Forum Dolina Rivendell Strona Główna Dolina Rivendell
Twórczość Tolkiena
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

[M] Upiór Sharpe'a

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Dolina Rivendell Strona Główna -> Opowiadania wszelkiej maści
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tina Latawiec
Strażniczka Białego Drzewa


Dołączył: 07 Lis 2008
Posty: 3465
Przeczytał: 4 tematy

Skąd: Ithilien

PostWysłany: Czw 1:00, 18 Mar 2021    Temat postu: [M] Upiór Sharpe'a

Drobiażdżek z okazji St Patrick Day.

Upiór Sharpe’a
Obóz armii był jednym z tych miejsc, gdzie cisza nie zapadała właściwie nigdy. Każdy żołnierz, któremu udało się przetrwać na wojnie chociażby kilka dni, uczył się więc puszczać mimo uszu wszelkie podejrzane dźwięki, niezależnie od ich głośności i brzmienia. Każdy – ale nie znudzeni życiem Irlandczycy, jak skonstatował z przekąsem Sharpe.
– Słyszeliście? – zagadnął poważnym tonem Patrick Harper, gdy gdzieś w oddali rozległ się kobiecy krzyk. – Coś mi się widzi, że ktoś nie dożyje wieczora… Żabojadów nigdzie nie widać, więc pewnie znowu jakiś chorąży utopi się w rzece, świeć Panie nad jego duszą, jeśli jakąś ma.
Sharpe miał zamiar zupełnie zignorować jego słowa, bo z doświadczenia wiedział, że to najlepszy sposób na ukrócenie tej głupiej gadaniny – jego podkomendni nie zamierzali jednak najwyraźniej przyjąć podobnej strategii.
– Ale przecież to jakaś kobieta krzyczała – zauważył Perkins, marszcząc brwi w wyrazie namysłu. – To co ma do tego chorąży?
– Bo to była banshee. – Harper przeżegnał się zamaszyście. – Wy w tej pogańskiej Anglii nawet tego nie wiecie, ale w Irlandii każe dziecko ci powie, że jej krzyk to zwiastun czyjejś śmierci, jak amen w pacierzu.
Perkins miał minę, jakby ta odpowiedź niespecjalnie rozjaśniła mu sytuację.
– Banshee? A co to? – zapytał bezradnie.
– Irlandzkie bajdurzenie, a co by innego? – burknął Sharpe, ale chyba nieco za cicho, bo żaden ze strzelców nie zwrócił na niego większej uwagi.
– To taki mityczny upiór. – Harris podniósł głowę sponad książki, którą znalazł kilka dni wcześniej przy martwym Francuzie i która zaprzątała mu aktualnie niemal całe dni. – Oczywiście zmyślony, prawdopodobnie na podstawie skojarzenia z tradycją krzykliwego opłakiwania zmarłych…
Harper przyłożył mu w ucho z taką siłą, że Harrisowi niemal spadły z nosa okulary.
– Sam jesteś zmyślony! – oznajmił z przekonaniem Patrick. – Przecież to najprawdziwsza prawda. Mój wuj kiedyś nawet taką banshee widział. Tańczyła sobie na bagnie i zawodziła w niebogłosy, a oczy miała całkiem czerwoniutkie. I ledwie wuj zdążył do domu wrócić, a tu nagle pradziadek ducha wyzionął. Całkiem niespodziewanie! Był przecież jeszcze całkiem zdrowy. Czasem się tylko uskarżał na ból w plecach, ale to dlatego, że nie miał ochoty drewna ze wszystkimi rąbać, taki był.
Dyskusji nie można było już zapobiec, ale można było ją jeszcze przynajmniej wygrać, Sharpe postanowił więc jednak się odezwać.
– A ile miał wtedy lat? – zapytał.
– Bóg raczy wiedzieć, sir, bo pradziadek z liczbami niezbyt się lubił – poinformował pogodnie Harper. – Ale pewnie z dziewięćdziesiąt osiem.
Sharpe miał już ripostę na końcu języka, gdy nagle gdzieś w pobliżu rozległ się przenikliwy krzyk, tak straszny, że każdy niedowiarek mógł na moment w końcu uwierzyć w istnienie banshee.
– Patricku Harperze, czy ty uważasz, że żona i gosposia to ta sama osoba? – grzmiała Ramona, która wyrosła przy nich jak spod ziemi. – Jeśli myślisz, że będę ci gotowała, prała i cerowała twoje spodnie, podczas gdy ty siedzisz tu i mielesz językiem, to…
Shapre wyszczerzył zęby w uśmiechu na widok nieszczęśliwej miny Harpera.
Pewnie jeszcze nieraz miało mu na tej wojnie przyjść zetknąć się z potwornościami i zwiastunami rychłej śmierci – czyjej, to pozostawało kwestią otwartą – tym razem jednak jeszcze nie był na to czas. Tym razem to nie był upiór Sharpe’a.


T.L.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
die Otter
Jeździec Eomera


Dołączył: 11 Lis 2009
Posty: 1980
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze stepów Rohanu

PostWysłany: Czw 1:25, 18 Mar 2021    Temat postu:

Kwiiiik, jakie to jest cudowne! Bo i wszystkie obowiązkowe elementy, jak martwy chorąży, Harris i książka po martwym Francuzie oraz Harper i jego krewni tudzież jechanie po Anglikach. I taka urocza scenka w ogóle. I Sharpe zawsze chętny do przekomarzania się z Patem. I Ramona. I przede wszystkim ostatnie zdanie, absolutnie kocham ostatnie zdanie, zwłaszcza że chyba nigdy nie widziałam, żeby tytuł był użyty jako zaprzeczenie. XD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Dolina Rivendell Strona Główna -> Opowiadania wszelkiej maści Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin