Forum Dolina Rivendell Strona Główna Dolina Rivendell
Twórczość Tolkiena
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

[M] TEKST TICI: Doskonały plan - Epilog (fandom Zorro)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Dolina Rivendell Strona Główna -> Opowiadania wszelkiej maści
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ariana
Kronikarka z Imladris


Dołączył: 03 Maj 2009
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 21:42, 10 Paź 2011    Temat postu: [M] TEKST TICI: Doskonały plan - Epilog (fandom Zorro)

Już ostatni fragment cyklu. Jak zawsze, za zgodą i wiedzą Autorki.


Doskonały plan – epilog

Jesienne i zimowe deszcze sprawiły, że wzgórza otaczające Los Angeles mieniły się zielenią i różnobarwnymi kwiatami. Ludzie spoglądali na to z zadowoleniem, bo zapowiadało się, że nowy rok będzie równi urodzajny, jak ten miniony.
Ale w tym konkretnym dniu, choć był ciepły i pogodny, niewiele z tego zadowolenia było widać na twarzach mieszkańców Los Angeles. Zapewne działo się to dlatego, że zebrali się właśnie na cmentarzu, uczestnicząc w podwójnym pogrzebie. Większość w milczeniu, z powagą przynależną tej uroczystości, modliła się wraz z padre Benitezem, ale na obrzeżach tłumu tworzyły się niewielkie grupki rozmawiających półgłosem o najnowszych wydarzeniach. Ludzie z pueblo nie mogli nie omówić sensacji.
Lawirując pomiędzy ludźmi, don Escobedo podszedł do starszego de la Vegi. Don Alejandro wyglądał na zmęczonego i przygnębionego.
- Jak minęła noc? – spytał.
- Pracowicie – don Escobedo potarł dłonią twarz. – Dobrze się stało, że zatrzymaliście tego prawnika. Był naprawdę wstrząśnięty tym, co się stało podczas ślubu i dołożył starań, by się zapoznać ze wszystkim, co znaleźliśmy w kasie alcalde. Jutro wyjeżdża do Monterey i twierdzi, że jest w stanie czarno na białym udowodnić, jak Ramone systematycznie okradał królewski skarb. Gdy gubernator doda do tego wasze wcześniejsze pisma i skargi, pisma innych caballeros i opowieść o tym, co się wydarzyło... Pewnie nie będzie zbyt chętny do przyznania się, że przez lata tolerował kogoś takiego jak Ramone, ale w końcu musi to uznać i naprawić swój błąd. Myślę, że senor Nicolao przekona gubernatora do zmian. Ten szalony plan waszego syna zadziała.
- Tego nie było w planie – don Alejandro wskazał na dwie trumny, które właśnie opuszczano do grobu.
- Wiem – przytaknął ponuro don Escobedo. – Nikt tego nie planował.
- Przyznam… - westchnął don Alejandro – że ja się tego obawiałem. Że taki będzie koniec tej historii. Diego zbytnio zależało, by nie było przelewu krwi.
- O jakim planie mówicie? - Senor Nicolao wypatrzył obu caballeros i podszedł, by porozmawiać.
- Nieistotne. I tak już niewiele z niego zostało.
- Wiecie? – prawnik zawiesił głos. – Po tym nieszczęsnym ślubie odniosłem wrażenie, że wasz syn przewidywał taki obrót wydarzeń. Ta intercyza, testament… To, jak mnie uprzedzał o zachowaniu alcalde… On wiedział, że coś mu grozi?
- Tak – odparł krótko don Alejandro. – Sierżant ostrzegł go dzień wcześniej, że coś takiego może się stać. Dostatecznie dobrze znaliśmy Ramone, by wiedzieć, czego można było po nim oczekiwać. Ale… - caballero wskazał na pogrzeb – tego się nie spodziewaliśmy.
Zamilkli. Padre cofnął się już znad grobu i teraz dwaj grabarze zasypywali dół. Ludzie przyglądali się ich pracy z jakąś ponurą satysfakcją. Sierżant Mendoza odesłał gdzieś na bok wartujących przy mogile żołnierzy, a sam podszedł do caballeros.
- Jak to się stało? – zapytał go don Escobedo.
- To długa historia… - odparł Mendoza. – Jak tylko dowiedzieliśmy się, co się stało, Zorro sprowadził tego indiańskiego tropiciela, Szare Skrzydło i poprosił go o odszukanie śladów.
- Zorro? – wtrącił się prawnik. – Chcecie powiedzieć, że ten banita…
- Jest tam - don Alejandro wskazał w stronę płotu, gdzie czarno odziana sylwetka stała samotnie obok wierzchowca, jak inni obecni obserwując pogrzeb.
- Czy przypadkiem nie jest za niego wyznaczona nagroda?
Mendoza wyprostował się dumnie.
- Nikt nie będzie ścigał Zorro, póki ja tu pełnię obowiązki alcalde – oświadczył. Widać było, że nowa funkcja i odpowiedzialność dodały mu pewności siebie w kontaktach z caballeros.
- Wybaczcie, sierżancie – odparł ugodowym tonem senor Nicolao. – Zdziwiłem się tylko…
- Gdyby nie Zorro i jego pomoc, nie wiedzielibyśmy niczego – stwierdził Mendoza. – On sprowadził tego Indianina i on pomógł nam wydostać ciała z wąwozu.
- Wąwozu?
- Tak. Droga do San Pedro prowadzi przez wzgórza. Zawsze była ryzykowna, ale po ostatnich wydarzeniach są tam miejsca… - Mendoza wstrząsnął się, jakby na samo wspomnienie. – Ten Szare Skrzydło powiedział, że oni się pokłócili, i to dlatego.
- Zostawili na podłodze gabinetu całą miejską kasę i oszczędności Ramone – zauważył w zamyśleniu don Escobedo. – Nie dziwię się, że gdy zdali sobie sprawę, że nikt ich nie ściga, przypomnieli sobie o tych torbach. Ramone musiał wpaść w furię.
- Jego własna chciwość go zgubiła – przytaknął don Alejandro.
Zamilkli. Każdy z caballeros, tak jak sierżant, znał krętą, niebezpieczną drogę prowadzącą przez kaniony i wzgórza do portu w San Pedro. Mogli sobie wyobrazić, jak w słabym świetle zachodzącego księżyca jedzie nią pospiesznie dwukółka, jak jej pasażerowie oglądają się za siebie, obawiając się pogoni. Jak się uspokajają, zaczynają rozmawiać. O drodze, o przyszłości, o planach… Umieli sobie przedstawić przestrach Chiary i wybuch furii Ramone, gdy stało się jasne, że przestraszona kobieta zostawiła w gabinecie torby z pieniędzmi. Kłótnię pomiędzy tym dwojgiem, pełne złości wyrzuty Ramone, dla którego nie liczyło się, że gdyby nie pomoc Chiary zginąłby, czy to z wyroku sądu, czy z ręki Zorro. I jej odpowiedzi, pełne jadu, skrywające zawiedzione nadzieje. I tę chwilę, gdy któreś z nich, pochłonięte zwadą nie zauważyło przeszkody, może kamienia, może zbyt wąskiego szlaku. Kwik przerażonego konia, trzask łamanych dyszli, krzyki… I powóz spadający w dół, na dno wąwozu. Jak bardzo nie lubili senory, jak bardzo zawinił im Ramone, wszyscy trzej mieli nadzieję, że ta dwója zginęła na miejscu, a nie konała powoli z odniesionych ran.
Grób już zasypano. Padre Benitez pokropił jeszcze niewysoki kopczyk, a grabarz wbił w ziemię drewniany krzyż. Ludzie zaczęli się rozchodzić. Podchodzili powoli do mogiły, czytali wypisane na krzyżu nazwiska, kiwali z satysfakcją głowami i kierowali się do wyjścia z cmentarza. Za płotem Zorro wskoczył na konia i odjechał cwałem. Jeden z żołnierzy obejrzał się pytająco na sierżanta, ale ten pokręcił głową. Zorro też miał prawo przyjść na pogrzeb swego wroga i nikt nie powinien mu w tym przeszkadzać.
Senor Nicolao podszedł do don Alejandro, gdy ten odwiązywał swego konia pod gospodą.
- Chciałbym jeszcze odwiedzić was dziś po południu – powiedział. – Pewne dokumenty, które znalazłem w szafie alcalde, są dosyć… - zastanowił się przez moment nad doborem słów - niezwykłe. Przypuszczam, że być może wasz syn mógłby coś o nich powiedzieć, ale skoro nie można go zapytać, może wy mi to wyjaśnicie.
- Oczywiście – zgodził się don Alejandro. – Don Escobedo przyjedzie także, przy tej okazji omówimy, co w związku z tym, co się wydarzyło, trzeba dodać do petycji do gubernatora. Nie możemy ryzykować drugiego takiego alcalde jak Ramone.
- Oczywiście, oczywiście… - pokiwał głową prawnik i ruszył do gospody. Zapewne liczył na południowy posiłek z kuchni senory Antonii. Don Alejandro patrzył za nim przez chwilę. Jeśli senor Nicolao liczył na szybkie podanie zamówionych potraw, mógł się poważnie rozczarować. Gospoda pękała w szwach od gości. Chyba wszyscy mieszkańcy pueblo przyszli do niej, by coś zjeść, wypić i porozmawiać.
Droga do hacjendy minęła szybko. Pablo wyszedł na spotkanie starszego caballero, by odebrać od niego konia. Don Alejandro przekazał mu wodze i ruszył do domu. Wpierw skierował się do swego pokoju, ale za chwilę cofnął i wszedł do biblioteki. Ściana kominka ustąpiła pod naciskiem jego dłoni i caballero zszedł do podziemnej komnaty.
Była pusta, słabo oświetlona pojedynczą świecą. Nawet Tornado nie było w jego przegrodzie. Na stole, zastawionym dziwacznym szkłem, miseczkami, maszynkami i papierami, nikt niczego nie przesuwał. Czarny strój Zorro wisiał na wieszaku, a na haku wbitym w ścianę zostawiono bicz i szpadę.
Don Alejandro de la Vega wrócił na górę i ruszył do pokoju syna. Oparł dłoń na klamce i na moment zamknął oczy. Potem, tknięty jakąś myślą, zapukał.
Pierwszemu stuknięciu odpowiedział stłumiony okrzyk z wnętrza pokoju. Don Alejandro uśmiechnął się do siebie, policzył do dziesięciu i otworzył drzwi.
Tak jak się spodziewał, Diego leżał zakopany po uszy pod kołdrę i koce, a Victoria siedziała u jego boku ze spuszczoną głową. Zerknęła na wchodzącego caballero z ukosa.
- To ojciec – powiedziała z ulgą w głosie.
Diego podniósł się na łokciu.
- Coś się stało? – zapytał.
- Nie – zaprzeczył don Alejandro. – Sprawdzałem tylko, czy zdążyłeś wrócić. Tornado…
- Tornado powinien więcej biegać, niż ja mu mogę teraz zapewnić – odparł Diego. – Jak wróciliśmy, Felipe zabrał go jeszcze na parę godzin na wzgórza.
- Jeśli tak, to w porządku – starszy caballero machnął ręką i odwrócił się w stronę drzwi.
Był już przy nich, z ręką na klamce, gdy znieruchomiał i odwrócił się powoli. Diego i Victoria obserwowali go uważnie.
- Byłbym zapomniał – powiedział z namysłem.
- Tak?
- Don Escobedo będzie tu niebawem. Razem z senorem Nicolao.
Diego kiwnął głową.
- Dzięki za uprzedzenie, ojcze.
- To taka mała przestroga, Diego – don Alejandro uśmiechnął się łobuzersko, prawie tak, jak zwykle uśmiechał się Zorro. – Pamiętaj, że oficjalnie jeszcze ledwie żyjesz. Więc nie dajcie się przyłapać.
Victoria spłonęła rumieńcem, Diego otworzył szeroko usta, ale nic nie powiedział. Rozbawiony don Alejandro wyszedł i zamknął cicho drzwi za sobą. Jego syn będzie musiał jeszcze trochę poćwiczyć silną wolę.

Koniec i kropka – cykl zamknięty.
Wrocław, 20.08.2011
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Dolina Rivendell Strona Główna -> Opowiadania wszelkiej maści Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin