|
Dolina Rivendell Twórczość Tolkiena
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lalaith
Slashynka Czarodziejka
Dołączył: 13 Lut 2009
Posty: 2710
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Dorlomin
|
Wysłany: Śro 20:09, 06 Paź 2010 Temat postu: [M] Urok Montmartre |
|
|
Słowem wstępu powiem, że owo dzieuko powstało na polski do tematu 'dylematy człowieka końca wieku' w odniesieniu do dekadencji. W nieco zmienionej, ocenzurowanej formie (w końcu moją polonistką w gimnazjum była zakonnica) dostałam za nie 5+, że się pochwalę. Wiem, że się może nie podobać, ale bądźcie łaskawe, ja inaczej nie umiem : ) Kończąc już, stwierdzę tylko, że ślicznie proszę o komentarze.
EDIT: Mój błąd. Seriś, masz oczywiście rację <3
Dedykowane Tinie Latawiec, która dopraszała się o coś już od dawna.
Urok Montmartre
Paryż, rok 1899
- Zapraszamy do Moulin Rouge, panowie! Azuré Cygne wystawia nowy kabaret! – Takie nachalne nawoływania nie były niczym dziwnym na Montmartre. Montmartre… Siedziba rozpusty i bohemy, mieszanina sztuki i ohydy. Witajcie w Paryżu!
~*~
- Co cię przygnało do Francji, młodzieńcze? Represje, ciekawość, a może już się tu urodziłeś? Los Polaków jest smutny, ale czego szukasz w Montmarte? – szepcze ci do ucha Zielona Wróżka, kiedy po raz kolejny upijasz się absyntem. Siedzicie całą grupą w jednym z lokali, skąd zaraz udacie się do następnego. I następnego. I następnego. Aż do białego ranka będziecie się włóczyć i upijać, bawić i szaleć. Żeby zapomnieć, pokryć mgłą upojenia tęsknotę za ojczyzną i wstyd za wczoraj, to zawsze jest wstyd za wczoraj. Błędne koło, czyż nie? Pijesz, żeby zapomnieć. Zapomnieć o tym, że pijesz. I nie ma znaczenia fakt, że obiecujesz skończyć to jutro, to zawsze jest jutro. To jest silniejsze od ciebie, a Zielona Wróżka kusi.
Wstajecie, lekko się zataczając. Prowadzi was Christian, młody pisarz, beznadziejnie zakochany w jakiejś aktorce. Dziś jest jej występ w Moulin Rouge, gdzie kieruje się autor. Zasiadacie razem w loży, dostajecie absynt i znów porywa was fantazja. Rzeczywistość miesza się z halucynacjami, nie jesteś w stanie odróżnić głosu przyjaciół od dźwięków kankana. Dopiero nagła cisza i szept Christiana, powtórzony przez bodaj wszystkich mężczyzn na sali, budzą cię z przywidzeń.
- Satine… - Głos każdego z nich pełen jest uwielbienia. I ty jesteś pod wrażeniem rudowłosej piękności. Ona też jest artystką, widzisz to w jej oczach. Ona gra, wiecznie gra, jest aktorką, nikt nie jest w stanie jej zrozumieć, nikt nie jest w stanie jej pojąć, tylko ty, tylko Christian, tylko wy.
A potem porywa cię tłum tancerek i cokolwiek innego przestaje się liczyć, a sens ma tylko absynt i szaleństwo, taniec i rozkosz.
Następnego ranka budzisz się z bólem głowy. Nie pamiętasz, jak wróciłeś. Zbierasz się jakiś czas i wstajesz. Ubierasz się i wychodzisz nad Sekwanę, by malować portrety przechodniów. Wszystkie są szare, smutne i pesymistyczne, ale ty tak widzisz świat, to nie twoja wina, że nic nie ma barw, że wszystko to wszechogarniająca szarość. Po kilku godzinach podchodzi do ciebie mała dziewczynka i przekrzywiając głowę, pyta:
- Czemu tu jest tak szaro?
Patrzysz na nią z niechęcią, ale odburkujesz:
- Bo takie jest życie.
- Ale przecież świeci słońce, kwitną kwiaty… Świat jest kolorowy! – protestuje, wydymając usteczka.
- Nie jesteś artystką, nie zrozumiesz. Nie widzisz jeszcze upadku obyczajów, kończy się epoka, a mój kraj nie istnieje! – wybuchasz złością. Dziecko śmie się pouczać!
Oczy dziewczynki wypełniają się łzami.
- Przepraszam – mówi cichutko i ucieka.
Rzucasz pędzel ze złością i wracasz do mieszkania. Dziś nie idziesz do Moulin Rouge. Za to Toulouse-Lautrec odwiedza cię i rozmawiacie o sztuce, przyszłości… On tak dobrze cię rozumie. Biedny, mały kaleka z talentem godnym niebios.
Jednak chwila słabości szybko mija. Następnego dnia znów malujesz, a potem chodzicie po barach. Satine olśniewa, a psy na diamenty – dziwki, bo nie znajdujesz dla nich innego określenia, one nie są artystkami, one nie rozumieją, nie wiedzą, nie czują – kuszą.
Wpadasz w labirynt beznadziei i wiecznej rozpaczy. Wciąga cię bohema i nocne życie. Dni się rozmazują, a ty nie widzisz już nic.
Pozostaje ci tylko Zielona Wróżka i urok Montmartre.
Ostatnio zmieniony przez Lalaith dnia Pią 14:44, 08 Paź 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Tina Latawiec
Strażniczka Białego Drzewa
Dołączył: 07 Lis 2008
Posty: 3465
Przeczytał: 4 tematy
Skąd: Ithilien
|
Wysłany: Śro 20:17, 06 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Wybacz potworne opóźnienie, Lai. Naprawdę mi głupio, ale po prostu nie miałam czasu.
Piękny tekst. Fabuła ciekawa, ale... W sumie mogłoby jej nawet w ogóle nie być. Bo sam klimat jest wystarczająco wspaniały. Naprawdę, atmosfera tego tekstu jest niesamowita. Niesamowicie niesamowita. To wszystko się widzi, czuje, słyszy... Cała historia wydaje się tańczyć w rytm jakiejś muzyki. Trochę to oszałamiające, ale wspaniałe. I chyba zaczynam bredzić. Nie pozostaje mi więc nic innego, jak tylko pogratulować i pozazdrościć cudownej miniaturki.
Może jeszcze dodać, że dziękuję ślicznie za dedykację. I że moim zdaniem to chyba najlepszy z twoich tekstów. I że "Dylematy człowieka końca wieku" nie skojarzyłyby mi się chyba tak oryginalnie z końcem wieku XIX. I że to "Pijesz, żeby zapomnieć." kojarzy mi się z "Małym Księciem".
W każdym razie - genialny tekst. Gratuluję i dziękuję!
T.L.
PS: A tak kompletnie poza tematem, to twój poprzedni avatar był ładniejszy.^^
Ostatnio zmieniony przez Tina Latawiec dnia Pon 17:26, 11 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pią 13:39, 08 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Tytułem już mnie ujęłaś, więc skomentuję od razu, coby nie zapomnieć, o czym tekst był.
A nie "Rouge"? Dotychczas żyłam w przeświadczeniu, że to właśnie ta wersja jest poprawna. Ale nie jestem pewna. Choć sprawdziłam.
Podoba mi się fakt, iż narrator zwraca się bezpośrednio do czytelnika. "Widzisz, idziesz", itp. Nazywam to narracją drugoosobową (kto wie, może taka istnieje ?). Jeśli to jest wersja nieocenzurowana, to ja zastanawiam się, jak wyglądałaby ocenzurowana, bo nie potrafiłabym nic wyciąć, usunąć, zamienić. Tekst mi się podobał, Lai, bardzo, bardzo sympatyczna i dobra ta miniaturka. Aczkolwiek na Twoim miejscu pokusiłabym się o rozwinięcie, choćby krótkie. Jednak klimat Ci się udał. Miałam te sceny przed oczami, widziałam wszystko tak, jakbym tam była. I za to lubię Twoje teksty. Weny, Lai! Całuję, Serina.
PS Chciałabym mieć takie tematy na polskim. Chciałabym w ogóle pisać opowiadania, które nie należą do tych spod znaku zadań klasowych. Ale to takie moje marginesowe wyżalenie się.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aeria
Szara Eminencja
Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 1416
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Gondor
|
Wysłany: Pią 16:07, 08 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Co napisać. Nie wiem. Nie mam pojęcia.
Twój tekst mnie zwyczajnie urzekł. Klimat jest niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju. Do tego bardzo mi bliski, podoba mi się. Okropnie. Losy człowieka, artysty, wygnańca, uciekiniera. W Paryżu, jednym z najcudowniejszych miast świata. Najcudowniejszych nocą. Żółto świecące latarnie, zakurzone bary... Trochę psychodelicznie, trochę ociężale toczy się on przez życie bez nadziei na lepsze jutro. Trochę jak pokręcone miasto, w którym egzystuje. Wspaniały przykład dekadencji. Dekadencja... Jak ja lubię to słowo. Świetny tekst. Końcówka wydała mi się odrobinę za krótka, ale cóż, nie można mieć wszystkiego.
Oby więcej takich tworów wyszło spod twego pióra (bądź klawiatury, nie wdawajmy się w szczegóły).
A.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|