|
Dolina Rivendell Twórczość Tolkiena
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Marysia
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pią 20:03, 25 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Mmm... Ja oglądałam "Gwiezdne Wojny", jak byłam taka minimalna i pamiętam, że mnie to tak interesowało, że tragedia! ;] Z moimi fazami, to jest tak, że jak już coś mnie wciąga, to gadam o tym non stop od rana do wieczora. Rok temu, jak puścili Star Wars w telewizji, to rzuciłam się i sterroryzowałam domowników, mówiąc, że muszę oglądać. I oglądałam, rzecz jasna! ;] Od tamtej pory na przerwach w podstawówce dostawałam głupawek i łaziłam po korytarzu drąc się na całe gardło "Padme!" i mówiąc do czwartoklasistów "Biedne kadety"! xD Wiem, dość dziwnie to brzmi, ale cóż... A moimi ulubionymi postaciami są Padme (a jakże, a jakże ), Anakin, Obi - Wan... Chewbaaka xD Naprawdę, genialne!
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Tina Latawiec
Strażniczka Białego Drzewa
Dołączył: 07 Lis 2008
Posty: 3465
Przeczytał: 4 tematy
Skąd: Ithilien
|
Wysłany: Pią 20:11, 25 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Wiem, że offtopuję, wiem! Przepraszam! ;)
Cytat: | Od tamtej pory na przerwach w podstawówce dostawałam głupawek i łaziłam po korytarzu drąc się na całe gardło "Padme!" i mówiąc do czwartoklasistów "Biedne kadety"! |
My w zeszłym roku zbiorowo (3/4 klasy) nuciliśmy Vaderową muzyczkę na matmie. Ale się nauczycielka wściekała. XD
T.L.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marysia
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pią 20:45, 25 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Ty się nie zdziw, jak ci powiem, że Piotrek z mojej obecnej klasy robi to samo, tylko że na wszystkich lekcjach! xD
A ja uwielbiam tą Vaderową muzyczkę! Mmm... Aż sobie posłucham...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tina Latawiec
Strażniczka Białego Drzewa
Dołączył: 07 Lis 2008
Posty: 3465
Przeczytał: 4 tematy
Skąd: Ithilien
|
Wysłany: Pon 21:06, 15 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Temat zdechł (czy może ómarł?) już dość dawno. Czyżby nikt na Dolince nie oglądał nic ciekawego? ;)
„Paranssus. Człowiek, który oszukał diabła.” (mam nadzieję, że tak to się powinno pisać). Hmm… Albo to trochę głupie jest, albo to ja jestem głupia. Bo w moim odczuciu jest to film typu „dobrze żarło, ale zdechło”. Zapowiadało się ciekawie, ale ta końcówka… Nie wiadomo, o co w niej chodzi. Ze wskazaniem na to, że nie chodzi o nic. Ogólnie, jak to kiedyś ktoś rzekł, taka „sztuka dla sztuki”. Dobra gra aktorska, ładne efekty, sceneria, muzyka… Ale fabuła pozostawia spory niedosyt. Albo to ja jestem jakaś niepełnosprytna i nie rozumiem po prostu tego filmu.
„Sherlock Holmes”. Kocham. Ten. Film. Że tak sama siebie zacytuję: „Szczyt głupoty. Ale jaki fajny!”. Wszystko jest kompletnie nieprawdopodobne, w ten nieprawdopodobny sposób, jaki dotąd zaobserwowałam tylko w filmach w stylu „Indiany Jonesa”. Jednym słowem tak nieprawdopodobne, że aż wzroku nie da się oderwać. Niesamowicie wciąga. Całość ma świetny klimat (no wiecie – szarobura sceneria w strugach deszczu, cylindry, meloniki, powiewające pelerynki, kraczące wrony, zmartwychwstający geniusz zbrodni… - buhuha!^^). Sherlock jest rozbrajający, a jego dialogi z Watsonem tak błyskotliwie zabawne, że aż rżałam ze śmiechu. Właśnie, mówiłam już, że kocham Watsona? Poza tym eksperymenty na psie, wisielec, francuski wielkolud, Mary… Hihihi.
Muzyka naprawdę niesamowita, wpada w ucho i świetnie się wkomponowuje w całość. Dotąd nucę jej fragmenty. I scena w tej… stoczni? Macie czasem tak, że jakiś fragmencik filmu oczaruje was całkowicie, bo wydaje się dopracowany po prostu do perfekcji? Ja miałam tak tutaj. Taki drobiazg, a cieszy.
I w ogóle! Cudeńko. Nieprawdopodobne, ale/więc cudeńko.
Mówiłam już, że kocham Watsona?
