Forum Dolina Rivendell Strona Główna Dolina Rivendell
Twórczość Tolkiena
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

[M] Śmiech

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Dolina Rivendell Strona Główna -> Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lalaith
Slashynka Czarodziejka


Dołączył: 13 Lut 2009
Posty: 2710
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Dorlomin

PostWysłany: Śro 18:52, 21 Paź 2009    Temat postu: [M] Śmiech

Przepraszamprzepraszamprzepraszam. Moje grafomaństwo znów dało o sobie znać. Inspiracją stało się zdjęcie z dzieciństwa z bratem, a dalej się potoczyło. Nic specjalnego, a na dodatek długości świstka z pralni, ale ciekawam, co o tym sądzicie. W Wasze ręce!
Edit: Poprawione błędy i końcówka, dzięki sugestiom Fayuś. Jesteś cudoowna!


Dla Ciebie Arianko, na imieniny. I Tobie Fayerko, bo tekst pojedynkowy powinien być lepszy.

Śmiech


Tata zawsze nazywał cię Lalaith, braciszek zdrabniał do Lai, a mama nazywała się pieszczotliwie Śmieszką. I miała powody, bo ciągle się śmiałaś lub uśmiechałaś, z byle powodu, byłaś najradośniejszym dzieckiem w mieście. Nigdy nie martwiłaś się czymś dłużej, bo jakie zmartwienia może mieć trzyletnia księżniczka?
Zima tego roku była piękna. Pagórki pokryte śniegiem, wprost idealne do zjeżdżania na sankach ze starszym bratem. Zaspy, w których można było zrobić igloo. Wielkie połacie śniegu, na których można było utoczyć wraz z tatą ogromnego bałwana. A po zabawie przychodziło się do domu i mama czekała już z gorącą czekoladą i suchą sukienką. Przebierała cię szybko i otulała pledem, dając do ręki ulubiony kubek pełen pienistego napoju.
Nigdy się nie rozchorowałaś, chociaż płaszczyk i rękawiczki zawsze były przemoczone. Śmiałaś się, gdy mama udawała, że się na ciebie złości. Miałaś przecież tylko trzy latka i byłaś ulubienicą wszystkich.
A gdy nadeszła wiosna, śmiałaś się, bo wokoło było tak pięknie. Zrywałaś dla mamy kwiatki, robiąc z nich małe bukieciki. Wczesna wiosna zamieniła się w późną. Kwitły wtedy takie krzewy, które brat nazywał bzem. Sama nie sięgałaś do nich, ale zawsze prosiłaś tatę, żeby ścinał dla ciebie gałązki z kwiatami, byś mogła robić z nich prezenty dla mamy. Też się śmiał, podobnie jak mama, gdy chodziłaś ze zmarszczonym noskiem, po tym jak Túrin obsypał się uschłymi płatkami.
Lecz kiedy nadeszło lato, nie byłaś już taka wesoła. Mama coraz rzadziej się uśmiechała i ciągle jej nie było. Wyglądała na zmęczoną i chorą. Raz poszłaś za nią, gdy z samego rana wychodziła z domu. Opiekowała się jakąś kobietą, leżącą w łóżku. Gdy cię zobaczyła, naprawdę się wściekła. Odesłała cię do domu, razem ze służącą, która niosła jej kuferek z lekami.
Następnego ranka długo wylegiwałaś się w łóżku. Źle się czułaś, na przemian było ci gorąco i zimno. Twoje ulubione przysmaki, które dostałaś na śniadanie, nie mogły przejść przez twoje gardło. Służące, zaalarmowane dziwnym zachowaniem posłały po Morwenę. Mama pojawiła się przy tobie po kilkunastu minutach. Przyłożyła rękę do twojego czoła, tak przyjemnie chłodną. Sama jej obecność sprawiła, że nabrałaś siły. Rozciągnęłaś usta w słabym uśmiechu, ale w oczach matki nie było radości, a przerażenie. Słyszałaś, jak błagalnie szeptała:
- Eru, nie pozwól by było to to, o czym myślę.
Swym wysokim głosikiem spytałaś:
- Co mi jest, mamusiu?
Mama nic nie odpowiedziała, tylko przytuliła cię mocno.
Kolejnego dnia miałaś wrażenie, że jest jeszcze gorzej. Zdawało ci się, że w twoim pokoju jest różowy olifant, a jego trąbienie rozsadza ci głowę. Wołałaś mamę i tatę, i Túrina, ale nikt nie przychodził. Płakałaś, przestraszona, że cię już nie chcą i nie kochają, że mają nową Śmieszkę. Zmęczona łzami, wkrótce znów usnęłaś. Gdy zaś otworzyłaś oczy, mama była przy tobie, a braciszek zaglądał przez drzwi do komnaty. Nie miał zbyt wesołej miny, ale mrugnął do ciebie. Z tym obrazem pod powiekami ponownie zasnęłaś.
Przez następne dni trwałaś w tym dziwnym stanie, ni to śpiąc, ni to na jawie będąc. Jedyne co pamiętasz, to zatroskana twarz matki przy tobie i od czasu do czasu ponura sylwetka ojca przy mamie.
W dzień Półrocza poczułaś się lepiej. Zjadłaś nawet miseczkę kleiku i wypiłaś kubek czekolady. Przez chwilę pobawiłaś się z Túrinem i poprosiłaś, by przyszła do ciebie mama. Gdy tylko zjawiła się przy tobie, wsunęłaś się w jej ramiona i szepnęłaś:
- Kocham cię, mamo…
Przymknęłaś oczy.
Usłyszałaś szept:
- Kocham się, Śmieszko…
Uśmiechnęłaś się.
Twoje oczy zgasły.
Odeszłaś.


