|
Dolina Rivendell Twórczość Tolkiena
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Amarylis
Konserwator laski Sarumana
Dołączył: 18 Lip 2008
Posty: 331
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Valinor
|
Wysłany: Czw 23:32, 08 Paź 2009 Temat postu: Co się tyczy hobbitów |
|
|
Pojedynkują się: Mikayo, Ireth
Temat: Co się tyczy hobbitów
Tytuł: dowolny
Długość: min. 2 strony A4, TNR12
Forma: miniaturka
Chcemy: leniwej historii prosto z Shire, gospody Pod Zielonym Smokiem, hobbickiego humoru, hobbitów, hobbitów i jeszcze raz - hobbitów. Bohaterowie kanoniczni mile widziani, aczkolwiek niekonieczni.
Nie chcemy: moralizatorstwa i smętu
Warunki dodatkowe: okazjonalna piosnka własnego autorstwa
Termin: 8 października
Tiiiink!
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Amarylis
Konserwator laski Sarumana
Dołączył: 18 Lip 2008
Posty: 331
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Valinor
|
Wysłany: Czw 23:33, 08 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Hobbicka mentalność
Boso hop, hopsa hej!
Trzymaj krok, będzie lżej!
Nie patrz wstecz, nie patrz w dal,
zbyt daleko dojść byś chciał?
Trzymaj krok i bądź rad,
lekką piosnkę nucąc wszak,
chwycisz duszka, hej za rogi,
hecka beką wzdłuż podłogi.
Toczy, toczy się zabawa.
Idziesz dalej, czy też stawasz?
Chodże ze mną, lecz uważaj,
za daleko zajść – zła sprawa.
Frodo nigdy dotąd nie dopatrywał się sensu w słowach tej piosenki, właściwie, w słowach żadnej piosenki. Bilbo wymyślił ją na krótko przed własną podróżą, a kiedy z niej wrócił, śpiewał ją nad wyraz często, z dosadną pobłażliwością. Uśmiechał się wtedy łagodnie i śmiał sam do siebie, jakby nadal cieszyło go to, że kiedyś miał takie właśnie zdanie na temat wędrówek, a tuż po tym los zgotował mu wyprawę jego życia. Dokładniej była to wyprawa nie tylko jego życia, odbył ją też za wszystkich innych hobbitów z Shire. Mawiał potem, że „jesteśmy takimi, jakimi nas sprawdzono”, po czym dalej zwykł podśmiewywać się pod nosem i zostawiać Frodo samego, udając się do własnych spraw. Robił tak, kiedy chciał, żeby jego młody siostrzeniec coś przemyślał. Ten jednak nigdy tego nie robił, ponieważ swoje zdanie na ten temat odnalazł już dawno. Zawsze marzył o przygodzie, wyruszeniu w podróż. To jednak nie przeszkadzało mu w podśpiewywaniu piosenki, która tak bardzo tkwiła mu w pamięci.
Odkąd Bilbo powrócił z ogromną fortuną, Frodo nie miał już prawie żadnych obowiązków. Mógł więc zwykle (ku nieskrywanej zazdrości sąsiadów) robić to, na co miał ochotę. Czasem udawał, że zajmuje się czymś niezwykle ważnym, by inni nie uznali go za wielkiego nieroba, choć i tak wiedział, że w mniejszym, lub większym stopniu posiada już taki bardziej, lub mniej podobny przydomek. Nie potrafił jeszcze tak, jak wuj absolutnie nie zwracać uwagi na plotkarskie akty sąsiadów. Czasem oburzał się za tę jego całkowitą beztroskę, choć w głębi duszy czuł, że wkrótce stanie się taki jak on. Na razie jednak nie skończył nawet trzydziestu trzech lat, choć do tego momentu pozostały mu zaledwie dwa miesiące. Jakaż była jego niewiedza, nie zdawał sobie sprawy, że są to jego ostatnie dwa miesiące beztroski i spokojnego życia. Szybko przyjdzie mu dorosnąć.
Zmierzał do gospody Pod Zielonym Smokiem. Dla hobbita żadna pora nie była zbyt wczesna, by raczyć się prawdziwym piwem. Młody Baggins był jednak nieco bardziej powściągliwy, niż jego przyjaciele. Dlatego też oni poczuli się zobowiązani do wymyślania mu frywolnych zajęć, by, jak mówili „przypadkiem jedzenie, picie i zabawa nie wyleciały mu z głowy”. Inne z ich ulubionych powiedzonek brzmiało - „Jedzenie i picie to życie hobbicie, pij do dna, Frodo!”
