|
Dolina Rivendell Twórczość Tolkiena
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Marysia
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pon 14:17, 06 Lip 2009 Temat postu: [M] Smutek w Noc Świętojańską |
|
|
,,Smutek w Noc Świętojańską”
Dzień poprzedzający Noc Świętojańską. W Minas Tirith trwały przygotowania do tego niezwykłego święta. Wszędzie słychać było muzykę, suszone kwiaty wirowały w powietrzu, a ich zapach wciskał się w każdy zakamarek Białego Miasta. Magiczna atmosfera panowała w sercu każdego Gondorczyka. Już jutro zabłysną ogniska, a dziewczęta uplotą wianki. Tak. Radosna wrzawa opanowała wszystkich. Albo prawie wszystkich. W tym samym czasie Denethor, namiestnik Gondoru siedział przy oknie i z niesmakiem przyglądał się co wyprawiają jego poddani. Nie podobało mu się to wszystko. Wolał, aby w mieście panował spokój i ład. Te ceremonie bardzo go denerwowały. Gniew Denethora wzrósł jeszcze bardziej, kiedy do sali weszli jego dwaj synowie – uśmiechnięci i całkowicie zaangażowani w święto. Namiestnik odszedł od kamiennego okna i ze złością zwrócił się do synów:
- Wy też?! Wy też poddaliście się temu wariactwu?!
Bracia stanęli jak wryci.
- Ojcze! – po chwili odezwał się Boromir – Czyż nie cieszy cię radość poddanych?
- Nie – powiedział nieco ciszej Denethor. W stosunku do najstarszego syna był zawsze łagodny – Cóż to za głupie ceregiele?
- To obchody Nocy Świętojańskiej – odezwał się Faramir – Gondor zawsze świętuje! Czy nie pamiętasz, ojcze, kiedy to wszyscy razem uczestniczyliśmy w tych ceremoniach?
- Pamiętam – wycedził Denethor – Ale wtedy żyła jeszcze wasza matka i wszystko wyglądało inaczej! A teraz macie mi uciszyć tych wszystkich ludzi! To zakłóca mój spokój.
Bracia umilkli. Wspomnienie dawnych lat boleśnie ich dotknęło.
- Nie zdołamy uciszyć całego ludu – rzekł Boromir – możemy tylko przenieść się w inne miejsce.
Po tych słowach skłonili się lekko i odeszli. Już na dziedzińcu starszy brat zauważył przygnębienie Faramira.
- Nie przejmuj się! – odezwał się – Pojedziemy do Osgiliath i tam wszystko zorganizujemy.
Chłopak uśmiechnął się blado.
- A co zrobimy z ludźmi? – zapytał.
Boromir zamyślił się.
- Trzeba będzie ogłosić – zaczął – aby wszystko przenieśli do Osgiliath i w jego okolice.
- To ty się tym zajmij – powiedział Faramir, po czym powoli oddalił się w stronę swojej komnaty.
Boromir stał tak jeszcze długi czas patrząc za odchodzącym bratem.
„To niesprawiedliwe” – pomyślał – „Ojciec zawsze ma do niego pretensje i ciągle go o coś obwinia”.
Rzeczywiście, tak było. Boromir nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, co musiał przeżywać Faramir. Teraz, kiedy go zobaczył idącego samotnie, z pochyloną głową poczuł współczucie. Zrobiło mu się go żal i postanowił, że podczas święta Kupały jakoś podniesie go na duchu.
Lecz nagle wszystkie myśli Boromira rozwiały się jak mgła na wietrze, kiedy napotkał wzrokiem pewną smukłą i piękną postać.
- Aurelia – wyszeptał.
Tak, to była Aurelia, dziewczę, dla którego Boromir zupełnie stracił głowę.
Jasne włosy otaczały jej rumianą twarz, szafirowe oczy błyszczały wesoło, a różane usta cicho nuciły nieznaną mu pieśń. Delikatnie się uśmiechając układała piękne kompozycje z kwiatów.
Boromir stał bez ruchu i wpatrywał się w swoją ukochaną.
***
Nastał przez wszystkich wyczekiwany dzień – święto Kupały. Słońce chyliło się ku zachodowi, więc mieszkańcy Minas Tirith zebrali się w Osgiliath. Ostatni Gondorczycy w pośpiechu kierowali się na miejsce. Jednym z nich był Faramir. Kiedy tam dotarł zaczął wypatrywać brata. Nigdzie nie mógł go dojrzeć. Po dłuższym czasie dał za wygraną. W momencie kiedy rozglądał się za wygodnym miejscem do obserwacji obchodów zauważył Boromira. Podszedł do brata.
- Gdzieś ty się podziewał? – zapytał z wyrzutem w głosie – Wszędzie cię szukałem.
- Pomagałem w przygotowaniach – odrzekł Boromir.
- Rozumiem – powiedział – Pospieszmy się, zaraz wszystko się rozpocznie.
***
Zapadł zmrok. Rozpalono ogniska. Rozpoczęły się radosne tańce i śpiewy.
Po paru skocznych melodiach przyszedł czas na balladę. Wszyscy zasiedli przy największym ognisku i zaczęli wsłuchiwać się w powolną melodię graną na harfie.
Boromir wstał i podszedł do Aurelii odciągając ją na bok. Dziewczyna uśmiechnęła się i zapytała swoim słodkim i melodyjnym głosem:
- Czy coś się stało?
Boromir bez słowa zerwał kwiat macierzanki i wplótł go w jej wianek. Przez chwilę patrzył jej głęboko w oczy.
- Aurelio! Kocham cię! Kocham cię od kiedy się poznaliśmy.
Twarz dziewczyny zaczęła się powoli rozjaśniać. Uśmiechnęła się i rzekła:
- Ja również cię kocham, Boromirze!
Zakochani powoli oddalili się w stronę pobliskiego lasu. Nikt nie zwrócił na nich uwagi.
***
Północ. Gondorczycy poszli nad rzekę z wcześniej uplecionymi wiankami ziołowymi, aby puścić je na wodę i obserwować ich bieg. Inni powędrowali na łąkę, by zebrać różnorodne rośliny, albo do lasu w poszukiwaniu kwiatu paproci. Jeszcze inni zostali na miejscu dodając drwa do ognisk, przeskakując przez nie i śpiewając pieśni. Faramir był jednym z nich. Po długim świętowaniu odprężył się całkowicie. Podczas wszystkich obrzędów nigdzie nie widział swojego brata. Zaczął się niepokoić. Postanowił go znaleźć. Pierwszym miejscem, o jakim pomyślał była rzeka.
Faramir szedł wzdłuż jej nurtu wypatrując Boromira. Niestety nie mógł go nigdzie dostrzec. Wtedy chłopak postanowił udać się do lasu. Wsiadł na konia i pogalopował w jego stronę. Kiedy już mijał pierwsze drzewa przywiązał konia do sosny i zniknął w zaroślach.
Szedł tak długi czas. W końcu dotarł do leśnego źródła.
- Boromirze? – zawołał z cicha – Boromirze, jesteś tu?
Ku jego zdziwieniu odpowiedział mu mocny głos:
- Faramirze, to ty?
- Tak, to ja! – odkrzyknął – Czy to ty Boromirze?
- Tak.
Po chwili z gęstwiny w pobliżu źródła wyłoniła się ciemna postać jego brata.
- Co tu robisz? – zapytał zdziwiony Faramir.
Cisza.
- Boromirze?
- Nic…
Faramir był zdziwiony. Brat nigdy z nim tak nie rozmawiał. Coś musiało się stać.
- To tajemnica, prawda? – zapytał – Nie możesz mi powiedzieć?
Boromir rzucił bratu nieufne spojrzenie.
- Istotnie, to tajemnica.
- Czy jest ona związana z twoim rogiem? – kontynuował spokojnie Faramir.
Boromir zdumiał się.
- Z rogiem? O co ci chodzi?
- Nie masz go przy sobie! – rzekł Faramir – To się nigdy nie zdarza, zawsze go nosisz. Zgubiłeś go?
Starszy brat dopiero teraz zauważył brak swojego rogu.
- Do licha! – zaklął pod nosem – Musiałem go zostawić przy tamtym źródle…
Spojrzenia braci spotkały się ze sobą. Boromir westchnął.
- Dobrze, powiem ci – odezwał się po chwili – Chodzi o Aurelię. Postanowiliśmy wziąć ślub.
Faramir otworzył usta z niedowierzaniem. Ten Boromir, jego starszy brat! Zwykle nie zadawał się z dziewczynami, zawsze poważny i waleczny, a teraz!... Nie, młodszy brat nie mógł w to uwierzyć.
- I to jest ta tajemnica… - odezwał się – A gdzie ona jest?
- Tam – Boromir wskazał ręką pobliskie zarośla – Tam jest kolejne źródło.
Faramir przyjął stanowczą postawę.
- No to chodźmy! – rzekł mocno.
- Ale dokąd? – zdumiał się Boromir.
- Jak to dokąd? Do naszego ojca, prosić o błogosławieństwo dla młodej pary!
Starszy brat roześmiał się serdecznie. Poszedł do swojej ukochanej, powtórzył jej co zaszło. Potem zaczął szukać zgubionego rogu. Leżał niedaleko sadzawki, więc po paru minutach Boromir go znalazł i wtedy udali się do Minas Tirith.
***
Białe Miasto opustoszało. Wszyscy mieszkańcy nadal byli zajęci świątecznymi obrzędami. Denethor siedział jak zwykle na tronie namiestnika. Drzwi od sali otworzyły się gwałtownie, po czym weszli do niej jego dwaj synowie oraz młoda dziewczyna. Boromir przyklęknął u stóp ojca, ucałował jego pierścień, po czym przemówił cichym, ale stanowczym głosem:
- Ojcze! To jest Aurelia. Poznaliśmy się już dawno temu. Kochamy się i przychodzę tutaj, aby prosić cię o zezwolenie na ślub, a także o twoje błogosławieństwo.
Kiedy Boromir skończył mówić Denethor podniósł się ze swojego tronu. Jego wzrok był błędny i zamglony.
- Zgodziłbym się na to – rzekł po chwili – ale dzisiaj okazałeś mi nieposłuszeństwo i bardzo się na tobie zawiodłem.
Bracia spojrzeli po sobie. Ich ojciec nigdy nie zachowywał się tak w stosunku do najstarszego syna. Faramir postanowił interweniować.
- Ojcze… - zaczął powoli - Może wolałbyś mnie nie słuchać, ale powiem, że Boromir zawsze myśli o twojej wygodzie i bezpieczeństwie.
Denethor udał, że nie słyszał słów Faramira.
- Nie zgadzam się, Boromirze! – krzyknął w nagłym ataku szału – Ostatnie słowo należy do mnie, a ja mówię nie!
Boromir zamarł. Faramir nie mógł patrzeć na niedolę brata.
- Dlaczego? – wrzeszczał – Dlaczego mu nie pozwolisz?! Dlaczego nie może wziąć ślubu?
Denethor spojrzał na Faramira.
- Nie zrobię tego, bo tak uważam za słuszne! A ty nie będziesz stawał między mną a moim synem!
Faramir umilkł. Te słowa bardzo go zabolały. Poczuł jak łzy napływają mu do oczu, ale jakoś je powstrzymał. Po chwili odezwał się drżącym głosem:
- Prawdziwy ojciec chce dla syna jak najlepiej. Widać ty nie jesteś prawdziwym ojcem.
To mówiąc odwrócił się i odszedł, a Boromir bez słowa zwrócił się w stronę Aurelii i razem w ciszy wyszli z sali.
***
Ciemność ogarnęła Białe Miasto. Gondorczycy zapadli w sen. Jednak dwaj bracia nie mogli tej nocy spać. I nie spali. Starszy z powodu swojej miłości, utraconej miłości. Nie płakał. To nie przystoi rycerzowi. Ale cierpiał. Cierpiał bardzo i wiedział, że nigdy nie zapomni tej nocy. Natomiast drugi, młodszy płakał gorącymi łzami zalewając pościel. Płakał z powodu braku miłości ojca. Czuł się tak, jakby był wydrążony w środku. Jakby był bez duszy, a raczej jego dusza nie mogła zaznać spokoju. Ojciec nie mógł tak traktować syna! W końcu wszystko ustało, łzy przestały spływać po czerwonych policzkach, a Faramir zapadł w głęboki sen. W sen, który przyniósł ukojenie i spokój i pozwolił zapomnieć o tym, co wydarzyło się tego dnia.
Boromir również zasnął. Jemu przyśniła się Aurelia i w głębi duszy wierzył, że kiedyś w końcu spełnią swoje marzenie.
*** KONIEC ***
No, teraz czas na wasze komentarze! Ciekawa jestem..
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Tina Latawiec
Strażniczka Białego Drzewa
Dołączył: 07 Lis 2008
Posty: 3465
Przeczytał: 4 tematy
Skąd: Ithilien
|
Wysłany: Pon 14:20, 06 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Ten komentarz nie będzie całkiem obiektywny, bo:
a) akurat ten temat wymyśliłam ja i w dodatku bardzo mnie ciekawił
b) Faramir
c) moje komentarze nigdy nie są obiektywne i zawsze przesadzam w którąś stronę (od tego powinnam chyba była zacząć tę listę...).
Dobrze, do rzeczy. Podoba mi się to opowiadanie. Jest ciepłe, sympatyczne, dość przyjemnie się je czyta. Bałam się trochę, że wyjdzie ci to przesłodzone, bo tak cały czas narzekałaś, Marysiu... Ale jest dobrze! Ciekawie ujęłaś temat, miałaś na wszystko niezły pomysł. Ładnie opisałaś bawiących się Gondorczyków. I jeszcze Denethor! Nie spodziewałam się go w tym tekście, wiesz? Bo jakoś umysł mi się zakorkowywał, gdy usiłowałam go sobie wyobrazić w Noc Świętojańską. A w twoim opowiadaniu wypadł całkiem prawdopodobnie, jego stosunek do tego święta też.
Teraz minusy. Po pierwsze - mogłabyś trochę doszlifować ten tekst: usunąć powtórzenia, postawić przecinki, poprawić interpunkcję w dialogach (bo w niektórych miejscach szwankuje)... Ale to rzeczy do poprawienia. Po drugie - moim zdaniem trochę za krótkie opowiadanie. Bo teraz według mnie akcja zbyt szybko się rozwija. Mogłabyś to odrobinę "poprzeciągać". Po trzecie - to zdanie:
Cytat: | Tak, to była Aurelia, dziewczę, dla którego Boromir zupełnie stracił głowę. |
Przesadziłaś. Stanowczo.
Podsumowując - są niedociągnięcia, ale i tak mi się bardzo podoba. Brawo!
T.L.
Ostatnio zmieniony przez Tina Latawiec dnia Pon 14:54, 06 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ariana
Kronikarka z Imladris
Dołączył: 03 Maj 2009
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 14:47, 06 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Już ci napisałam wcześniej, że podoba mi się podejście do tematu - na poważnie. Denethor jako osoba, która nie potrafi się bawić - jak najbardziej.
Co mi psuje pomysł, który jest bardzo dobry, to to, że trochę za szybko poleciałaś z akcją. Ledwie mamy przedstawioną Aurelię, a za chwilkę scena w lesie i wyznanie miłości. Ale mogę to jakoś zrozumieć.
Scena rozmowy braci jest najładniejsza z całego tekstu, przynajmniej dla mnie. Sympatyczna i dobrze napisana.
Co mi się nie podobało, to pomysł Faramira pt. "wzium, idziemy po błogosławieństwo i robimy wesele". Scena z Denethorem wydaje mi się nieco naciągana. Nie mogę sobie wyobrazić, żeby Denethor odmówił czegokolwiek Boromirowi, nawet będąc złym.
Zgrzyta mi jeszcze jedna rzecz, a mionowicie interpunkcja. Przydałaby się beta.
Podsumowując - pomysł miałaś dobry, ale wykonanie wymaga dopracowania. No i ta odmowa Denethora trochę grubymi nićmi szyta.
Pozdrawiam i Wena życzę
Ariana
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Śro 23:37, 15 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Marysiu, podobnie jak Lalaith, bardzo mnie zaskoczyłaś. Miało być radośnie, a tu... smutek w Noc Świętojańską. Acz, rozczarowałam się w sumie miło, bo fajnie wiedzieć, że jeden temat można interpretować na tyle sposobów :)
Fik jest... chaotyczny. Akcja leci na łeb na szyję, ani się nie obejrzałam, a tu już koniec. Ops. Szkoda strasznie, bo tekst aż się prosi o rozwinięcie, poprzeciąganie, jak to ujęła Tina. Może weź go jeszcze na wartsztat i już na spokojnie, bez pośpiechu, trochę przerób?
Reakcja Denethora i jego odmowa mnie zastanawiają. Dlaczego tak postąpił? Bo miał zły humor? Czy po prostu, zraniony doświadczeniem ze śmiercią Finduilas, chciał tego domniemywanego bólu oszczędzić Boromirowi? Sama nie wiem.
I dlaczego Boromir tak łatwo się poddał? Przecież jest dorosłym mężczyzną, dumnym rycerzem, a zachował się jak skarcony chłopczyk, któremu odmówiono ulubionej zabawki. Aż chciałoby się go trochę podbuntować ;)
Podsumowując, tekst bardzo ciekawy, z nietuzinkowym pomysłem. Oby tak dalej :)
F.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|