T.L.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Isena
Główny obsługiwacz respiratora
Dołączył: 12 Sie 2009
Posty: 724
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Fangorn
|
Wysłany: Pon 21:30, 15 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Tina Latawiec napisał: | „Paranssus. Człowiek, który oszukał diabła.” (mam nadzieję, że tak to się powinno pisać). Hmm… Albo to trochę głupie jest, albo to ja jestem głupia. Bo w moim odczuciu jest to film typu „dobrze żarło, ale zdechło”. Zapowiadało się ciekawie, ale ta końcówka… Nie wiadomo, o co w niej chodzi. Ze wskazaniem na to, że nie chodzi o nic. Ogólnie, jak to kiedyś ktoś rzekł, taka „sztuka dla sztuki”. Dobra gra aktorska, ładne efekty, sceneria, muzyka… Ale fabuła pozostawia spory niedosyt. Albo to ja jestem jakaś niepełnosprytna i nie rozumiem po prostu tego filmu. |
Wyszłam z tego filmu z miną z serii "Aleosochozi?!". Przejechałam pół Poznania aby dostać się do kina, w którym grają ten film o przyzwoitej godzinie. W sumie głównie i jedynie dla Johnny'ego Deppa, więc wyobraźcie sobie moje rozczarowanie, gdy okazało się, ze w całym filmie był może... 3 minuty? Tak, efekty były cudowne, wszystkie sceny w umyśle rzeczonego Pana Doktora niezapomniane. A i pokochałam Diabła
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pon 21:35, 15 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
To ja się przyznaję bez bicia, że nie oglądałam "Parnasusa" ... W ogóle z tego co tu przeczytałam to wielu filmów nie kojaże, a reszta obiła mi się o uszy ale też nie obejrzałam xD
Ale za to nie widziałam tutaj (może przegapiłam) musical Rent, który bardzo lubię xD
Przepadam także za serialem (niestety po Angielsku - nie tłumaczyli na polski a szkoda xD) Heartland ;D
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pon 21:46, 15 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Czw 15:32, 18 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
"Dynastia Tudorów". Oglądam odcinek na miesiąc, inaczej się u mnie nie da , ale uważam, że to świetny serial.
"Asterix na olimpiadzie". Cudo. Uwielbiam Obelixa, Asterixa, Romantixa (czy jak mu tam było...), druida (nie wiem, jak on tam miał... Coś na "P" w każdym razie), Idefixa (czy cóś podobnego; poprawcie, jak źle; chodziło mi w każdym razie o tego psiaka) i w ogóle cały film. A Brutus! Brutus był cudowny, a szczególnie jego usilne starania, by zabić Cezara, o tak .
|
|
Powrót do góry |
|
|
Isena
Główny obsługiwacz respiratora
Dołączył: 12 Sie 2009
Posty: 724
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Fangorn
|
Wysłany: Czw 16:47, 18 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Serina napisał: | druida (nie wiem, jak on tam miał... Coś na "P" |
Kochany Panoramix!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aeria
Szara Eminencja
Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 1416
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Gondor
|
Wysłany: Czw 23:36, 18 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Tak, kochany Panoramix! Asterix i Obelix to filmy animowane mojego dzieciństwa... Oglądałam wszystkie. A te zwykłe... Nie widziałam '...na olimpiadzie'. Jakoś się nie złożyło...
Wracając do tego, co chciałam napisać (zrobiłam sobie nawet wcześniej listę, żeby nie pozapominać ;])...
1. Indiana Jones. Kocham go po prostu. Wszystkie części. A Harrison Ford jest świetnym aktorem. Kit, że dopiero w 2009 dowiedziałam się, że tak nazywa się aktor grający Indiego xD Jakoś nikt mnie nigdy nie uzmysłowił, dopóki nie puścili całej trylogii na tvnie i gdzieś w środku drugiej części tata nie powiedział czegoś w tym stylu: 'Harrison Ford gra jeszcze "gdzieś tam". Ja na to: 'Kto? W czym on grał? (żebym pokojarzyła aktora tata mi zawsze wymienia mi filmy, w których dany osobnik grał) A tata taki facepalm i: 'Indiana Jones' xD
A 'Królestwo Kryształowej Czaszki' podobało mi się. Oglądałam jakoś w styczniu (bo leciało na HBO o ile się nie mylę i tata mi nagrał ^^). Muszę przyznać, że faktycznie trochę może i odbiega od poprzednich filmów. Ale to nie umniejsza przyjemności z oglądania. Wątek z kosmitami przypadł mi do gustu. Może oklepany, ale chyba pasuje do klimatów Indiany Jonesa.
2. Quo vadis. Za Bogusława Lindę. <3 Poza nim to nie wiem, za co tak go lubię. Książka Sienkiewicza jest po prostu świetna, może to dla tego. Lubisz książkę=lubisz film. (nie zawsze, ale w tym przypadku dla mnie okazało się to prawdą)
3. Seksmisja (jak już jestem przy polskich filmach...) Historia bardzo wciągająca, świetne dialogi. Mogłabym oglądać godzinami. Nie lubię rodzimego kina, jakoś mnie tak... Wkurza. I tyle. Nie trawię 'Misia' czy innych wyżej wymienianych przez koleżanki. Ale 'Seksmisja' to wyjątek.
4. Władca Pierścieni naturalnie ;] Świetne efekty, wszystko takie prawdziwe... Zawsze jak przysiądę sobie z zamiarem obejrzenia to czuję się, jakbym przechodziła przez 'gwiezdne wrota' do Śródziemia ;] No i do tego ubóstwiam Viggo Mortensena. I Billy'ego Boyda. (jedni z moich ulubionych aktorów)
5. Harry Potter. Cztery pierwsze części bardzo lubię, piątą tak strasznie skrócili, że... No, lepiej jak nie dokończę ^^'' Cały film czekałam na jedną scenę, bo byłam bardzo ciekawa, jak ją zrobią, a tu ni ma. Ni ma. NI MA. I mi się tak dziwnie zrobiło. Byłam smutna i zła zarazem. I dlatego lubię tylko cztery pierwsze części.
Podoba mi się gra Ruperta Grinta (Ron Weasley). Widziałam z nim jeszcze jeden film, 'Nauka jazdy'. Taki jakiś dramat czy coś... Nawet ujdzie. Oglądałam ze względu na aktora (główna rola, więcej czasu ekranowego). Nie polecam, chyba że ktoś chce się pogapić na Grinta ;]
6. Ewolucja. Nie wiem, czy ktoś kojarzy... Na ziemię spadł meteoryt, w zastraszającym tempie zaczęło się na nim i wokół niego rozwijać życie, naukowcy to badali... Kosmici się rozwinęli do naczelnych, zabili kilku ludzi, potem ludzie chcieli ich zniszczyć itd. itp. et cetera... Grał tu David Duchovny (jako Ira Kane), za którym przepadam. Film ogólnie interesujący, tak jak 'Seksmisję' mogłabym oglądać bez przerwy.
7. Step up 2. Jakoś w I czy II gimnazjum byłam na tym w kinie z klasą. Ogólnie byłam przeciwna temu filmowi, kolejny szmelc o tańcu. Ble. Ale po obejrzeniu okazał się całkiem fajny. Można obejrzeć ze względu na muzykę i taniec. Bo muzyka taka współczesna, byłam mile zaskoczona, kiedy okazało się, że jeden z bohaterów ma na komórce piosenkę, którą akurat cały czas wtedy słuchałam ;] Ulubiona postać (bo nie ulubiony aktor) - Łoś (ang. Moose). Taki trochę ciapowaty, miły, przyjacielski... Aż bym normalnie wzięła i wyściskała ;]
8. Pani Doubtfire. Za Robina Williamsa i niekonwencjonalność. Świetna komedia. Więcej chyba nie dam rady napisać, bo brakuje mi przymiotników <mózg mi się zlasował>
9. Faceci w czerni. Niezapomniany film dzieciństwa. Tommy Lee Jones i Will Smith to kolejne pozycje na liście moich ulubionych aktorów. Ostatnio oglądałam Hancocka ze Smithem i stwierdzam, że aktor jest naprawdę świetny. Na wakacjach widziałam też kawałek Jestem legendą i mimo, że był to tylko 15 minutowy urywek (film się kończył, a siostra i kuzynka nie chciały dla mnie puszczać od nowa) bardzo mi się podobał. Muszę kiedyś zobaczyć w całości...
Koniec wyliczanki. Czas na Chaos, buahaha! xD
Co do Star Wars. Nigdy nie przepadałam, mój tata namiętnie oglądał, ja uciekałam z pokoju. Widziałam tylko jak Vader walczył z tym blondynem, który bodajże jego synem był... I jakiś fragment z Hanem Solo (zgadnijcie, dlaczego wtedy na chwilę zostałam w pokoju ;])
Oprócz tych aktorów, których już wypisałam, lubię jeszcze Keanu Reeves'a. Jakiś taki... Fajny jest. Wcale nie oglądałam Matrixa (jakoś mnie odstrasza...), jeśli ktoś myśli, że to z niego wzięła się moja sympatia do tego aktora. Kojarzę go raczej z jakimiś przypadkowymi scenami, kiedyś dopiero po obejrzeniu filmu skapłam się, że grał w nim Keanu Reeves. Na ogół zapominam jego imienia i nazwiska, po głowie rzuca mi się myśl, że znam aktora, ale za nic nie mogę sobie przypomnieć, jak się nazywa. Olśnienie przychodzi zazwyczaj tuż przed napisami końcowymi albo po tym, jak mi tata powie, kto to. ;] Jakoś w tym tygodniu widziałam z nim film, melodramat (za nic nie przypomnę sobie tytułu >.<). Winnice, wojna, klimacik przyjemny... Jakiś fajny dziadek, o właśnie sobie przypomniałam tytuł, nikt nie zginął, chociaż to był melodramat (moja mama zaczęła płakać pod koniec, bo stwierdziła, że ktoś w melodramacie zawsze umiera, a ona nie chce, żeby ktoś tam umarł xD Wywiązała się z tego dłuuuga rozmowa o cechach melodramatu i stanęło na tym, że melodramat jest po to, żeby doprowadzić człowieka do łez. Najprostszy sposób - uśmiercenie któregoś z fajnych, głównych bohaterów. A że w tym dramacie nikogo nie uśmiercili to tylko dlatego, żeby doprowadzić człowieka do łez ze szczęścia, że wszyscy ocaleli, chociaż to był melodramat xD) A tytuł to 'Spacer w chmurach'. ^^
No i to by chyba było na tyle... Jak czegoś zapomniałam, to najwyżej później dopiszę ^^
|
|
Powrót do góry |
|
|
Isena
Główny obsługiwacz respiratora
Dołączył: 12 Sie 2009
Posty: 724
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Fangorn
|
Wysłany: Sob 23:42, 15 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Stwierdziłam, że nie zaszkodziłoby troszeńkę podbić temat. Próbuję przypomnieć sobie jakieś filmy, które oglądałam w przeszłości i mi się podobały. W sumie to pewnie większość, nie jestem zbyt wymagającym kinomanem, chyba, że coś bardzo pójdzie nie po mojej myśli, jest zbyt dużo krwi lub kogoś z obsady zwyczajnie nie trawię. A, i nienawidzę horrorów. Żadnych.