W swojej głębokiej trosce, Peregrin ustanowił kilka „ważnych” zasad i wydarzeń w roku, które mają obowiązywać czwórkę przyjaciół, i przed którymi nawet Frodo nie mógł się oprzeć. Dziwaczał z dnia na dzień, ale co jak co, picie miłuje bez względu na wszystko.
Dziś przypadał siódmy dzień Afterlithe, a każdy siódmy dzień miesiąca, nazywany był przez Tuka „miodowym” i musiał rozpocząć się szklanką miodu, czy też piwa Pod Zielonym Smokiem.
Młody Baggins miał już gospodę w zasięgu wzroku. Przystanął, zatrzymując się na pagórku,
by móc obserwować Folko i Fredegara, którzy właśnie znikali za drzwiami. Ostre, słoneczne promienie zmusiły go do zmrużenia oczu. Westchnął cicho, uśmiechając się pod nosem. Był najbardziej niespotykanym typem hobbita – takim, który stosunkowo często się zastanawia. Dlatego też, trzeba się było o niego martwić i nieustannie pilnować, by jego rozważania, czy też odstawanie od normy, nie stały się zbyt przesadne. Zdaje się, że poza Bilbem tylko Samwise Gamgee lubił słuchać o tym, nad czym zastanawiał się Frodo. Tym razem jednak, młody Baggins uznał, że nie zwierzy się ogrodnikowi ze swoich przemyśleń, te bowiem mogłyby wystraszyć nawet jego. Rozważał ową banalną piosenkę, którą przypomniał sobie podczas drogi. Zdawała się być taka zwyczajna, a jednocześnie w tak prosty sposób przedstawiała mentalność hobbita.
* * *
- Menta hobbita co? - Folko wpatrywał się we Frodo z niepokojem. To, co przed chwilą im przedstawił było co najmniej pozbawione sensu.
- Mentalność. - mruknął Baggins cicho. Hobbici nie znają zbyt wielu trudnych słów, a nawet
jeśli znają kilka to starają się nie używać ich w towarzystwie. Nadmierna elokwencja jest przecież niegrzeczna. Frodo w tym momencie był bardzo niekulturalny, ale do tego, jego przyjaciele zdążyli już przywyknąć.
- Tak, mój drogi Frodo. To wszystko jest proste jak świński ogon. Tymczasem może doleję Ci miodu? - Pippin promieniał, jednak temat ich egzystencji postanowił jak najszybciej zamknąć. Nie było to przecież nic wartego uwagi. Tylko Meriadok milczał, uśmiechając się pod nosem do siebie samego. Po chwili zanucił ledwo słyszalnie.
Toczy, toczy się zabawa.
Idziesz dalej, czy też stawasz?
Chodże ze mną, lecz uważaj,
za daleko zajść – zła sprawa.
Wymienili z Frodo znaczące spojrzenia, po czym temat został tymczasowo zamknięty. Baggins wdrapał się na stół, pociągając za sobą, siedzącego obok Fredegara i zaczął tańczyć do przyśpiewki kogoś biesiadującego przy sąsiednim stole.
* * *
Miodowy Dzień chylił się ku końcowi. Wcześniej Frodo obawiał się, a może raczej miał nadzieję, że będzie to bardziej wyjątkowy Dzień Miodowy od reszty, gdyż właśnie teraz przypada siódmy siódmego. Siódmy dzień [i]Afterlithe[i], czyli siódmego miesiąca w roku. Nic takiego jednak się nie stało. Dzień ten zleciał jedynie jeszcze bardziej leniwie, niż wszystkie inne. Tu, w Shire wszystko zdaje się płynąć, dziać cztery razy wolniej, niż gdzie indziej
Trójka hobbitów leżała na jednym z największych pagórków w okolicach Bag End. Folko i Fredegar pożegnali się z nimi chwilę wcześniej. Leżąc tak, mieli idealny wgląd tak na dolinę, jak na horyzont, który powoli zaczynał majaczyć czerwienią zachodzącego słońca. Trwała cicha dyskusja.
- Frodo, pójdziemy kiedyś daleko, prawda? Dalej niż zwykle. Ty kiedyś przestaniesz być taki, jak my. A wtedy my, staniemy się jak ty.
- To proste jak świński ogon, Pippinie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Amarylis
Konserwator laski Sarumana
Dołączył: 18 Lip 2008
Posty: 331
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Valinor
|
Wysłany: Czw 23:33, 08 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Nie wyszło tak jak powinno.
Dla wszystkich, którzy w jakiś sposób pomogli mi przy pisaniu tego tekstu.
O hobbitach i hobbystach
czyli
Trzy przypadki
Lato miało się już ku końcowi. W sadach dojrzewały jabłka, nabierając aromatu upalnych dni i mglistych poranków. Liście na drzewach nabierały odcieni złota i brązu, delikatne nitki babiego lata wplątywały się we włosy.
Pierwszy.
Tego roku grzyby wyjątkowo obrodziły. Każdy, kto wybrał się do lasu, wracał objuczony przynajmniej jednym koszem pełnym pachnących borowików i maślaków. Zanim jednak lądowały na stole, musiały trafić na patelnię doświadczonego kucharza.
– Och, spójrz tylko, ile ich tu jest! – wykrzyknął starszy hobbit. Pochylił się i włożył do koszyka kolejnego grzyba. Druga postać zerknęła na niego przelotnie.
– O, ładny – stwierdziła. Ona sama nie lubiła zbierać grzybów, wolała je przyrządzać i jeść. Usiadła na jakiś zwalonym pniu i rozejrzała się dookoła. Było pięknie. Promienie słońca przesączały się przez gałęzie, zielone choinki kontrastowały z pomarańczowymi liśćmi. W powietrzu czuć było igliwie i butwiejące liście. Wiatr szumiał, gdzieś daleko śpiewał jakiś ptak. Byłoby cicho i spokojnie, gdyby nie okazjonalne okrzyki jej ojca. Mentha Brandybuck wstała, otrzepując sukienkę i powiedziała:
– Może byśmy już wrócili do domu, jak myślisz?
– Jak chcesz to wróć sama, jestem zajęty… – odpowiedział tatko z roztargnieniem. Mentha westchnęła i ruszyła w kierunku domu. Miała ciekawsze zajęcia niż podziwianie przyrody.
Z kuchni dolatywały zapachy lasu. Stuk stuk – nóż stukał o deseczkę, krojąc grzyby na równe plastry. Później, ocierając łzawiące oczy, pokroiła jeszcze cebule. Wrzuciła wszystko na patelnię i energicznie zamieszała. Po chwili do kuchni zaczęli zaglądać członkowie rodziny, zwabieni intensywnym zapachem.
– Mentha, kiedy kolacja? – spytała mama z uśmiechem.
– Men, Men, kiedy jedzenie?! – krzyczało rodzeństwo.
– Wynocha stąd! – odpowiedziała im wesoło. – Wszystko przez was przypalę i na kolację będzie wielkie nic. I będziecie musieli jeść u babci! – zagroziła, co szybko poskutkowało. Rodzina wyszła, nawet zamykając za sobą drzwi! Mentha zamieszała raz jeszcze zawartość patelni, która zaczęła się już dusić; pojawił się bardzo smakowity sosik. Dodała przyprawy, spróbowała raz czy jest już dobre; było. Spróbowała jeszcze raz, i jeszcze raz także.
– Jedzenie! – zawołała, nakrywając do stołu. Jedzenia chwilę potem już nie było.
Następnego dnia, gdy spotkała się z przyjaciółką nad rzeką, usłyszała znienawidzone zdanie:
– Mentha, mogę przyjść do ciebie na obiad?
Plotki szybko się rozchodzą.
Drugi.
Piosenka była, no cóż… brzydka. Nie miała porządnej melodii, rytmu i sensu. Dało się ją nucić, ale da się to zrobić prawie ze wszystkim. Była jednak śpiewana z dużym entuzjazmem i bardzo, bardzo głośno.
– Kto tak wyje?! – krzyknął ktoś. Piosenka posłusznie zamilkła.
Nie umiem śpiewać, pomyślała ponuro Nela. Ptaki umieją śpiewać, inni ludzie też, a ja nie.
– To niesprawiedliwe – stwierdziła z mocą. Ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć, to będziesz śpiewać lepiej, mówili wszyscy. Taak, jasne.
– Idę się przejść – rzuciła w przestrzeń, wychodząc z domu i zamykając za sobą drzwi. Shire późnym latem było przepiękne, więc ponure myśli szybko wywietrzały jej z głowy. Niedaleko widziała zielony szczyt Pagórka, gdzie pan Bilbo gromadził wszystkie swoje skarby. Słońce świeciło jak oszalałe, nie chcąc przyznać się do tego, że zaraz będzie jesień.
Nela skierowała się w kierunku rzeki. Lubiła wodę, dopóki nie musiała do niej wchodzić. Siedziała na miękkiej trawie na brzegu, słoneczko grzało, ptaki śpiewały… Nela, nie wiedzieć kiedy i jak, też zaczęła śpiewać, ale tylko tak cichutko, żeby nikt nie usłyszał.
Chcę być gdzieś tam, gdzie nie ma nas,
Gdzie wszystkie ślady już rozwiał wiatr.
Zobaczyć to, co stare jest,
To czego jeszcze nikt nie widział.
Piosenka dalej nie była ładna, dalej nie miała porządnej melodii i rytmu. Ale miło się ja śpiewało.
– Muszę… – zaczęła myśl Nela. – Muszę to spisać! I nie zapomnę tekstu, wreszcie! I będę mogła ćwiczyć, ćwiczyć i ćwiczyć, taak! – Wstała energicznie i ruszyła w kierunku Pagórka, zastanawiając się, co powie. Hm, może… Panie Bilbo, nauczy mnie pan liter?
Trzeci.
Teraz więcej elfów widywano na gościńcu, jak wędrowały w kierunku morza, więcej podróżnych zatrzymywało się w gospodach, by przy kufelku piwa opowiadać o odległych krainach. Hobbici nie interesowali się nimi, zazwyczaj z wzajemnością...
Zmierzchało. Słońce już prawie schowało się za horyzontem – kilka zabłąkanych promyczków migotało jeszcze na gałęziach drzew, ale widać było, że za parę chwil zniknął. Lasem niósł się śpiew; dźwięczący jak maleńkie dzwoneczki. Gdzieś w oddali latarnie zalewały drzewa ciepłym blaskiem, ale coraz bliżej, bliżej... Elfy szły na Zachód. Opuszczały gościnne progi Śródziemia, zostawiając to, co znały i kochały. Szły w kierunku Morza, a za Morzem... Za Morzem leżał Valinor; którego piękno przyćmiewało wszystko, przy którym Śródziemie wydawało się szare i nijakie. Dlaczego więc elfy opuszczają Śródziemie tak późno? Dlaczego nie odeszły do Amanu wiele lat wcześniej? Chyba nawet one same tego nie wiedziały. Śpiew zmienił się, nabrał głębszych tonów; można było rozpoznać słowa elfiej pieśni:
A! Elbereth Gilthoniel!
Silivren penna miriel
O menel aglar elenath,
Gilthoniel, A! Elbereth!
Wkrótce zbliżyły się na tyle, że można było ujrzeć ich twarze: dumne, dostojne, tak niepasujące do Śródziemia! Nie zatrzymywały się, jeden za drugim kroczyły ścieżką, wypatrując celu wędrówki. Gdy zgasł w oddali blask ich latarni, a śpiew przestał być słyszalny, delikatnie poruszyły się krzaki przy ścieżce. Znów na chwilę zapadła cisza. Z krzaków wynurzyła się głowa, duże piwne oczy rozejrzały się uważnie. Na ścieżce, poza zabłąkaną wiewiórką, nie było nikogo, więc po chwili na dróżce pojawiła się cała postać. To była młoda Mirta Baggins, kolejny raz wymykająca się z domu na poszukiwanie przygód, tak obcych hobbitom.
Dokąd te elfy idą? – zastanawiała się. – I dlaczego one są takie śliczne... – westchnęła z zazdrością, odgarniając z czoła pasmo nielubianych rudych włosów.
Nagle, tknięta jakimś przeczuciem, uniosła głowę i spojrzała w niebo.
– O nie! – jęknęła. Dopiero teraz zorientowała się, że słońce już zaszło. – Znów się spóźniłam! Mama w domu znów się zamartwia! – Zmarszczyła brwi. Była dość daleko od domu. Na pewno nie zdąży na kolację, tak jak powinna, ale może uda jej się przyjść, zanim zaczną jej szukać. Oby, pomyślała i szybko ruszyła do domu. Zaczynało robić się zimno, więc przyspieszyła kroku; chciała jak najprędzej znaleźć się w ciepłej norce. Przeżyje jakoś burę od rodziców i pójdzie spać...
*~*~*
Padał ulewny deszcz, gdy do drzwi gospody „Pod Zielonym Smokiem” zapukał podróżny. Był ubrany w przemoczony brunatny płaszcz i solidne buty na długie wędrówki, co wzbudziło zainteresowanie oberżysty – hobbici przecież nie podróżują! Zaoferował mu jednak nocleg i talerz gorącej strawy. Nieznajomy chciał wynająć pokój na kilka nocy; natychmiast go w nim zakwaterowano.
– Czy nie chciałby pan zejść później do głównej izby, by wypić kufelek piwa i porozmawiać? – spytał uprzejmie.
– Dzisiaj chyba nie, jestem bardzo zmęczony – odpowiedział, ale na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Odwrócił się i powrócił do rozpakowywanie, więc oberżysta cicho zamknął za sobą drzwi i wyszedł.
– Dziwny gość – mruknął cicho.
– Mówisz serio? Na pewno? – spytała rudowłosa dziewczynka.
– No jasne że serio, przecież sam go widziałem! – odpowiedział inny mały hobbit, Everard Tuk. Taka rozmowa trwała już dobrą chwilę, od kiedy postanowił powiedzieć swojej przyjaciółce o wędrowcu, którego zobaczył wczoraj wieczorem pod „Zielonym Smokiem”.
– No to chodźmy go zobaczyć! Jeśli masz rację, to on musiał widzieć tyle fajnych miejsc... – mówiła Mirta Baggins.
– Jeśli mam rację, jeśli mam rację... No przecież go widziałem. Chodź! – wykrzyknął. Ruszyli w kierunku wspomnianej gospody.
– Proszę pana… Opowie nam pan jakąś historię?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tina Latawiec
Strażniczka Białego Drzewa
Dołączył: 07 Lis 2008
Posty: 3465
Przeczytał: 4 tematy
Skąd: Ithilien
|
Wysłany: Pią 9:09, 09 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Dziewczyny, jeszcze raz będziecie tak narzekały, że wam nie wyszły teksty, a nie ręczę za siebie. Przecież wasze opowiadania są wspaniałe!
Pomysł:
A - 1,5
B - 1,5
Tu miałyście rację - w obu tekstach ciężko się doszukać jakiejś szczególnie zagmatwanej fabuły. Oba są tak cudownie bezfabulaste, że aż miło czytać! Tak więc po równo.
Styl:
A - 0,5
B - 1,5
W tekście A zdarzyło się kilka potknięć - parę powtórzeń, błędów interpunkcyjnych (choć w B też brakuje ze dwóch przecinków), niezręcznych wyrażeń... A tekst B jest naprawdę ślicznie napisany, z pięknymi opisami. Obie miniaturki przyjemnie się czyta, ale jednak styl w B jest zdecydowanie lepszy.
Realizacja tematu:
A - 1
B - 1
Zrealizowano.
Kanoniczność:
A - 0,8
B - 1,2
Z ciężkim sercem tak rozdzielam punkty. Bo w B ciężko by było się czegoś kanonicznego lub nie doszukać. A w A występują bohaterowie dobrze znani nam z kanonu, ale występuje też pomyłka, za którą odejmuję punkty. Chodzi mi konkretnie o to:
Cytat: | Odkąd Bilbo powrócił z ogromną fortuną, Frodo nie miał już prawie żadnych obowiązków. |
Z tego zdania wynika (przynajmniej dla mnie), że Frodo mieszkał u Bilba już przed jego pierwszą podróżą. A to przecież nieprawda.
Ogóle wrażenie:
A - 1,5
B - 1,5
Oba teksty podobają mi się bardzo. B jest cudownie napisany, tak obrazowo i hobbicko. A natomiast ma wspaniałe fragmenty - ot, choćby dyskusja o mentalności czy zakończenie.
Razem:
A - 5,3
B - 6,7
Gratuluję świetnych tekstów!
