Forum Dolina Rivendell Strona Główna Dolina Rivendell
Twórczość Tolkiena
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

[M] Wypalony

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Dolina Rivendell Strona Główna -> Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ariana
Kronikarka z Imladris


Dołączył: 03 Maj 2009
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 23:53, 20 Lut 2011    Temat postu: [M] Wypalony

Zaryzykuję. W ten tekst wlałam wszystkie smutki i troski odstatnich dwóch miesięcy. Przyszedł, zmusił do napisania, i poszedł. Ostrzegam tylko, że jest przeraźliwie smutny.
Przepraszam za moją nieobecność ostatnimi czasy, muszę sobie parę spraw w życiu poukładać.
mam nadzieję, że będzie wiadomo, o kim to jest


Wypalony

Dolina Godryka, 3 listopada 1981

- To nie takie proste. Już nie.
Słowa zawisły w powietrzu, a cisza zdawała się gęstnieć z każdą chwilą. Co mógł powiedzieć? Czy mógł…? Nie mógł. Nie mógł i doskonale o tym wiedział. Za dużo prawdy kryło się w tych dwóch prostych zdaniach. Prawdy zbyt bolesnej, by chciał ją do siebie dopuścić. Kiedyś… kiedyś wszystko wydawało się proste, nie było rzeczy, której nie można byłoby zrobić, problemu, którego nie dałoby się rozwiązać. Zdawało mu się, że nie dni, nie miesiące, nie lata nawet, lecz całe stulecia upłynęły od czasu, gdy młodzieńczy zapał był motorem napędowym do wszelkich, nawet najbardziej zwariowanych działań. A teraz… spoglądał na tamten czas jak przez grubą zasłonę mgły, a może snu? Patrzył jak na coś, co nigdy nie było jego udziałem. Patrzył prawie z wyrzutami sumienia na chwile, które zdawały się być ukradzione komuś innemu. Bo to przecież nie mogło być jego życie. Nie pamiętał już, kiedy na jego twarzy gościł zwyczajny uśmiech, nie będący z trudem wymuszonym grymasem. Jak mógłby? Nic już nie było takie proste, nawet uśmiech zdawał się należeć do tamtego poprzedniego życia.

Miał dwadzieścia dwa lata. Był wypalony.

Nie potrafił choćby w myślach powrócić do marzeń. Nie umiał już nawet wspomnieć tego, czym żył jeszcze niedawno, a co okazało się być tylko dziecięcym złudzeniem. Cały świat, wszystko, co dotąd znał, było fikcją, urojeniem cieszącego się życiem nastolatka. Mówią, że nadzieja umiera ostatnia. A co ma zrobić człowiek, którego nadzieja zginęła już dawno, przysypana gruzami, opłakana łzami tych, co przeżyli, ukwiecona bukietami złożonymi na grobach tych, którzy nadzieję zabrali ze sobą w zaświaty? To nie nadzieja umiera ostatnia. Po niej pozostaje jeszcze wrak człowieka, utrzymywany przy życiu, no właśnie, czym? Uporem? Determinacją? Czy może już tylko tym, by choć jedną chwilę pozostać jeszcze na ziemi, żeby choć raz skosztować ulubionej szarlotki czy po prostu spojrzeć w słońce i poczuć na powiekach rozkoszne ciepło? To jedna z tych rzeczy, których człowiek nigdy nie chce się dowiedzieć. A gdy się dowie, prawdopodobnie nie jest już tym samym człowiekiem.

Miał dwadzieścia dwa lata. Równie dobrze mógłby mieć sto dwadzieścia dwa. Czy to miało jakiekolwiek znaczenie? Jego wiek znaczył tak samo niewiele jak to, że gdzieś tam miał rodzinę, czy jak to, że lubił kolor niebieski. To, co miało kiedyś znaczenie, już umarło. Wraz z tym wszystkim umarło to, co znaczenia nie miało.

Człowiek jest w stanie znieść wiele, więcej, niż zwykle przypuszcza. Tylko gdzie jest ta granica, po przekroczeniu której pozostaje już tylko powłoka? Pierwsze zgubione idee? Utracona miłość? Po pewnym czasie wszystko wydaje się płytkie, niewarte uwagi. Co wyznacza granicę? Pierwsze znalezione ciało osoby, którą się znało? Pierwszy pochowany przyjaciel? A może ostatni? Z czasem jeden pogrzeb zlewa się z drugim, wydarzenia plączą się, otaczają się murem, który sprawia, że wszystko przestaje być rzeczywiste i staje się jednym, wielkim, nierealnym, a zarazem prawdziwym koszmarem.

Ten, który stracił wszystko, może szukać już tylko śmierci, ale śmierć jest okrutna. Potrafi odebrać człowiekowi to, co kochał, a jego samego zostawić, jakby był pionkiem w jakiejś makabrycznej grze. Mówią także, że samotność zabija. Jakże by chciał, żeby tak było! To jednak byłoby zbyt… proste? Zbyt… łaskawe? Tylko co on takiego zrobił? A może – czego nie zrobił? Tylko co jeszcze mógłby?

Miał dwadzieścia dwa lata. Świat nie mógł mu już nic zaoferować. Wszystko to, co miał, zostało mu odebrane. A to, co otrzymał, było kolejnym przekleństwem. Co go jeszcze trzymało? Nic.

- Nic nie jest proste – odpowiedział w końcu. – Nigdy nie było. I nie będzie.

Trzask aportacji jeszcze długo odbijał się od świeżych nagrobków jego najbliższych przyjaciół, a gorycz zawodu i zdrady w jego sercu miała mu towarzyszyć już chyba zawsze. Siwowłosy mężczyzna patrzył jeszcze na puste miejsce, które pozostało po młodym człowieku. Pomyślał, że on także należy już do umarłych, że i jemu można by już dzisiaj, za życia, wystawić pomnik nagrobny.

„Miał dwadzieścia dwa lata. Zginął wypalony światem.”
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Isena
Główny obsługiwacz respiratora


Dołączył: 12 Sie 2009
Posty: 724
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Fangorn

PostWysłany: Czw 0:26, 17 Mar 2011    Temat postu:

Cóż, mam mieszane uczucia, jeśli mam być szczera. Podoba mi się zdanie przewodnie i kilka innych m.in:
Cytat:
Nic już nie było takie proste, nawet uśmiech zdawał się należeć do tamtego poprzedniego życia.

czy
Cytat:
Miał dwadzieścia dwa lata. Równie dobrze mógłby mieć sto dwadzieścia dwa. Czy to miało jakiekolwiek znaczenie? Jego wiek znaczył tak samo niewiele jak to, że gdzieś tam miał rodzinę, czy jak to, że lubił kolor niebieski. To, co miało kiedyś znaczenie, już umarło.

Ładne, takie bardzo plastyczne. Działa na mój mniej czy bardziej związany ze sztuką umysł.

Jednak, wydaje mi się, że tekst całościowo jest trochę przyciężki. Przesadziłaś z goryczą. Taki Remus (bo to o Remusie, prawda?) trochę mnie irytuje. Tak, wiem, stracił przyjaciół, w sumie wszystkich, każdego w inny sposób, bolała go bezsilność i swoje wilkołactwo, ale wydaje mi się, że wolał się nad sobą poużalać niż żyć dalej, zrobić krok wprzód.
Podoba mi się motyw powtarzalności zdań, buduje klimat. I nie pasują mi trochę te nowe nagrobki na końcu, w sumie całe zdanie o trzasku odbijającym się od mogił jakoś mnie nie przekonuje. Bardziej pasowałaby mi pusta ulica czy coś w ten deseń. Podoba mi się wstęp, ładne, zgrabne rozpoczęcie, chce się dalej czytać.
Cieszę się, że pojawiło się coś do fandomu Potterowego. I czekam aż napiszesz coś o Remusie i Tonks.
To było zdanie grafomańskiego laika^^
Weny, weny, weny!
Pamiętaj, ja czekam Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Dolina Rivendell Strona Główna -> Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin