|
Dolina Rivendell Twórczość Tolkiena
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tina Latawiec
Strażniczka Białego Drzewa
Dołączył: 07 Lis 2008
Posty: 3465
Przeczytał: 4 tematy
Skąd: Ithilien
|
Wysłany: Czw 10:49, 24 Cze 2010 Temat postu: [M] Prosto z serca |
|
|
Mój debiut, jeśli chodzi o twórczość własną. Uch, ale mam tremę.
Cóż, tekst nie jest szczególnie ambitny, to wiem. Ale to tylko taki drobiazg, pisany na szybko. Odrobina kiczu zamierzona, mam tylko nadzieję, że nie przesadziłam.
Prosto z serca
Drobinki kurzu wirowały powoli w smudze światła sączącej się przez wąskie okno. Duszne powietrze przesycone było zapachem kobiecych perfum i więdnących bzów, których bukiet leżał na nieukończonym jeszcze fragmencie scenografii. Młody, przystojny mężczyzna lawirował pomiędzy porozrzucanymi chaotycznie elementami kostiumów i dekoracji, zmierzając w kierunku, z którego dobiegał głośny śmiech.
– Co tu robicie? – zagadnął, przekraczając próg garderoby. – Kartki nie widzieliście? Szefcia nie ma, próba odwołana.
– Owszem, widzieliśmy – oświadczyła oschle ciemnowłosa piękność ubrana w wymyślną, teatralną suknię. Siedziała przed wielkim lustrem, a całą uwagę skupiała najwyraźniej na poprawianiu misternego makijażu.
– Jednak organizujemy tu małe spotkanie przymiarkowe – ciągnęła, nadal nie odwracając wzroku od zwierciadła. – Proszone.
– To znaczy, że Antonina parę osób już z niego wyprosiła – dopowiedziała usłużnie ładna szatynka o nieco ironicznym uśmiechu. Siedziała na krześle, położywszy podbródek na oparciu. Jakby przecząc słowom drugiej aktorki, wcale nie kwapiła się do założenia kostiumu.
Garderobę ponownie wypełnił dźwięczny śmiech złotowłosej ślicznotki, która usadowiła się na wyświechtanej sofce po ścianą. Miała na sobie plisowaną, białą sukienkę, którą, znając gust jej właścicielki, można było uznać zarówno za przebranie na spektakl, jak i za codzienny strój.
– Co ty mówisz, Magda? – zachichotała dziewczyna. – Przecież nie wygonicie Marka! Próba bez głównego aktora!
– One? One wygoniłyby nawet Szefa, gdyby zmienił plany i przyszedł tu teraz – parsknął siedzący przy zdezelowanym pianinie płowowłosy młodzieniec. Ze znudzoną miną uderzał smukłymi palcami w przypadkowe klawisze.
– Właśnie. Słuchaj go, Julka, bo mądrze mówi. Dzięki, Sewerynku. – Magda skinęła pianiście głową. Marek, nie czekając na pozwolenie dziewcząt, opadł na kanapę tuż obok Julii i z rozbawioną miną przyglądał się wymianie zdań.
– Ależ proszę bardzo – odparł ożywiony nieco Seweryn. – Może w zamian przekonasz swoją koleżankę, by wybrała się ze mną na przechadzkę brzegiem jeziora? W końcu bronię też jej racji, prawda?
– Nic z tego, słonko – parsknęła Antonina, odwracając się w końcu. W tym samym momencie rozmowę przerwało ponowne otworzenie drzwi. Najpierw ukazało się w nich gigantyczne naręcze czerwonych róż, a za nim do garderoby wcisnął się szczupły brunet. Zamaszystym ruchem rzucił kwiaty na toaletkę. Antonina rozpromieniła się.
– Dziękuję, Aleksy! Jesteś kochany. Zanim bym je odebrała, wyschłyby na pewno. – W jej dłoniach zaraz pojawił się flakon, do którego troskliwie wstawiła bukiet.
– Dobra, dobra – burknął ponuro nowoprzybyły. – Powiedz mu, Tośka, żeby następnym razem przyniósł je tutaj, a nie na portiernię. Ja więcej za posłańca robić nie będę.
– Jeszcze czego! – prychnęła aktorka, powracając do chłodnego tonu. – Nie chcę go tu oglądać. Wystarczy, że będę musiała ścierpieć jego towarzystwo na bankiecie.
– Więc jednak się zgodziłaś! – Magda wycelowała w nią oskarżycielsko palec. Antonina machnęła lekceważąco dłonią.
– Dla świętego spokoju – powiedziała. – Choć wolałabym mu trochę zagrać na nerwach. Może będzie się bardziej starał, gdy zobaczy, że poszłam z Alkiem – dodała, uśmiechając się słodko.
– Mnie w te swoje gierki nie mieszaj! – zaprotestował wspomniany. – Kiedy ostatnio dałem się namówić, twój poprzedni kochaś mało nie złamał mi nosa.
– To może ja? – wtrącił entuzjastycznie Seweryn. – Przecież wiesz, Antosiu, że ja dla ciebie wszystko. Nawet nos złamany to nic…
– Zapomnij, słonko – zgasiła go. – Jesteś pewien, Alku? Przecież tym razem to inna sytuacja, nie masz się czego bać.
– Nie, mowy nie ma. Tak dla zasady – rzekł twardo. – Pójdę sam. Albo z Madzią, tak po przyjacielsku… – Błysnął w uśmiechu śnieżnobiałymi zębami.
– Teraz ty zapomnij, Aluś – parsknęła Magda. – Zaraz ludzie zaczęliby gadać.
– Jasne, zepsułbym ci niezachwianą reputację singielki – sarknął Aleksy.
– Żebyś wiedział, że tak! – warknęła rozzłoszczona Magdalena. Alek westchnął ostentacyjnie.
– Koszmarna jesteś. Naprawdę musisz się tak upierać? Jasne, rozumiem – korzystajmy na razie z wolności. Ja też nie mam zamiaru żenić się przed czterdziestką. Ale po cóż to gadanie?
– Och! Oboje jesteście okropni! – Julia poderwała się z sofy i tupnęła nogą. – Udajecie, że was to nie obchodzi, a przecież pewnego dnia spotkacie wasze drugie połówki i… – mówiła z emfazą, jakby deklamowała fragment swojej roli. Urwała nagle i klasnęła radośnie w dłonie.
– Nie mówiłam wam? Nie mówiłam! Poznałam kogoś! To miłość od pierwszego wejrzenia i czuję, że to ten jedyny…
– Znowu, Julciu? – zdziwiła się uprzejmie Magda. Julia puściła tę uwagę mimo uszu.
– Nie wiem, czy to nie za wcześnie… Ale może wspomnę mu o bankiecie? – Rozejrzała się, szukając poparcia w twarzach znajomych.
– Słusznie – ukróciła potok jej wymowy Antonina. – A ty, Marku? Wybierasz się z tą swoją, jakże jej jest…?
– Tak, taki mam zamiar – odpowiedział odrobinę nerwowo milczący od dłuższego czasu aktor. Magda rzuciła mu podejrzliwe spojrzenie.
– Nie chcesz chyba powiedzieć, że jeszcze jej nie zapytałeś?
– Nie zapytałem. – Wzruszył ramionami, odzyskując pewność siebie.
– Ludzie, trzymajcie mnie! – żachnęła się Magdalena. – Jak można traktować tak kobietę? Przecież to już za parę dni! Co jeśli…
– Nie wiem, o co robisz tyle szumu. Pójdę z nią i koniec. Niech tylko spróbuje się nie zgodzić… – mruknął Marek nieco złowrogim tonem. Zdumiona Magda zamrugała powiekami.
– Nie wierzę. Po prostu nie wierzę. Ręce mi opadają. Widzisz?! – Teatralnie zamachała dłońmi. – Jak można w ogóle coś takiego…?!
– Tracimy czas – jęknął Seweryn, podnosząc głowę znad pianina. – Zaczynamy próbę czy nie?
– Jaką próbę? Miała być przymiarka – zdumiał się Marek. Julia klasnęła w dłonie.
– Właśnie! Próba! Musicie mi poradzić. Nie podoba mi się to, jak kazał mi grać Szef – stwierdziła, przechodząc tanecznym krokiem na środek pomieszczenia. – Nie sądzicie, że Julia powinna mówić inaczej? Bardziej uczuciowo! Prosto z serca!
– Litości, Jula. – Antonina przewróciła wymownie oczami. – Przecież wszyscy wiemy, że dostałaś tę rolę tylko dlatego, że jesteś imienniczką bohaterki. Masz więc najmniej do powiedzenia w kwestii interpretacji.
– Nieprawda! Po prostu jedyna mam odpowiednią prezencję!
– A co to ma do rzeczy?
– Idziemy na tę próbę czy nie…?
***
Stary, wychudzony portier o nieregularnych rysach twarzy przyglądał się zza kurtyny zaniedbanej, też już niemłodej sprzątaczce, która machinalnymi ruchami zamiatała opustoszałą scenę. Przyglądał się tak, jak codziennie, od wielu lat, odkąd tu pracowali, od czasów, gdy oboje byli jeszcze młodzi.
Mężczyzna wziął głęboki wdech, poprawił wystrzępiony krawat i wkroczył na deski teatru. W ręku ściskał różę z bukietu porzuconego przez panią Antoninę. Wyciągnął ją nieporadnie w stronę sprzątaczki. Kobieta spojrzała na niego zdziwiona. Portier zawahał się. Nie wiedział, co powiedzieć. Tyle pięknych rzeczy mówili dziś państwo aktorzy, ale on wszystko zapomniał… Wymruczał więc jedyne słowa, które utkwiły mu w pamięci.
– Prosto z serca.
T.L.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Aeria
Szara Eminencja
Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 1416
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Gondor
|
Wysłany: Czw 14:28, 24 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Ojej, ta końcówka... No po prostu słodka była. Na początku takie młode towarzystwo, gadki-szmatki, coś, co zna się na co dzień. A tu nagle ostatni akapit, cicha miłość staruszka portiera... Nie wiem, jak to opisać. To było takie... Ciepłe. Innego pasującego słowa znaleźć nie potrafię.
A teraz do rzeczy: Pogubiłam się. Przy tych młodych ludziach. Nie wiedziałam, kto mówi, kto odpowiada... Trochę się przeraziłam. Może czytałam za mało wnikliwie, nieważne.
Podoba mi się twój styl Tinko, co tu dużo mówić. Nie będę się więc dalej rozwodzić nad tekstem. Powtórzę tylko, że ta końcówka naprawdę ujęła mnie za serce.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lalaith
Slashynka Czarodziejka
Dołączył: 13 Lut 2009
Posty: 2710
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Dorlomin
|
Wysłany: Czw 16:31, 24 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Ja nie powinnam tego komentować, bo mi słów brakuje. W sumie, ciśnie mi się tylko jedna onomatopeja na usta i ona jest jedynym konstruktywnym komentarzem. No ja nie potrafię inaczej. Jestem zbyt zachwycona, zbyt rozczulona, zbyt podekscytowana. Tekst jest, Tinuś, przesłodki. I na tym zakończmy.
Lai
PS AWWWWWWWWWWWWWW <3
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kiran
Ómarnięta Narzeczona
Dołączył: 14 Kwi 2010
Posty: 442
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: G-ce
|
Wysłany: Czw 18:34, 24 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Podobało mi się. Naprawdę mi się podobało. Mam chęć na dobre obyczajówki. Ten tekst ma klimat. Jako że bawię się czasami w przedstawienia, wiem, o co chodzi Julii, poza tym naoglądałam się za dużo "Ave mój brat". Końcówka rzeczywiście rozczulająca, ale mogłaś nas stopniowo do niej przygotować, nie tak nagle ni z gruszki, ni z pietruszki prowadzić nas do wyznania miłości, skoro chwilę przed tym mieliśmy sporą dawkę uszczypliwości i swojego rodzaju kpiny z tych spraw. Ale powróćmy do tego klimatu - magiczny. Te rozmowy przed próbą były takie naturalne, a równocześnie tak lekkie, że mimo braku pewnych charakterystycznych dla każdego bohatera cech wymowy czy gestów i mimiki, to absolutnie mi to nie przeszkadzało. Udany debiut, Tinuś. Gratuluję. Chciałabym móc pochwalić się czymś takim.
Jedyne, co wymaga drobnego dopieszczenia to jakieś wspomniane już wyżej cechy charakterystyczne (jeden z bohaterów może mówić przez zaciśnięte zęby, drugi może się śmiać, trzeci delikatnie seplenić etc). Nie mam nic więcej do dodania. Oby tak dalej.
Pozdrawiam,
Kiran
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fayerka
Forumowy Perwers
Dołączył: 05 Lut 2012
Posty: 2336
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Mroczna Puszcza
|
Wysłany: Nie 19:03, 26 Lut 2012 Temat postu: |
|
|
Tino, ja już nie wyrobię. Kolejny twój tekst i po raz kolejny pokazujesz, że prawdziwa miłość jednak istnieje. A ja się ostatnio w życiu opancerzyłam w kolce, cynizm i ogólnie jestem cała Nie-Potrzebuję-Innych-Ludzi-Do-Szczęścia, w tle mi śpiewa Simon&Garfunkel z "I'm a rock, I'm an island", a ty mnie z tego wybijasz. Nosz kurczę. I bez tego już mi łzy w oczach stają, jak widzę w parku dwoje staruszków trzymających się za ręce :)
Bardzo mi się podobało. Może jestem tania, ale się wzruszyłam na końcówce. Wiem, że niektórzy uważają, że osoby po pięćdziesiątce nie mają prawa do romantycznych uczuć, robią się aseksualne i tak dalej, ale ja uważam inaczej i mój pradziadek by pewnie przyklasnął, bo sam się ponownie ożenił w wieku 84 lat. Więc takie historyjki w stylu "Miłości w czasach zarazy" mnie bardzo ruszają :)
Dialogi zakulisowe wyszły ci naturalne i zabawne, w moim liceum są trzy klasy teatralne i naprawdę zachowują się identycznie. Tu mi przyszło na myśl, że to może jakiś raczej małomiasteczkowy teatr, bo w tych snobistycznych nikt już Szekspira nie wystawia, a i atmosfera jest pewnie inna, nie tak swobodna.
Nie wiem co jeszcze mogę dodać, poza tą perełką:
Cytat: | Portier zawahał się. Nie wiedział, co powiedzieć. Tyle pięknych rzeczy mówili dziś państwo aktorzy, ale on wszystko zapomniał… Wymruczał więc jedyne słowa, które utkwiły mu w pamięci.
– Prosto z serca. |
Awwwwwwww <3
Fay
PS. Chyba wplatam za dużo prywaty w te swoje komentarze. I znów konstruktywność diabli wzięli xD
Ostatnio zmieniony przez Fayerka dnia Nie 19:03, 26 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|