T.L.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lalaith
Slashynka Czarodziejka
Dołączył: 13 Lut 2009
Posty: 2710
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Dorlomin
|
Wysłany: Pią 18:53, 09 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Potwierdza się moja teza, że użalamy się nad naszymi tekstami, mimo iż są dobre. Mikuś, Ireth - prawda, że zgłosiłyście się do konkursu?
Pomysł:
A - 1
B - 2
Urzekły mnie te trzy scenki. I zakończenie było tak uroczo... dziecięce i optymistyczne, a ja ostatnio jestem w euforii.
Styl:
A - 1
B - 1
Jak wielokrotnie powtarzam - czytając, nie zwracam uwagi na błędy, chyba że są rażące. Tu takich nie znalazłam
Realizacja tematu:
A - 1
B - 1
Leniwie leniwa hobbicka historia z Zielonym Smokiem w tle.
Kanoniczność:
A - 0,7
B - 1,3
Frodo urodził się niemal 30 lat po wyprawie Bilba, więc to zdecydowanie nie gra.
Ogólne wrażenie:
A - 1
B - 2
Króciutkie opowiastki o młodych hobbitach przemawiają do mnie dużo bardziej niż Frodo. Wspominałam chyba już o mojej antypatii do niego?
I jak wcześniej wspominałam - zakończenie tekstu B jest cudowne. A też ma swoje perełki jak tańczący Frodo. Jednak to nie to.
Razem:
A - 4,7
B - 7,3
Dziewczęta, serdecznie wam gratuluję wspaniałego pojedynku
Lai
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marysia
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pią 19:24, 09 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
No, no, muszę powiedzieć, że całkiem niezły pojedynek! ;]
Pomysł:
A: 1
B: 2
Tekst B według mnie był bardziej... zorganizowany. Te historyjki bardzo mnie urzekły.
Styl:
A: 1
B: 1
Tu jest w obu tekstach w porządku.
Realizacja tematu:
A: 1
B: 1
Nie ma się do czego przyczepić.
Kanoniczność:
A: 0,5
B: 1,5
Tu mi zdecydowanie zgrzyta w tekście A, podobnie jak poprzedniczkom, które oceniały wcześniej.
Ogólne wrażenie:
A: 1
B: 2
Bardziej spodobał mi się tekst B. Zaskoczył mnie trochę, bo spodziewałam się jednolitego opowiadania, ale historyjki są napisane w świetnym stylu. Tekst B, podobał mi się trochę mniej, co nie zmienia faktu, że również jest bardzo dorby.
Gratuluję udanego pojedynku!
Podsumowanie:
A: 4,5
B: 7,5
Pozdrawiam, Marysia. ;]
Ostatnio zmieniony przez Marysia dnia Pią 19:26, 09 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ariana
Kronikarka z Imladris
Dołączył: 03 Maj 2009
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 19:35, 09 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Dziewczyny, zrobię za jędzę ten jeden raz. Ani jeden, ani drugi tekst nie urzekł mnie specjalnie. Oba są zgrabne, ale brakuje im tego czegoś. Może to ze względu na hobbicką tematykę.
Pomysł
tekst A - 1,5pkt
tekst B - 1,5pkt
Oba pomysły oceniam podobnie.
Styl
Tekst A - 0.5pkt
Tekst B - 1,5pkt
W tekście A leży interpunkcja, pouciekały przecinki. W tekście B nie było rażących błędów.
Realizacja tematu
Tekst A - 1pkt
Tekst B - 1pkt
Kanoniczność
Tekst A - 0,75pkt
Tekst B - 1,25pkt
Podobnie jak Tina nie mogę nie zauważyć potknięcia sugerującego, że Frodo mieszkał u Bilba zanim ten wyruszył z krasnoludami.
Ogólne wrażenie
Tekst A - 1,2pkt
Tekst B - 1,8pkt
Nie bardzo wiem, co napisać. Ogólnie bardziej podobał mi się tekst B, prawdopodobnie dlatego, że nie przepadam za Frodem. Szczególnie podobał mi się pierwszy fragment, ten o zieraniu grzybów.
Ogółem
Tekst A - 4,95pkt
Tekst B - 7,05
Ariana
|
|
Powrót do góry |
|
|
Arwena
Gość
|
Wysłany: Śro 23:32, 14 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Tekst A - Mikayo - 19,45
Tekst B - Ireth - 28,55
Niniejszym ogłaszamy, że wygrała *Ireth*.
Serdecznie gratulujemy!
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|