Ostatnio zmieniony przez Lalaith dnia Pią 16:46, 23 Paź 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tina Latawiec
Strażniczka Białego Drzewa


Dołączył: 07 Lis 2008
Posty: 3465
Przeczytał: 4 tematy

Skąd: Ithilien

PostWysłany: Śro 19:57, 21 Paź 2009    Temat postu:

Mam problem z tym tekstem. Bo jest ładny, jest dobry, ale... mało śródziemny, rzekłabym. Niemal jakby działo się w naszym świecie, a nie tam. Aż się ciśnie na usta: "Nic na siłę! Lepiej przerób tego fanfika na własne opowiadanie!". Choć z drugiej strony... Z drugiej strony zastanawiam się, w jaki sposób mogłabyś to wtedy zakończyć. Bo teraz, gdy bohaterka jest nam znana, wiemy przecież, co tak naprawdę było dalej. Hmm, sama już nie wiem.

Ładnie wyszedł ci szczególnie początek. Dobrze uchwyciłaś taki rodzinny, ciepły (zimowy, czekoladowy?) nastrój. W całym tekście czuć, że jest bardzo twój, jeśli wiesz, co mam na myśli.

Mogę się jeszcze poczepiać?

Cytat:
i utulała pledem

Może otulała?

Cytat:
- Co mi jest mamusiu?

Przecinak przed "mamusiu". W paru innych zdaniach podobnie.

Cytat:
Wołałaś mamę, i tatę, i Turina, ale nikt nie przychodził.

Zbędny pierwszy przecinek. I, jak wszędzie, brak kreseczki nad "u" w imieniu.

Podsumowując - ładny tekst, nawet bardzo. Ale naprawdę mam wrażenie, że bardziej pasowałby na twórczość własną. Bo jako fanfik wypada trochę... niekanonicznie? Choć to może złe słowo, nie wiem. Po prostu nie wpasowuje się w realia. Ale mimo wszystko podobało mi się.

T.L.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ariana
Kronikarka z Imladris


Dołączył: 03 Maj 2009
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 22:00, 21 Paź 2009    Temat postu:

Lalaith, dzękuję bardzo za dedykację. Tym bardziej będzie mi głupio, że się poczepiam.
Muszę się zgodzić z Tiną, ten tekst byłby świetny jako twórczość własna. Sugestywnie opisałaś zimę i tę jazdę na sankach, czekoladę i mokre rękawiczki Wink Podoba mi się bardzo sposób narracji, bo to jeden z moich ulubionych, a nieczęsto stosowany.

A teraz pojędzę trochę. Muszę, bo jest trochę logicznych rzeczy, które rzuciły mi się w oczy.
Przede wszystkim, zaraza przyszła jesienią, nie latem.
Dzieci Hurina napisał:
I jakby na potwierdzenie tych słów jesienią owego roku z północy, gdzie nad horyzontem wisiały ołowiane chmury, nadszedł zły wiatr. Zwano go Zły Dech, niósł bowiem śmierć.


Druga sprawa to zabawa z Turinem. Turin również chorował w tym czasie, jest powiedziane, że o śmierci siostry dowiedział się dopiero jak wyzdrowiał. Nie sądzę więc, by mógł się bawić z Lalaith, kiedy sam leżał złożony gorączką.

No i ta czekolada. Nie pasuje do Śródziemia, a zwłaszcza do Dor-Lóminu. Bardziej klimatycznie wyglądałby po prostu kubek ciepłego słodkiego mleka.

Co jeszcze mnie uderzyło, to wzmianki o ojcu. Nie wiem, czy trzylatka mogłaby mieć tak dużo wspomnień o ojcu, którego praktyucznie cały czas nie było w domu. Pięknie ten opis wygląda, ale tu powtórzę to, co wspomniałam wyżej, a co wcześniej napisała Tina - to pasuje do indywidualnego tekstu, albo gdyby ta Lalaith była twoją postacią.

Podsumowując - tekst jest dobry i podobał mi się, ale czytałam go tak, jak czytam opowiadania, nie jak fanfiki. Brakuje mi jakiegoś mostu między tym opowiadaniem a Śródziemiem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Śro 23:56, 21 Paź 2009    Temat postu:

Lai, również dziękuję za dedykację :) Ale będę się upierać - ustalamy, że nasz pojedynek był równy. I już. Bez orwellowskiego "równiejszego" ;)

Wiesz, lubię te dawki ciepła w twoich miniaturkach. I lubię teksty o dzieciństwie, bo sama lubię do tych uroczych czasów powracać.

Ale... (tak, też będę zrzędzić! xP)

Że tak zacytuję z Barei, wypadało by obliczyć procentowo zawartość fika w fiku. Bo tu oscyluje to na granicy ok. 30%. Dziewczyny już to napisały - "Śmiech" o wiele lepiej by się bronił jako tekst własny, odfandomiony. Tak wydaje się trochę wtłoczony w te tolkienowskie ramy na siłę.

Zdziwiła mnie też kreacja Hurina w tej miniaturce - jawi się tu jako naprawdę fajny, troskliwy tata, a tak naprawdę był to twardy, surowy wojownik. Nie neguję jego miłości do córki, ani tych rodzicielskich odruchów, ale wolałabym go ujrzeć raczej jako "tego nieobecnego ojca", który trochę nie pasuje do dziecięcego świata. Zastępuje go matka - kochana, wrażliwa.

Nie podobała mi się też końcówka - gdyby ktoś nie znał historii Lalaith, to mogłoby mu się zdawać, że dziewczynka ozdrowiała. A przecież tak nie było. I wyszło trochę niezgrabnie - jakbyś się trochę bała zepsuć tą delikatną, eteryczną konstrukcję tekstu, wprowadzając dramatyczny akord na końcu. A to by mu wyszło na dobre - uwypukliłoby kontrast między początkową sielanką, a końcowym dramatem. Bo śmierć dziecka jest tragedią. I właśnie zabrakło mi bardzo jakoś zaznaczenia tego.

Podsumowując - mam mieszane uczucia. Bardzo, bardzo podobałoby mi się to jako tekst własny, a nie jako fanfik ;)

Ale styl jak najbardziej w porządku, błędów nie zauważyłam (zresztą, ledwo patrzę na oczy, więc było to mało prawdopodobne xD), więc - gratuluję i trzymam kciuki za następne twoje utwory!

Howgh.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Dolina Rivendell Strona Główna -> Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin