajęła fotel stojący tym razem po przeciwnej stronie stołu. Zerknęła na zapracowanego męża, który nawet nie uniósł głowy na dźwięk skrzypiących zawiasów, a później przeniosła spojrzenie na własne dłonie. Nie odezwała się.

Denethor również nie przerwał milczenia. Bez słowa podsunął w jej stronę leżący za stertą ksiąg bukiet różowych lilii. Dopiero po chwili przerwał czytanie i podniósł wzrok na żonę.

Ponad stołem jasne, roześmiane oczy natrafiły na ciemne i opanowane.

Przez chmury przebił się promyk światła.


* Marek Grechuta „Ocalić od zapomnienia”
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Amarylis
Konserwator laski Sarumana


Dołączył: 18 Lip 2008
Posty: 331
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Valinor

PostWysłany: Śro 21:46, 30 Wrz 2009    Temat postu:

Tekst B



Dedykowane przeciwniczce



Krótka letnia noc


Hear this voice from deep inside
It's the call of your heart
Close your eyes and your will find
The passage out of the dark


Wracał. Znów wracał, jak zawsze. Tak, jak obiecywał przy każdym rozstaniu. Czasem po kilku tygodniach, czasem po miesiącu, a czasem po roku. Ale zawsze wracał.
Teraz także.
Arwena stała w oknie i obserwowała tak dobrze znają jej postać jeźdźca, z każdą chwilą zbliżającą się coraz bardziej ku Rivendell. Tyle czasu już minęło, odkąd widzieli się ostatni raz! Elfka odłożyła wreszcie rękaw sukni, który przedtem ozdabiała misternym haftem, a który od dłuższej chwili trzymała niepotrzebnie w ręku, zapatrzona w okno, i wyszła ze swojej komnaty. Korytarz był pusty… Arwena ze śmiechem uniosła suknię i zbiegła z radością po schodach, by na podwórzu czekać na swego ukochanego. Gdy była już na dole, zmieniła nagle zdanie i zamiast wyjść naprzeciw, skryła się w podcieniach. Pozwoliła sobie przez moment przyglądać się Aragornowi ze swego ukrycia.

W domu, choć na chwilę w domu, pomyślał Aragorn. Jego oblicze rozpogodziło się na widok znajomych zabudowań. Słońce stało jeszcze na tyle wysoko na niebie, by oświetlić dolinę, co nadawało jej niezwykle malowniczego wyglądu. Nadchodziło lato i wszystko wokół obsypane było kwiatami. Mężczyzna wstrzymał konia, by napawać się znajomym, niezmiennie pięknym widokiem i spokojem, jakim zawsze emanowało Rivendell. Po chwili jednak popędził swego wierzchowca i pojechał kłusem, by zatrzymać się na głównym dziedzińcu Ostatniego Przyjaznego Domu. Tak, jak się spodziewał, o tej porze nikogo tu nie było. Panowała cisza, przerywana tylko od czasu do czasu trelem skrytego w kwitnących drzewach ptaka.

Widziała, jak zsiada z konia i rozgląda się niecierpliwie wokół. Wiedziała doskonale, kogo poszukuje jego wzrok. Tym większa będzie radość, gdy za chwilę się zobaczą. Jednocześnie z niepokojem patrzyła na jego lekko przygarbioną sylwetkę, zmęczoną twarz i przygasłe oczy. Czy był ranny? Nie zdołała dłużej wytrzymać i wyszła na zalany słońcem dziedziniec. Poruszała się niemal bezszelestnie, ale niełatwo jest podejść Strażnika. Aragorn, wiedziony instynktem, odwrócił się gwałtownie, słysząc za sobą cichy odgłos kroków. Jego oczy rozjaśniły się ciepłym blaskiem, gdy dostrzegł elfkę.
- Nareszcie w domu, Estelu – powiedziała Arwena i uśmiechnęła się. Podeszła do niego i pozwoliła zamknąć się w uścisku jego silnych ramion.
- Nareszcie, Arweno – szepnął, wtulając twarz w jej włosy. Takie momenty jak ten mogłyby trwać dla niego wiecznie. Obecność Arweny pozwalała mu zapomnieć o tym wszystkim, czego doświadczył na bezdrożach, o trudach podróży i przeciwnościach losu. Mógł na chwilę uśpić swą zwykłą czujność, pozwolić sobie na rozluźnienie. Rivendell było jedynym miejscem, w którym potrafił poczuć się bezpiecznie. Zwłaszcza, gdy ona była przy nim.

Jak to się stało, że córka Pierworodnych i potomek śmiertelników szli razem ścieżką miłości? Aragorn przyłapywał się czasem na takich myślach, gdy błądził samotnie po pustkowiach. Był wdzięczny za to, że skrzyżowały się ich losy. Nie przypadła mu łatwa droga życia, lecz podążał nią cierpliwie. Częstokroć, gdy był o włos od poddania się, odtwarzał w myślach ostatnią rozmowę z Arweną, wspominał jej uśmiech i odnajdywał w sobie siły do dalszej wędrówki. Dziwną mogłaby się wydać ta miłość komuś, kto popatrzyłby na nią z boku. On wiecznie w drodze, ona cierpliwie czekająca. Jak znajdowali wspólny język? Dla Arweny nie liczył się czas w odizolowanych krainach elfów, gdzie wiodła, zdawać by się mogło, beztroski żywot. Dla Aragorna każdy rok oznaczał nowe doświadczenia, często trudne i gorzkie. Jej oszczędzano niepotrzebnego cierpienia, nie niepokojono złymi wieściami. On poznał prawdę o różnych miejscach i różnych istotach; prawdę, której czasem wolałby nie znać. O niektórych aspektach życia miał większe pojęcie niż niejeden z Pierworodnych. Był człowiekiem wychowanym przez elfów, śmiertelnikiem próbującym sprostać roli, którą wyznaczył mu los. Arwena była jego panią, tą, do której wyrywało się jego serce, gdziekolwiek by się nie znalazł. Ona zaś wypatrywała wieści o nim, choćby najgorszych; lepsza jest bowiem najboleśniejsza nawet prawda, niż ciągła niepewność. Informacje, choćby skrywane, zawsze prześlizgną się jakąś drogą, zwłaszcza, gdy się ich niecierpliwie poszukuje.

Trwali tak, zakochani na całe życie, złączeni nierozerwalnymi więzami, a jednocześnie stała między nimi ogromna przepaść – rasy, czasu, nieprzeliczonych odległości. Mimo to byli ze sobą, gdy tylko mieli okazję. Arwena gotowa była pogodzić się z tym, że było im dane tak niewiele czasu. Swą pogodą i spokojem wspierała Aragorna, jednocześnie oczekując chwili, w której będą mogli połączyć się na zawsze. Aragorn zaś uzbroił się w cierpliwość i lżej mu było wkroczyć na ścieżkę, którą zgotował mu los. Teraz nie był to już tylko niejako obowiązek, to była także droga wiodąca do spełnienia najskrytszych marzeń. Robił to wszystko nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla niej.


Słońce skryło się za górami i noc otuliła okoliczne zbocza. Ogród był cichy i pusty; tego wieczoru nikt nie zapuszczał się w tę część. Lampa, którą ze sobą przynieśli, dawno już zgasła, i tylko gwiazdy na czystym niebie otaczały ich delikatnym światłem. Tak wiele mieli sobie do powiedzenia, a tak mało czasu.
- Nie przywiozłem ze sobą zbyt wielu radosnych wspomnień – powiedział Aragorn, gdy Arwena spytała go o przeżycia ostatnich miesięcy. – Te, które mam, w większości pochodzą właśnie stąd.
- Niech więc ten wieczór do nich dołączy – odrzekła Arwena, bawiąc się oberwanym kwiatem. Wychyliła się i zerwała ich jeszcze kilka z krzewu, który rósł tuż za nią. W zamyśleniu układała je w różne kompozycje, gdy Aragorn opowiadał jej o ostatniej podróży. Czuła, że mogłaby się stąd nie ruszać; nie ona jedna tak myślała. Aragorn umilkł i patrzył na otaczające ich drzewa i krzewy i pomyślał, że ten ogród sam w sobie jest magiczny. A gdy dodać do tego piękno najbliższej mu osoby i blask jej oczu… Upajał się tym widokiem, sycił oczy na zapas. Nieprędko znów będzie miał okazję. Arwena doskonale rozumiała, co dzieje się w jego duszy. Wiedziała, co przyniesie ranek – kolejne rozstanie. Była na nie przygotowana, przynajmniej zawsze tak sobie mówiła. Nie będzie żegnała Aragorna ze łzami, obiecała sobie, patrząc na śpiącego przy niej Strażnika. Aragorn uległ w końcu zmęczeniu i pozwolił sobie na kilka godzin naprawdę bezpiecznego odpoczynku.

Krótkie są letnie noce. Zbyt krótkie. Gwiazdy zbladły na niebie i zniknęły, ustępując miejsca słońcu, które zalało dolinę światłem. W jego promieniach niknęła w oddali samotna sylwetka jeźdźca. Tylko jedna osoba odprowadzała go wzrokiem, dopóki nie skrył się za drzewami. Odjechał, pomyślała z żalem Arwena. Jak zawsze. Ale jak zawsze wróci, pocieszyła się w myślach i zaczęła już odliczać godziny, dni, a może tygodnie do następnego spotkania. Weszła z balkonu do swej komnaty i spojrzała na niepozorny bukiet, świeżą jeszcze pamiątkę ostatniej nocy. Za kilka dni kwiaty, choć pieczołowicie wstawione do wazonu, zwiędną, ale wspomnienie pozostanie, zawsze żywe, zawsze świeże.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Śro 22:09, 30 Wrz 2009    Temat postu:

Podsumuję jednym słowem: piękne. Oba. Aż się boję myśleć o ocenianiu.

Pomysł:
A - 1,5
B - 1,5
Pomysły są bardzo podobne, wykorzystany motyw dosyć częsty. Dlatego po równo.

Styl:
A - 1
B - 1
Czytało się w miarę płynnie, równo. Nie zauważyłam jakiś większych zgrzytów.

Realizacja tematu:
A - 1
B - 1
Warunki spełnione.

Kanoniczność:
A - 1
B - 1
Wszystkie postacie kanoniczne.

Ogólne wrażenie:
A - 2
B - 1
Długo nad tym myślałam. I postawiłam jednak na tekst A. Dlaczego? Ponieważ Denethor w nim przedstawiony miał w sobie coś, co mogłabym pokochać. Arwena i Aragorn - kanoniczni do granic. Denethor zaś chociaż nie stracił nic ze swojego chłodu to jednak sprawiał wrażenie dobrego, kochającego człowieka. Serca pełne ognia zamknięte w lodowcu. Jak dla mnie - piękne.

Razem:
A - 6,5
B - 5,5

Obu autorkom gratuluję - niezwykle wyrównany pojedynek.
Powrót do góry
Lalaith
Slashynka Czarodziejka


Dołączył: 13 Lut 2009
Posty: 2710
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Dorlomin

PostWysłany: Śro 22:13, 30 Wrz 2009    Temat postu:

Ach dziewczęta, jak ja bym chciała pisać tak jak Wy...
Pomysł:
A - 1,5
B - 1,5

Oba pomysły są cudowne. Zarówno Estel i Arwena, jak i Finduilas i Denethor przekonują mnie całkowicie.

Styl:
A - 1
B - 1

Kimże ja jestem, by zwracać uwagę na błędy?

Realizacja tematu:
A - 1
B - 1

Warunki spełnione, więc po równo.

Kanoniczność:
A - 1
B - 1

Jak najbardziej, kanon wg mnie zachowany.

Ogólne wrażenie:
A - 1,5
B - 1,5

Tinuś, Arianku - uwielbiam Wasz sposób przedstawiania postaci. Śmiało mogę Was nazwać kronikarkami ich losów. Piszcie tak dalej, proszę!

Razem:
A - 6
B - 6
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Śro 23:00, 30 Wrz 2009    Temat postu:

Dziewczęta, śliczny pojedynek. I cóż z tego, że anonimowość leży i kwiczy?


Pomysł:

A: 1,5
B: 1,5

Po równo. Bo pomysł w sumie jest podobny - pokazać miłość tak na co dzień, te małe drobiazgi, które czynią ją tak urokliwą. Tęsknota za ukochanym, radość z jego przybycia, cicha rozmowa w bibliotece, odnajdywanie w jego oczach ciepła, skrywającego się za zasłoną z chłodu.

Styl:

A: 1
B: 1

Daję po równo. Obie dziewczyny mają już wyrobiony warsztat, i choć tekst B czyta się trochę ciężej, to wiem, że taki jest właśnie styl jego autorki. Poza tym w obu opowiadaniach są smaczki, ciekawe zabiegi językowe i plastyczne opisy.

Realizacja tematu:

A: 1
B: 1

Zrealizowano jak najbardziej.

Kanoniczność:

A: 1
B: 1

Bez zastrzeżeń.

Ogólne wrażenie:

A: 2
B: 1

Oba teksty są świetne. B ma piękny fragment pisany kursywą i emocje, które wyzierają z każdego zdania. Ale to A mnie ujął, swoją prostotą, klimatem, specyficznym Denethorem. I fragmentami "Pieśni" Gałczyńskiego, które tu pasują idealnie.


Podsumowanie:

A - 6,5
B - 5,5


Gratuluję!
Powrót do góry
Marysia



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw 19:01, 01 Paź 2009    Temat postu:

Matko... Jak ja mam ocenić ten pojedynek, skoro oba teksty urzekły mnie do granic?

Pomysł:

A: 2 p.
B: 1 p.

Cóż mam powiedzieć? Gondor, Gondor i jeszcze raz Gondor! Spodziewałam się nieco innej historii miłosnej, więc tekst A mnie pozytywnie zaskoczył! I za to 2 punkty.


Styl:

A: 1 p.
B: 1 p.

Oba są napisane cudownym stylem, z resztą jak zwykle. ;]


Realizacja tematu:

A: 1 p.
B: 1 p.

Zrealizowane aż za dobrze! ;]


Kanoniczność:

A: 1 p.
B: 1 p.

Oba spełniają warunki.


Ogólne wrażenie:

A: 2 p.
B: 1 p.

Tekst B jest piękny, w ogóle te fragmenty i świetny styl, ale tekst A urzekł mnie nie na żarty. Sam pomysł z historią miłości Denethora i Finduilas jest świetny, a autorka teksu zrobiła to w naprawdę bardzo bardzo pięknym stylu. ;]


Podsumowanie:

A: 7 p.
B: 5 p.

Naprawdę cudowny i bardzo udany pojedynek! Gratuluję!!

EDIT: Fakt, anonimowość kwiczy. xD


Ostatnio zmieniony przez Marysia dnia Czw 19:01, 01 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Sob 17:28, 03 Paź 2009    Temat postu:

Śliczne. Pojedynek niezwykle wyrównany Very Happy.

Pomysł:
A - 2
B - 1
Jeszcze nigdy nie czytałam o miłości Denethora i Finduilas, a Arwena i Aragorn... Wydaje mi się to takie oklepane ;P.

Styl:
A - 1
B - 1
Po równo. Czytało się lekko, przyjemnie.

Realizacja tematu:
A - 1
B - 1
Po równo.

Kanoniczność:
A - 1
B - 1
Wszystko w jak najlepszym porządku.

Ogólne wrażenie:
A - 2
B - 1
Jak już wspomniałam, miłość Aragorna i Arweny jest oklepana. Denethor ukazany w tekście A jest z pozoru chłodny, ale w środku taki ciepły, a jego żona to takie miłe, kochane stworzenie.

Razem:
A - 7
B - 5

Gratuluję i Tinie, i Arianie, są bardzo utalentowane, a ich teksty - cudowne!
Powrót do góry
Isena
Główny obsługiwacz respiratora


Dołączył: 12 Sie 2009
Posty: 724
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Fangorn

PostWysłany: Sob 20:09, 03 Paź 2009    Temat postu:

Pomysł:

A:2
B:1

Styl:

A:1
B:1

Realizacja tematu:

A:1
B:1

Kanoniczność:

A:1
B:1

Dałam tekstowi A punkt bo tutaj kanon pozostawia pewne pole do popisu, stosunkowo mało widomo o żonie Denethorna


Ogólne wrażenie:

A:1,5
B:1,5

Trudno jest mi to ocenić. Oba teksty mi się podobają. Oba są uczuciowe, piękne.
Ale tekst A jest bardziej oryginalny, czyta się z ciekawością co też autorka wymyśliła, tekst B opowiadając o Arwen i Aragornie nie jest zaskakujący, czytelik doskonale wie czego może się spodziewać. To tyle z mojej strony. Smile

Podsumowanie:

A:6,5
B:5,5
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Nie 21:42, 04 Paź 2009    Temat postu:

Przepiękne teksty... Po prostu miłość! =]

Pomysł:

A - 2
B - 1

Tematyka Aragorn - Arwena jest już nieco oklepana, a autorka tekstu A znalazła - jak dla mnie - coś nowego

Styl:


A - 1
B - 1

Nic dodać, nic ująć =]

Realizacja tematu:


A - 1
B - 1

Zrealizowany =]

Kanoniczność:


A - 1
B - 1

Nie znam się za bardzo na tym, ale myślę że jest OK


Ogólne wrażenie:

A - 1,5
B - 1,5

Uważam, że tekst A jest bardziej oryginalny, ale tekst B też jest bardzo ładny, więc po równo =]


Razem:

A - 6,5
B - 5,5
Powrót do góry
Amarylis
Konserwator laski Sarumana


Dołączył: 18 Lip 2008
Posty: 331
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Valinor

PostWysłany: Wto 22:32, 06 Paź 2009    Temat postu:

Niniejszym ogłaszam, iż;

Tekst A - Tina Latawiec - 46
Tekst B - Ariana - 38


Pojedynek wygrała *Tina Latawiec*
Serdecznie gratulujemy!


Ostatnio zmieniony przez Amarylis dnia Wto 22:34, 06 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Dolina Rivendell Strona Główna -> Pojedynki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin