|
Dolina Rivendell Twórczość Tolkiena
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ariana
Kronikarka z Imladris
Dołączył: 03 Maj 2009
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 21:19, 05 Maj 2009 Temat postu: [M] Ostatni sen |
|
|
Zaryzykuję i wrzicę również tę miniaturkę. Zarzucono mi, że w zasadzie powtórzyłam fragment histori Aragornai Arweny zamieszzcony w dodatkach. Wiem, że nie powinnam się bronić, ale próbowałam spojrzeć na ostatnią scenę Aragorna i Arweny od strony uczuć.
Ostatni sen
- Już czas, Arweno.
Słowa dawno przebrzmiały echem w komnacie, a ona nadal stała nieruchomo. Wiedziała, że nadejdzie chwila, w której go utraci, a mimo to łudziła się ciągle, że to jeszcze nie teraz, że kolejne minuty będą oddalać ją od momentu, który był dla niej końcem. Gdy podejmowała decyzję, lata temu, uznała, że chwile szczęścia są warte ceny, którą będzie musiała zapłacić. Teraz, po latach, również nie umiała żałować wyboru. Wtedy sądziła, że jest przygotowana na zapłatę. Teraz, w jednej chwili odniosła wrażenie, że mądrość elfów uleciała nagle, pozostawiając ją samą. Nie była jeszcze gotowa. Wobec długich wieków życia, lata spędzone u boku Aragorna wydały jej się ledwie tchnieniem. A mimo to postanowiła, że zachowa dumę swego rodu, choć nie była jeszcze gotowa na rozłąkę. Wątpiła, czy kiedykolwiek będzie.
Aragorn podszedł do niej i delikatnie ją obrócił, tak, by stanęła do niego przodem. Zachowała spokój, milczała, ale w jej oczach dojrzał smutek, który odbijał się również w jego oczach. Milczeli oboje, w ciszy rozumieli się równie dobrze, a może nawet i lepiej niż w rozmowie. W końcu Aragorn przerwał ją ponownie.
- Wiesz, że to musi nastąpić. Dano mi przywilej wybrania godziny końca. Pora z niego skorzystać.
Nie umiała pozostać w milczeniu, musiała spróbować. Pozwoliła dojść do głosu desperacji, choć przedtem obiecywała sobie, że jej nie dopuści.
- Czy naprawdę już teraz? Czy nie moglibyśmy choć chwilę jeszcze zostać razem? – nie wierzyła, że te słowa przeszły jej przez gardło, a jednak tak było. Nie miała nadziei, wypowiedziała te słowa tylko po to, by je powiedzieć; nie miały znaczenia. Wiedziała to, nim jeszcze przebrzmiały, widziała odpowiedź w jego oczach. Ten smutek, który zasnuł pogodne zwykle oblicze Aragorna, mówił wszystko. Tak musiało być.
- Chcę odejść w blasku chwały, z godnością i dumnie wzniesioną głową. Czy mam czekać, aż siły mnie opuszczą i zapomnę swego i twego imienia? Nie, Arweno, to by było dla ciebie zbyt ciężkie, widzieć mnie jako zaledwie cień tego człowieka, którym zawsze byłem i którego znałaś. Na mnie już czas.
Nie znalazła argumentów, którymi mogłaby podważyć słuszność jego słów. Nadeszło to, przed czym przestrzegał ją Elrond, nim dokonała wyboru. Utraci wszystko, co kocha, i odejdzie w cień, zapomniana przez ludzkość.
- Arweno, mój koniec nie musi być twoim końcem. Wróć do przystani, popłyń do nieśmiertelnych krajów, do ojca – szepnął Aragorn. Nie tylko dla niej ta chwila była ciężka. Miał świadomość, że gdy on odejdzie, ona będzie trwać, a życie będzie z niej uchodzić powoli, kropla po kropli. Chciał, by była szczęśliwa, ale wiedział, że to nie nastąpi. Dlatego prosił po raz kolejny, by podążyła śladem innych elfów. Chciał dać jej nadzieję, odejść ze świadomością, że Arwena nie zostanie skazana na samotność.
- Nie ma już statku, którym mogłabym odpłynąć do Nieśmiertelnych Krain. Wiesz o tym tak samo jak ja. Wszystkie elfy opuściły Śródziemie. Nie ma wśród nich miejsca dla mnie. Wybrałam los śmiertelniczki i tą drogą będę podążać aż do końca.
Milczenie było ich najlepszym przyjacielem. Wystarczało za wszystkie słowa i gesty. Cisza panująca w komnacie była przepełniona smutkiem, lecz nie przytłaczająca. Otulała oboje całunem pożegnania w tych ostatnich wspólnych chwilach. Trwali tak długi czas w spokoju, ciesząc się swoją obecnością. Nie chcieli rozpaczać, by te godziny uczynić pięknymi. Dla Aragorna miały być one ostatnim sennym marzeniem, dla Arweny – ostatnim wspomnieniem. Słońce wlewało się przez przejrzyste okna, oświetlając ich sylwetki, a oni patrzyli na siebie, chcąc wyryć w pamięci każdy, najdrobniejszy szczegół. Gdy ostatnie czerwone promienie zgasły i komnatę zalała ciemność, Aragorn wziął delikatnie Arwenę za rękę i poprowadził do drzwi. Długą wydawała się być droga, którą przebyli. Szli, niezauważeni przez nikogo. Aragorn spoglądał wokoło, ciesząc się pięknem miasta, które zdołał odbudować z ruiny, jaką było po wojnie. A gdy byli już u celu, na wzgórzu wśród grobowców, zaczął śpiewać cichym głosem:
Żegnaj mi, kraju pod północnym niebem!
Na wieki będę błogosławił ciebie,
I w pełnym blasku gorącego słońca
Luthien Tinuviel widziałem tańczącą,
A jej piękności i głosu słowika
Nikt nie wysłowi w mowie śmiertelników.*
Arwena rozpoznała słowa pieśni, którą śpiewał Aragorn, gdy spotkali się po raz pierwszy. Historia zatoczyła koło – stanęli bowiem znów na początku, który był zarazem końcem. Przez wieki znała tę pieśń i śpiewała ją, nie wiedząc, że spotka ją ten sam los, który spotkał Luthien. Mimo że nawet teraz nie umiała żałować decyzji, nie mogła nie poprosić Aragorna jeszcze raz, by odwlókł moment rozstania. Wyrzuciła z siebie gorzkie słowa, lecz Aragorn nie odpowiedział. Przygarnął ją do siebie i pocałował, ten jeden, ostatni raz. Odezwał się dopiero po dłuższej chwili:
- Nie będę szukać słów pocieszenia dla ciebie, bo nie znajdę takich. Taki był nam los pisany i takim go przyjęliśmy, ukochana. Nie teraz czas zmieniać cokolwiek. Na mnie nadeszła już pora, więc i na ciebie niedługo nadejdzie – to mówiąc ułożył się na kamiennym łożu, jakby nagle ogarnęło go ogromne znużenie. Arwena siedziała i patrzyła, jak powoli uciekają z niego siły. Gdy myślała, że już nie otworzy oczu, Aragorn spojrzał na nią i szepnął jeszcze:
- Żegnaj, Gwiazdo Wieczorna.
- Estelu! Estelu! – zawołała Arwena, lecz Aragorn nie usłyszał jej już. Zasnął, a jego oblicze było spokojne, jak gdyby nigdy nie imały się go żadne troski i cierpienia. Pozostała sama, jedyna żywa istota pośród pradawnych królów, do których dołączył Aragorn. Trwała nieruchomo aż do momentu, gdy pierwsze promienie słońca rozświetliły niebo.
- Z nastaniem świtu blaknie Gwiazda Wieczorna – szepnęła sama do siebie i wstała od wezgłowia. Ostatni raz obejrzała się za siebie. Kamienne łoże stało majestatycznie wśród grobowców starożytnych. Aragorn spał, lecz w tym śnie nie było już życia. Otuliła się podróżnym płaszczem i odeszła w milczeniu, bowiem wszystkie słowa zostały już wypowiedziane.
*Pieśń Pożegniania, Silmarillion
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Tina Latawiec
Strażniczka Białego Drzewa
Dołączył: 07 Lis 2008
Posty: 3465
Przeczytał: 4 tematy
Skąd: Ithilien
|
Wysłany: Pią 14:44, 08 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Podobne to opowiadanie do książkowej historii Arweny i Aragorna, owszem. Lecz i tak jest ładne. Tak samo, jak i w innych tekstach, świetnie opisałaś uczucia przez co opowieść, mimo że teoretycznie dobrze znana, znowu wzrusza.
Mam jedną małą uwagę.
Cytat: | Milczeli oboje, w ciszy rozumieli się równie dobrze, a może nawet i lepiej niż w rozmowie. W końcu Aragorn przerwał ją ponownie. |
Ten fragment dziwnie brzmi. Tak jakby Aragorn przerywał rozmowę, a nie ciszę...
Cóż więcej mogę napisać? O pomyśle ciężko się wypowiedzieć, bo faktycznie opowiedziana ta sama historia co w dodatkach. W każdym razie - podobało mi się.
T.L.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pią 18:28, 11 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Ariano!
Zapoznałam się po części z komentarzami do tego tekstu na mirriel i absolutnie nie zgadzam się co do tego, że ff nie jest ciekawy, jeśli polega na dogłębniejszym przedstawieniu sceny, która już miała miejsce w oryginale kanonu.
Wręcz przeciwnie, uważam to (o ile jest dobrze napisane) za jeden z najbardziej interesujących mnie tematów. Znamy fakty, to prawda, ale one nie są w stanie zaspokoić głodnego fanatyka, tak, jak właśnie tego typu piękna łatka.
Bo taki właśnie jest twój tekst - piękny. Jedyne co mi się nie podoba to długość. Zdecydowanie za krótki! I najbardziej odczułam to przy końcówce. Moim zdaniem poleciałaś za szybko, taki moment jak (jakby nie patrzeć) śmierć Aragorna, zdecydowanie wymaga głębszej, wolniejszej analizy. Moment ten zaczyna się od wypowiedzi Estela "Nie będę szukać słów pocieszenia (...)" i trwa do końca.
Mimo to jednak, całość uważam za coś wspaniałego. Być może dlatego, że to ten najbardziej ukochany fandom, ciągle dostarcza mi wzruszeń (co nie zdarzyło mi się jeszcze przy żadnym innym fandomie). Muszę się do czegoś przyznać. Po raz pierwszy, przy czytaniu fanficka uroniłam łezkę. Rozgryzłaś mnie!
Tragizm postaci, mimo że znany, jest dla mnie tak niesamowicie rzeczywisty, i właśnie - prawdziwie wzruszający. Perełek znalazłam sobie tyle, że nawet nie jestem w stanie ich wypisać, bo zacytowałabym tu ogromną ilość zdań.
Czekam kochana na więcej i więcej takich tekstów.
Kłaniam się nisko.
Mika
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pią 18:28, 11 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Nie 18:58, 20 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Bardzo lubię takie kanoniczne łatki, które rzucają światło na wydarzenia mało znane, lub opisane zbyt pobierznie, nieciekawie. Dlatego nie rozumiem zarzutów pod adresem wtórności, lub braku oryginalności. Każdy ma przecież prawo opisać daną sytuację z innej perspektywy - swojej, drugiego bohatera, kogoś, kto stał z boku. Takie zaglądanie za kulisy, które są równie ciekawe jak sama scena.
"Ostatni sen" jest miniaturką na pewno ładną, przemyślaną, ale trochę melodramatyczną :) Owszem, podoba mi się bardzo, ale nie wpasowała się w moje gusta. Ja mam dziwne zamiłowania do fików niepokojących, groteskowych, czarno-humorycznych, z tzw. pazurem. I tego pazura mi trochę zabrakło, Arianku.
Miałam wrażenie, że Aragorn i Arwena grają, muszą wypowiedzieć określoną liczbę słów, uronić określoną liczbę łez, wykonać określoną liczbę gestów. A przecież w środku nich są emocje, czuć je w tym tekście. Arwenie właśnie wali się świat, a ona jest bezradna. Po bezradności normalną reakcją jest gniew, potem zasklepienie się w swoim bólu. Tu tego nie zobaczyłam, a bardzo bym chciała.
Ale wiesz co? Wzruszyłam się. I aż mi głupio, ale się naprawdę wzruszyłam. Bo perfekcyjnie grasz na uczuciach, ot co.
Przepraszam, że znowu mi taki nieskładny komentarz wyszedł. Nie umiem kompletnie wyrażać swoich opinii ;) Po prostu chciałabym cie też zobaczyć w repertuarze bardziej radosnym, co ty na to?
Pozdrawiam serdecznie i wena życzę!
P.S. Tak jeszcze o Aragornie i Arwenie - zawsze mnie zastanawiał motyw dojrzałości obojga. Arwena żyła bardzo długo, ale jej życie raczej nie obfitowało w wydarzenia tragiczne, czy traumatyczne, co mogłoby ją obdarzyć życiowym doświadczeniem. Żyłą sobie raczej szczęśliwie, jak to elfy. A Aragorn? Tułaczka po Śródziemiu, wojna, śmierć matki, rozstanie z ukochaną, dylematy moralne w sprawie swojego przyszłego królowania, w końcu sam udział w Drużynie... Które z nich pierwsze dorosło? Jak się dogadywali? Chciałabym o tym poczytać, a wiem, że nikt tego nie napisze tak, jak ty. Tak więc - zawieszam tą sprawę w przestrzeni i mam nadzieję, że kiedyś dasz nam na to odpowiedź w postaci kolejnej świetnej miniaturki :)
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Nie 18:59, 20 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Śro 19:25, 30 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Komentowałam ten tekst wieki temu na Mirriel, ale postanowiłam przeczytać go raz jeszcze. Losy Arweny i Aragorna, wielka miłość i ogromne wyrzeczenie. Bardzo żal mi rodziny Arweny, która przecież tak wiele już straciła. Elrond utracił brata, rodziców a nawet opiekuna, Maitimo. A na końcu jego córka wybrała życie człowieka. Była zapewne szczęśliwa, może tylko biała wieża przytłaczają trochę w porównaniu do górzystego Imladris. Ale miała mężczyznę, którego kochała.
Zawsze czytając o losach elfów i ludzi miałam nadzieję, że mimo wszystko Eru stworzył dla nich wspólne miejsce po śmierci.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|