|
Dolina Rivendell Twórczość Tolkiena
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tina Latawiec
Strażniczka Białego Drzewa
Dołączył: 07 Lis 2008
Posty: 3465
Przeczytał: 4 tematy
Skąd: Ithilien
|
Wysłany: Sob 22:48, 17 Wrz 2022 Temat postu: [M] Co żona polityka wiedzieć powinna (fandom: JS&MN) |
|
|
Co żona polityka wiedzieć powinna
Czerwiec roku 1818 okazał się wyjątkowo upalny, zaś ustawy, nad którymi obradowano akurat w parlamencie, niespecjalnie istotne czy zajmujące, nic więc dziwnego, że korytarze i sale Pałacu Westminsterskiego, pomimo zaplanowanych posiedzeń, świeciły właściwie pustkami. Tych parlamentarzystów, którzy pozostali jeszcze w Londynie, bez trudu można było podzielić na dwie zaledwie grupy: tych nielicznych, którzy po prostu zamierzali spędzić lato w mieście, oraz tych, których przed wyjazdem i tak powstrzymywały na razie jakieś inne sprawy. Pan George Canning, choć niektórzy mogliby nie uznać tego za oczywiste, uważał, że bezsprzecznie kwalifikuje się do drugiej kategorii, zaś jako sprawę, która nie pozwalała mu wyjechać, wskazywał fakt, że jego żona już dobry miesiąc wcześniej, nie oglądając się na niego, udała się z dziećmi na wieś, i wciąż nie raczyła odesłać mu powozu, którym mógłby do nich dołączyć.
Była to okoliczność ze wszech miar niefortunna nie tylko dlatego, że pan Canning utknął w Londynie, ale również dlatego, że poruszanie się po nim stało się nagle wyjątkowo dokuczliwe i wymagające niemałego wysiłku, szczególnie że przy panującej na ulicach pogodzie każda przechadzka groziła uduszeniem się pod choćby luźno zawiązanym fularem albo, co gorsza, nabawieniem się opalenizny. Nic więc dziwnego, że pan Canning nie omieszkał informować o swoim okropnym położeniu każdego, kto tylko zechciał go słuchać.
– …Momentami podejrzewam, że trzyma mnie tu specjalnie, żeby ukarać mnie za to, że nie miałem ochoty wyjechać już przed miesiącem – narzekał właśnie, gdy razem z sir Walterem Polem opuszczali gmach parlamentu po skończonym posiedzeniu. – W chwilach zwątpienia zastanawiam się, czy podróż na wieś dyliżansem pocztowym aby na pewno nie jest kuszącą alternatywą wobec męczenia się z tym wszystkim tutaj… Pewnie znów nie uda mi się złapać dorożki wcześniej niż za St James’s Park, a to już prawie połowa drogi do domu! – westchnął zrezygnowany.
– Jestem pewien, że pani Canning nie byłaby zdolna do podobnie okrutnej intrygi – zapewnił sir Walter na tyle gładko, że gdyby pan Canning znał go choć trochę słabiej, nie wychwyciłby nawet ironii w jego głosie. – Z dorożką rzeczywiście może być o tej porze problem, ale mogę cię wybawić od spaceru i odwieźć swoim powozem, o ile nie przeszkadza ci, że nadłożymy nieco drogi. Obiecałem mojej żonie, że wracając, zajadę po nią na Bond Street. Zdaje się, że miała jakieś sprawunki do załatwienia… – zawiesił głos w sposób wyraźnie sugerujący, że żaden rozsądny mężczyzna dla własnego dobra nie powinien zbyt mocno interesować się tym, co małżonka porabia pod jego nieobecność.
W innych okolicznościach pan Canning miałby zapewne sporo obiekcji tak wobec nadkładania drogi, jak i spotkania z lady Pole, którą – prawdę mówiąc – uważał za znacznie bardziej czarującą w czasach, gdy spędzała całe dnie zamknięta w domu przy Harley Street i nie wtykała swojego ślicznego noska w sprawy, które żadnej damy obchodzić nie powinny. Jako że jednak – jak to mawiano – darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda, pan Canning powstrzymał się od wszelkich komentarzy i z chęcią przystał na propozycję sir Waltera. Poszukiwanie dorożki do wynajęcia nie uśmiechało mu się ani trochę.
W drodze na Bond Street zdołali omówić przy okazji kilka kluczowych tematów takich jak ostatnie przemówienie lorda Castlereagha (którego żaden z dżentelmenów nie słuchał zbyt uważnie) czy ustawa, nad którą mieli debatować następnego dnia (a przede wszystkim to, czy w ogóle będą mieli z kim tę debatę prowadzić). Znaleźliby zapewne jeszcze kilka podobnie ważnych kwestii, nie okazało się to jednak potrzebne, jako że sir Walter wypatrzył żonę niemal od razu po wjechaniu na Bond Street, zdecydowanie szybciej niż się spodziewał.
Lady Pole stała przed jednym ze sklepów pogrążona w rozmowie z wysoką, ciemnowłosą damą, trzymającą na smyczy jednego z tych walijskich piesków, bardziej przypominających dziecięcą zabawkę niż cokolwiek innego. Obie panie wydawały się dość ożywione, co zdaniem pana Canninga nie wróżyło nic dobrego – nie zdołał jeszcze co prawda przyporządkować odpowiedniego nazwiska do twarzy drugiej z dam, nie miał jednak wątpliwości, że ożywienie u lady Pole zwiastowało w najlepszym razie niemałe kłopoty.
Sir Walter zastukał w dach powozu, dając woźnicy znak, by się zatrzymał, a potem zawahał się, wyglądając bez przekonania przez okno. W końcu dostrzegł chyba ponaglające spojrzenie pana Canninga, bo zamachał lekceważąco ręką.
– Przecież nie będę im przerywał, aż tak ci się chyba nie spieszy, żeby zmuszać mnie do podobnej nieuprzejmości – wytknął. – Zresztą nie wydaje mi się, żebym znał tę damę, a jeśli zaczną się wzajemne prezentacje, to wcale nie potrwa krócej niż…
– Ale ja znam, jeśli tylko ta niewiedza cię powstrzymuje – wszedł mu w słowo pan Canning, którego umysł zdołał w końcu połączyć ze sobą fakty. – To lady Bridgerton. I zapewniam cię, że im krócej twoja żona będzie z nią rozmawiać, tym lepiej.
Sir Walter prychnął z dezaprobatą.
– Naprawdę, Canning, nie rozumiem, skąd się bierze twoje przekonanie o nieznośnym charakterze mojej żony – oznajmił, wyraźnie urażony. – Lady Pole z całą pewnością nie powiedziała w swoim życiu niczego, co można by uznać za niestosowne. A nawet jeśli podzieliłaby się z lady Bridgerton jakimiś swoimi… opiniami, z całą pewnością nie wywrze to na niej aż takiego wrażenia, by lord Bridgerton albo ktokolwiek inny mógł mieć o to pretensje.
Pan Canning wzruszył ramionami. O opiniach lady Pole miał co prawda jak najgorsze mniemanie, jednak z tego, co słyszał o drugiej z dam, na miejscu sir Waltera zdecydowanie nie martwiłby się w tej sytuacji o Bridgertona.
Zanim zdążył jednak cokolwiek odpowiedzieć, lady Pole spostrzegła w końcu czekający nieopodal powóz. Zamieniła jeszcze kilka pospiesznych słów ze swoją rozmówczynią i energicznym krokiem ruszyła w stronę pojazdu. Wskoczyła do środka, ledwie czekając na to, by lokaj otworzył przed nią drzwi. Rzuciła nieco zaskoczone spojrzenie na pana Canninga, ale szybko odzyskała rezon i, przywitawszy się równie uprzejmie, co nieuważnie, opadła z gracją na siedzenie obok męża.
– Mam nadzieję, że jedynie parlament zamierza próżnować przez najbliższe kilka miesięcy, a nie również wasz rząd, bo jest kilka kwestii, które z całą pewnością będziesz musiał niedługo poruszyć – oznajmiła stanowczo, nie dając sir Walterowi czasu na wypowiedzenie choćby słowa powitania. – Omówimy to dokładnie później, ale muszę ci powiedzieć, że uświadomiłam sobie przed chwilą, że moje poglądy są zdecydowanie zbyt mało radykalne!
Pan Canning posłał ironiczne spojrzenie zdumionemu sir Walterowi, a potem, udając, że wcale nie słyszy toczącej się obok rozmowy, odwrócił się w stronę okna.
Uśmiechnął się nieznacznie, z nagłym rozczuleniem myśląc o własnej żonie. Panią Canning – w przeciwieństwie do pewnych dam – trudno było nazwać pięknością, a umiejętność prowadzenia zajmującej konwersacji była dla niej prawdopodobnie rzeczą zupełnie obcą, ale przynajmniej nie stać ją było na nic gorszego ponad zawłaszczenie sobie powozu, a co najważniejsze – jak z nutką mściwej satysfakcji pomyślał pan Canning – była tyle bystra, by wiedzieć, że jeśli jest się żoną dżentelmena, a już zwłaszcza polityka, to warto pozwolić mu mieć własne polityczne poglądy. Niektórym żonom zdawało się to zupełnie umykać.
T.L.
Ostatnio zmieniony przez Tina Latawiec dnia Nie 2:29, 18 Wrz 2022, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
die Otter
Jeździec Eomera
Dołączył: 11 Lis 2009
Posty: 1980
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Ze stepów Rohanu
|
Wysłany: Pon 16:54, 26 Wrz 2022 Temat postu: |
|
|
Czytając o tej całej ciężkiej pracy polityków, pomyślałam sobie, jak to sie niewiele zmieniło od czasów rozpieszczonej arystokracji. I kwiiik, kwestia powozu mnie ómarła. Tak samo jak stwierdzenie, ze pan Canning wolał lady Pole przed zdjęciem zaklęcia - to opinia tak bardzo pasująca do człowieka jego pokroju z tamtych czasów, ale też i chyba nie tylko tamtych. Jego zdanie o Kate to też czyste złoto. W ogóle nie spodziewałam się, że to będzie crossover, ale wystarczyła wzmianka o piesku, żebym od razu wiedziała, że to Kate <3 Piękne jest zestawienie kogoś takiego jak Canning z Kate i Emmą. Totalnie widzę to, że Kate miałaby na lady Pole "zły" wpływ i totalnie jej w tym kibicuję, ale z drugiej strony fajne jest tu to, żę żona Canninga nie jest tu kompletnym przeciwieństwem obu pań, czyli bezwolną, zahukaną, podporządkowaną mężowi myszką. W politykę się nie miesza, pozwala mężowi mieć sobie swoje poglądy i robić z nimi co chce, ale w życiu codziennym radzi sobie z nim znakomicie - wszak zabrała mu powóz i ma to gdzieś, a on biedaczek może i jest niepocieszony, ale cierpi w tym Londynie i wcale jej jakoś mocno nie hejtuje, co by świadczyło, że pani Canning swoją pozycję w tym małżeństwie też ma. Nietrudno zatem sobie wyobrazić, że po prostu realizuje się gdzie indziej, może rozstawia tam na wsi po kątach inne damy jak Kate mężczyzn w Londynie. Ma mniejszy wpływ na świat mężczyzn i polityki, ale też z drugiej strony pewnie więcej spokoju. I oba podejścia żon polityków sa dobre. Btw, jak zwykle w twoich ficzkach kocham, ile różnych ciekawych i nieraz pięknie złośliwych obserwacji tam się jeszcze plącze w tle - jak np. ta, że najgorsze, nawet gorsze od uduszenia, jest dla arystokraty opalenie pyszczka <3 I w ogóle Cieszy mnie umiejscowienie akcji po powrocie lady Pole, bo to jest moment, kiedy nareszcie mogła rozwinąć skrzydła, tego nigdy za wiele. I rozbroił mnie sir Walter obawiający się żonie przerywać rozmowy <3 Cudny ficzek!
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|