Ostatnio przypomniałam sobie, że moim filmem późnego dzieciństwa jest Piąty Element oglądałam chyba z 20 razy i miałabym ochotę obejrzeć raz jeszcze, bo przyznam, że już trochę zapomniałam. W sumie, jedyne co pamiętam, to to, że było tam strasznie dużo pomarańczowego i wspaniały soundtrack, Diva Dance to klasyka!
Całkiem niedawno tvn razem z tvp2 zaznajomiły mnie z niejakim Markiem Wahlbergiem (kojarzyłam go ze Zdarzenia, gdzie nie lśnił ni talentem ni niczym innym, a sam film zapadł mi w pamięć tak bardzo, że do dziś chcę o nim zapomnieć. Muszę przyznać, że scenariusz bardzo oryginalny, jednak pamięć o wisielcach i człowieku kładącym się pod kosiarkę jest dla mnie nie do wytrzymania.) Tym razem zerknęłam na niego w Strzelcu (The Shooter), oczywiście taki z kolesia, bohater, że z dwoma ranami postrzałowymi, tuż po wypadnięciu z okna obezwładnił policjanta, ukradł samochód, wykonał wiele niepotrzebnych acz widowiskowych czynności, po czym wjechał samochodem do wody (to mógł być ocean) wydostał się , podczepil pod barkę i uciekł. To tak w skrócie ^^ Pomijając niezwykłą niezniszczalność jednoski Pana Boba, to film był wg mnie całkiem w porządku. Tym bardziej spodobał mi się, że w ciągu całej akcji nikomu nie zachciało się zmieniać gatunku na romas, co się często zdarza, a rzeczony pan Wahlberg z partnerującą mu aktorką nie pozwolili sobie na ani jeden pocałunek.
Zdarzyło sie, że tydzień później przypadkiem zmieniając kanały trafiłam na kolejny film z Wahlbergiem, tym razem na Prawdziwe oblicze Charlie'ego (The truth abou Charlie) bardzo malowniczy film, szczytów żadnych nie sięga, ale mnie całkiem przypadł do gustu. Na początku trochę denerowowała mnie Regina Lambert, bo wydawała mi się strasznie dwulicowa, ale później mi przeszło. Podobało mi się, że nie było w nim tyle charakteryzacji, jak ktoś miał pożółkłe zęby to takie miał, ktoś miał zmarszczki to je miał, co prawda to film z przed *myśli* dziesięciu lat (ah, no tak, to jednak ma znaczenie... xD). Przyznaję, że zakończenia w życiu bym się nie domyśliła. I strasznie podobały mi się końcowe ujęcia w deszczu. Wydaje mi się, że Wahlberg jest przekonujący w swoim aktorstwie, a poza tym ma ładny uśmiech xD
Strasznie podobała mi się Pokuta, tak bardzo, że praktycznie nie wiem co dokładnie. Jak dla mnie cała historia jest porywająca, jak przypadek może zniszczyć ludziom życie. Wg mnie, jest to jeden z niewielu filmów, którym udało się ukazać grozę wojny. Możliwe, ze dlatego, że nie próbowali. A i muzyka Dario Marianelli'ego jest wspaniała. Szczególnie początek, z maszyną do pisania Briony. I lubię Saoirse Ronan.
Hm, chyba tyle na razie. Jak sobie coś przypomnę, to dopiszę. A w tym tygodniu wybieram się na Robin Hooda, z Crowe'm i Blanchett *zaciesza*
Ale stworzyłam trumnę... O.o
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kiran
Ómarnięta Narzeczona
Dołączył: 14 Kwi 2010
Posty: 442
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: G-ce
|
Wysłany: Nie 12:03, 16 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Moja lista to:
Potop - za Olbrychskiego<3 Jego charakteryzacja była najlepsza, najlepsiejsza i w ogóle naj!
Gwiezdne Wojny - za całokształt. Aczkolwiek prequelów nie darzę szczególnym uczuciem.
Władca Pierścieni - za Faramira <333 i Eowyn.
Asterix i Obelix - sentyment pozostał
Sąsiedzi - są genialni, nosz ;d
Vabank i Vabank 2 - no jak tu nie lubić kogoś takiego jak Kwinto?
Ziemia Obiecana - gorzkie. Spojrzenie na pracowników fabryki z czasów zaborów. Wajda reżyseruje - przydługie, ale świetne. Bo Olbrychski <3
Katyń - straszne, gorzkie i prawdziwe, mimo sztucznych dialogów.
Dirty Dancing - tak jakoś sympatycznie to wygląda ^^
Marcowe migdały - ładnie ukazali falę antysemizmu po wojnie
I jeszcze wiele, ale ich nie pamiętam -.-
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Nie 12:52, 16 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Pytacie mnie? Proszę bardzo:
2012 - efekty powalające
Skazani na Shawshank - dość wierna filmowa adaptacji książki, a więc nie jest źle.
Quo vadis - nigdy nie przeczytałem książki, a film oglądnąłem nie raz.
Katyń - plus: za straszną prawdę; minus": za fałsz w dialogach i skopaną fabułę przewodnią.
A poza tym: Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street; Harry Potter (kupa śmiechu); Klątwa i Tunel (jp. wersja); Death Note 1,2,3.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Isena
Główny obsługiwacz respiratora
Dołączył: 12 Sie 2009
Posty: 724
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Fangorn
|
Wysłany: Nie 14:51, 16 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Rogaty Potter napisał: | Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street |
Sweeney! Boski Sweeney! Jak mogłam zapomnieć? Bardzo lubię śpiewającą Helenę Bohnam-Carter, a wszystkie piosenki znam na pamięć.
Witam nowego użytkownika, czy mnie wzrok nie myli, czy do naszej Dolinki zawitał pierwszy mężczyzna?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kiran
Ómarnięta Narzeczona
Dołączył: 14 Kwi 2010
Posty: 442
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: G-ce
|
Wysłany: Nie 17:20, 16 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Raczej nie myli, Isenko ;d i jestem pewna, że Rogaty szybko się zaaklimatyzuje ;d
Harry'ego też rozważałam, ale tylko trójka do mnie przemówiła xD
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tina Latawiec
Strażniczka Białego Drzewa
Dołączył: 07 Lis 2008
Posty: 3465
Przeczytał: 4 tematy
Skąd: Ithilien
|
Wysłany: Nie 18:04, 16 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Vabank? Ktoś tu wymienił Vabank? Jakim cudem ja o tym zapomniałam? Toż to prawdziwe cudeńko!
Dalej - jak mogłam zapomnieć o Kilerze i Kiler-ów2-óch? Mówcie sobie co chcecie - dla mnie to genialne filmy. Ot co.
T.L.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aeria
Szara Eminencja
Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 1416
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Gondor
|
Wysłany: Nie 21:20, 16 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
DEATH NOTE? Czy ja myślę o tym Death Nocie o którym ty napisałeś? 8] <szaleńczy błysk w oku>
Potop! Muszę sobie kiedyś obejrzeć... Pewnie zrobię to po przeczytaniu, tak jak to wyszło z moim ukochanym 'Quo vadis'. Niby oglądałam w kawałkach, ale taki szarpaniec a całość to co innego, nieprawdaż?
Sweeney Todd... Moja kuzynka uwielbia Johny'ego Deppa, więc siłą rzeczy musiałam obejrzeć. Co prawda widziałam tak mniej więcej od połowy, ale zawsze... ^^'' Lubię ten film za świetne piosenki. I ucieszył mnie fakt, że ich tłumaczenie było napisane, a nie mówione (oglądałam na tvnie bodajże).
A.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marysia
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kraków
|
Wysłany: Sob 18:31, 22 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
To ja jeszcze się wtrącę. ^^ Ostatnio coś mnie wzięło na filmy z Russellem Crowe'em. Więc tak:
"Pan i Władca na krańcu świata" - bardzo polecam. Przyjemny film o statkach z okresu napoleońskiego. Angielski kapitan ma za zadanie ścigać i przejąć lub zatopić francuski okręt. Cudowne. Niektórym może wydać się nudne, ale jest naprawdę fajne. I w ogóle świetna muzyka. ^^
"Gladiator"! Chyba nic dodać, nic ująć.
"Robin Hood". Tak, ten, co ostatnio wszedł do kin. Byłam na nim we środę i muszę przyznać, że całkiem całkiem. ^^ Jest kilka świetnych dialogów.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tina Latawiec
Strażniczka Białego Drzewa
Dołączył: 07 Lis 2008
Posty: 3465
Przeczytał: 4 tematy
Skąd: Ithilien
|
Wysłany: Wto 12:25, 01 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
A teraz czas na film obejrzany już jakiś czas temu, o którym oczywiście zapomniałam wspomnieć.
[link widoczny dla zalogowanych] Daję link, bo wiem, że jest kilka filmów o tym tytule.
Historia dzieje się w NRD-owskiej części Berlina.
I na tym można by skończyć opis, bo ten film trzeba po prostu obejrzeć.
Owszem, trzeba się najpierw przyzwyczaić do... niemieckiego stylu, ale gdy przestanie się na niego zwracać uwagę, można dostrzec genialność fabuły. Bo to jest ciepła, pełna humoru opowieść o tym, co w życiu najważniejsze, o tym, że zawsze trzeba sobie radzić, choć nie zawsze zgodnie z wydumanymi ideałami, trochę o ironii losu...
Moim zdaniem naprawdę warty obejrzenia film.
T.L.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Śro 15:16, 25 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Cóż, moja lista się zmieniła. Może niedużo, ale jednak.
"Władca Pierścieni" - wiadomo, za co ;>
"Drugie ja" - za Adriena Brody'ego.
"Pachnidło" - za niebanalną historię i aktora grającego główną rolę *.*
"Amelia" - za fabułę. Lekką, taką... francuską, o. I za Audrey.
"Harry Potter" - sentyment pozostał.
"Gwiezdne wojny" - j.w.
"Piraci z Karaibów" - Johnny!
"Wszystko gra" - za Scarlett, Jonathana i ogólnie wszystko.
"Sherlock Holmes" - Jude Law był cudny, sama historia oryginalna, podziwiam Holmesa za to, iż wpadł na to rozwiązanie...
"Katyń" - bo płakałam, a mnie się to zdarza bardzo rzadko. Bardzo. Plus za Englerta, lubię go.
"C. K. Dezerterzy" - bo płakałam ze śmiechu, a rzadko tak się dzieje. Wybitny humor, a sam film wręcz ponadczasowy.
I tyle, ot.
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Śro 17:07, 25 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marysia
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kraków
|
Wysłany: Czw 19:11, 26 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
O, to ja też coś jeszcze dodam.
--> Robin Hood - książę złodziei - (To jest naprawdę świetny film o Robin Hoodzie! Kocham go za końcowe sceny i w ogóle, za cudowną fabułę. Podoba mi się też piosenka, nominowana do Oskara, pt. "(Everything I do) I do it for you". Naprawdę polecam.)
--> Arn - templariusz (Naprawdę świetne, to jest oryginał tego, co teraz zwą Templariusze - miłość i krew, tylko o wiele bardziej jasno przedstawione, nie skrócone i... naprawdę polecam!)
--> Ostatni smok (Kocham ten film za cudownego smoka i za końcówkę, na której ostatnio uroniłam łzę! I za muzykę!)
Ostatnio zmieniony przez Marysia dnia Czw 19:12, 26 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aeria
Szara Eminencja
Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 1416
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Gondor
|
Wysłany: Pią 20:43, 27 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Marzyciel. Bo nadal przy tym płaczę.
Amerykańska opowieść Stevena Spielberga. Film animowany, ale jednak film. Oglądałam go jakieś pięć lat temu o ile się nie mylę. Dwa dni temu znów na niego trafiłam. I zobaczyłam w zupełnie nowym świetle. Cudowny jest, gorąco polecam. Dramaty imigrantów sprzed lat, przebrane w mysie futerka.
Znowu oglądam 'Władcę' i muszę przyznać, że z razu na raz film robi się coraz lepszy. Nie mam pojęcia, dlaczego. I stwierdzam, że mogę go oglądać zawsze. Jak sobie przypomnę, w jakich okolicznościach oglądałam go ostatni raz... Wspomnienia. Aż łezka się w oku kręci.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marysia
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kraków
|
Wysłany: Sob 15:10, 28 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Aeria napisał: | Marzyciel. Bo nadal przy tym płaczę. |
O, popieram! Ostatnio z siostrą wspólnie się zastanawiałyśmy, na których filmach płakałyśmy i stwierdziłyśmy zgodnie, że na Marzycielu też.
Swoją drogą, jak byłam mała to jeszcze pamiętam, że moja siostra płakała na takim filmie jak Love story. Ja osobiście go nie oglądałam, a przynajmniej pamiętam, że tam było coś o tym, że jedna dziewczyna była chora na białaczkę (?) chyba... Zna ktoś?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Isena
Główny obsługiwacz respiratora
Dołączył: 12 Sie 2009
Posty: 724
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Fangorn
|
Wysłany: Wto 14:55, 15 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Z okazji mojej choroby i leniwego siedzenia w łóżku, podbijam temat bowiem moja skleroza nie zna granic.
Marzyciel- tak, tak, TAK! Jako, że kocham pana Deppa i systematycznie oglądam wszystko gdzie się pojawia, bardzo trudno mi się zdecydować, który film z jego udziałem jest najlepszy. Marzyciel z reguły plasuje się w czołówce. Niesamowicie ciepły, rodzinny, przesycony magią film. Kocham Freddiego Highmore'a.
Ostatnio postanowiłam nadrobić zaległość w tzw. "klasykach" i obejrzałam Brokeback Mountain. Trochę się zawiodłam, nawet chyba nie trochę. Spodziewałam się więcej psychologicznego podejścia do tematu, więcej emocji, dodatkowo nie podobały mi się krajobrazy (no może z wyjątkiem samej okolicy Brokeback), ten lekko pustynny widok, z stadem bydła i kowbojami mnie nie zauroczył. Rozczarowałam się, i nie dam się przekonać.
Biały oleander- emitowany jakiś czas temu przez sławetny tvn, który jak już raz coś wyemituje, to będzie to można spokojnie oglądać przez najbliższe 10 lat. Dobry film, przekonująca gra aktorska Michelle Pfeiffer, Rene Zellweger i Alison Lohman, która jako Astrid, córka ekscentryczej artystki Ingrid, która od dziecka wpajała córce co najmniej nieodpowiednie prawdy nt życia, zabija swojego kochanka i trafia do więzienia. Astrid nie ma łatwego życia, tęskni za matką, trafia do rodziny zastępczej, gdzie wktóce zostaje postrzelona przez zastępczą matkę, następnie trafia do czegoś w rodzaju sierocińca. Bardzo ciekawy, nieszablonowy scenariusz. Prawda, przygnębiający, ale z pewnością warty obejrzenia.
Bardzo długie zaręczyny- o Amelii nie piszę, bo ją wszyscy znają. Kolejny klimatyczny film z Audrey Tautou z cudowną muzyką Yanna Tiersena. Tym razem osadzony w wojennej atmosferze tęsknoty i strachu o bliskich, którzy wyjechali. Jako kolejną zaletę można wymienić Gasparda Ulliela samego w sobie. Wg mnie film na taki niesamowicie niewinny i delikatny charakter. Piękny.
Uwierzycie, że dopiero wczoraj obejrzałam Leona Zawodowca? Nie wiem co mnie powstrzymywało, jednak cieszę się, że to nadrobiłam. W sumie nie potrafię powiedzieć, co mi się podobało najbardziej, ale wiem, że ten film zawładnął moim sercem. Na dobre. Wzruszyła mnie miłość Matyldy do brata, jej chęć zemsy, determinacja, a następnie sposób w jaki-początkowo niechętny Leon- bierze dziewczynkę w opiekę. Niemniej jednak uważam, że tego rodzaju filmy mieszają mi w głowie, bo jak można pokochać płatnego mordercę i uważać go za niezwykle uczuciowego i wrażliwego człowieka? Może lepiej nie będę tego rozrząsać, bo dojdę do kolejnych przerażających wniosków. Tak czy inaczej nie sposób Leonowi odmówić słowności.
I znowu wyłam jak niezrównoważona!
Cóż, chyba muszę przywyknąć. Ale po ostatniej lekturze "Koham Lune Luvgood" doszłam do wniosku, że normalność jest nudna i stanowczo nie wskazana.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Wto 15:15, 15 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Plus Czarny czwartek. Interesuje mnie PRL, a ten film był... był cudowny po prostu, wzruszający i naprawdę mi się podobał.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marysia
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kraków
|
Wysłany: Czw 21:59, 17 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Braveheart - wzruszający, świetni aktorzy, genialnie opowiada historię buntu szkockiego przeciwko niesprawiedliwości Anglików. Muzyka bardzo dobra. Polecam!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aeria
Szara Eminencja
Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 1416
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Gondor
|
Wysłany: Sob 0:00, 19 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Ja mam coś jeszcze. Film animowany. A w zasadzie to dwa... Reżyserem obu był Hayao Miyazaki.
Tytuł pierwszego filmu to Ruchomy zamek Hauru. Mnie w pewien sposób poruszył. Zaciekawia człowieka, a postać tytułowego bohatera momentami konfunduje. Bo że nie jest on głównym bohaterem to już powiem na starcie. A kto nim jest? Niepozorna dziewczyna zamieniona przez przypadek w staruszkę. Aby sobie poradzić z zaklęciem i samotnością, która nagle na nią spadła, wyrusza w podróż. Droga wiedzie przez góry i dziewczyna dopiero po pewnym czasie zdaje sobie sprawę z tego, że mając ciało osoby w podeszłym wieku nie zdąży przed nocą. Do tego zaczyna lać deszcz... Pomaga jej wcześniej spotkany strach na wróble (którego wydostała z krzaków, w które wpadł, bo myślała, że to kijek. Chciała sobie zrobić z niego laskę...). Dzięki niemu trafia ona do tytułowego ruchomego zamku. A dlaczego zamek się porusza? Ponieważ jego właściciel, Hauru, zawarł pakt z demonem ognia, Calsiferem. Który okazuje się być bardzo sympatycznym płomyczkiem rezydującym w palenisku i napędzającym cały dom.
Historia coraz bardziej się plącze, a sama końcówka dobrze trzyma w napięciu. Niektóre rozwiązania wątków pobocznych mi nie pasowały, ponieważ nastąpiły za szybko i w zbyt trywialny sposób. Jednakowoż film sam w sobie urzekający. Ładna kreska, przyjemne dla oka kolory, a co ważniejsze, wciągająca opowieść. Nadmienię, że całość powstała na bazie książki Diana Wynne Jones'a z 1986 roku o tytule 'Howl's Moving Castle'. Sam film w 2006 roku był nominowany do Oscara.
Polecam polską wersję, całkiem przyjemnie zrobiono dubbing.
Mam nadzieję, że kogoś zaciekawiłam tą recenzją :]
Drugi ruchomy obraz, o którym chcę wspomnieć, to Mój sąsiad Totoro. Historia dwóch sióstr, które przypadkiem spotykają leśnego ducha Totoro. Jest to ogromny futrzak nieco przypominający królika. Na pierwszy rzut oka trochę przerażający, jego uśmiech jest, krótko mówiąc, podejrzany. Mi osobiście kojarzy się z kotem z Cheshire. Bo jest nieprzewidywalny i nie wiadomo, czy można się do niego przytulić, czy lepiej uciekać gdzie pieprz rośnie. Co do filmu: utrzymany w miłej atmosferze, wręcz dziecięcej. I dobrze, bo o to chodzi. O oddalenie się od rzeczywistości, zapomnienie o codziennych problemach, przeniesienie w czasie do okresu wczesnego dzieciństwa. I o uśmiech przede wszystkim. Jeśli ktoś ma braci/siostry polecam oglądać razem z nimi. Może okaże się, że Wam zdarzyły się podobne przygody? Bo film pomimo ogromu magii i dziwnych wydarzeń całkiem dobrze oddaje charakter więzi, jaka zwykle panuje między rodzeństwem.
Cóż dodać? Mi się strasznie podobało. Wrażenia po filmie i stan głupawki, w jaką wpadłyśmy razem z moimi siostrami (13 i 9 lat) są nie do opisania.
Życzę Wam, byście znalazły jeszcze inne filmy czy książki, dzięki którym poczujecie się znów wolne jak małe dzieci :]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Isena
Główny obsługiwacz respiratora
Dołączył: 12 Sie 2009
Posty: 724
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Fangorn
|
Wysłany: Śro 21:18, 23 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Szczerze powiem, że nie podoba mi się, że większość współczesnych bajek animowanych jest bardziej dla dorosłych niż dla dzieci. Tęsknię za starym Disneyem...
Dzisiał miałam (wątpliwą) przyjemność obejrześ Salę Samobójców. Film nie przypadł mi do gustu, bo nie lubię wychodzić z kina przygnębiona, niestety decyzja została narzucona odgórnie i nic nie mogłam poradzić. Nie podobaly mi się, te komputerowe efekty, choć odtwórcy głównej roli nie można odmówić talentu. Bo się gość popisał. Ciężki taki lekko psychodeliczny obraz. Zawsze boję się oglądać filmy zahaczające o tematy psychiki, chorób psychicznych, bo mnie to zawsze przeraża. Mam lekkie wrażenie, że nie jestem dostatecznie dojrzała na ten film, było trochę golizny i podtekstów (czyt. musiałam zamykać o czy, tak, tak!)
No nie wiem, nie jestem przekonana. Jednak zdaję sobie sprawę, że to nie jest jeden z tych filmów, które mają się podobać, on ma coś uświadomić, spoliczkować widza obrazem tak przerażającym by nigdy o tym nie zapomniał.
Zapomnieć, raczej nie zapomnę.
Ale są plusy, przynajmniej nie była to kolejna kretyńska komedia.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marysia
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pią 21:59, 25 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Ruchomy zamek Hauru... Anime (w sensie... manga), kiedyś leciało na TVP Kultura, ale ja niespecjalnie oglądałam, bo siedziałam na komputerze. I tylko słyszałam, co oni tam mówili. Najczęściej powtarzały się słowa Hauru i Sophie. xD
Ale za to, ja chciałabym polecić inną mangę (anime), która kiedyś również była na TVP Kultura, a nazywa się Narzeczona dla kota, a właściwie Powrót kotów - mój brat potem sprawdził na filmwebie chyba... Nie ważne. W każdym razie, świetne.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aeria
Szara Eminencja
Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 1416
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Gondor
|
Wysłany: Sob 19:16, 26 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Iseno, ja będę bronić Sali Samobójców. Film przypadł mi do gustu, jest nietuzinkowy, muzykę ma dobrze dobraną, sama fabuła wciąga. Co do efektów: są one porównywane przez krytyków do tych, które zostały wykorzystane w Avatarze, utrzymują wysoki poziom. Jak udało mi się zaobserwować, film nie przemawia do osób, które mają swój ustalony tok myślenia i zwyczajnie nie trawią niektórych rzeczy. Już taki ma urok najwidoczniej... Przy oglądaniu trzeba się nastawić na to, że wszystko pokazane jest dosyć dosadnie. Ja osobiście ani razu nie zamknęłam oczu, nie odwróciłam wzroku w czasie seansu. Tak samo moja trzynastoletnia siostra i szesnastoletni przyjaciel, z którymi wybrałam się do kina. Po filmie wszyscy milczeliśmy, próbując przetrawić to, co ujrzeliśmy. Jednak do rozmowy o Sali Samobójców doszło dopiero po kilku dniach, musieliśmy to sobie przemyśleć. Muszę przyznać, że starszemu widzowi, na poziomie liceum dajmy na to, o wiele łatwiej jest wyłapać drugie dno pokazane w filmie, nawiązania do różnych tekstów i nie tylko. Film jak najbardziej polecam tym starszym widzom. Albo może raczej tym, którzy potrafią patrzeć i słuchać.
To by było na tyle, dziękuję za uwagę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Isena
Główny obsługiwacz respiratora
Dołączył: 12 Sie 2009
Posty: 724
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Fangorn
|
Wysłany: Sob 21:45, 26 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Aer, ja nie twierdzę, że film był zły. Po prostu to nie jest kino dla mnie. Irytował mnie główny bohater i kilka innych rzeczy, które wymieniłam już wcześniej. Wiele też zależy od klimatu, potrafię wiele znieść, jednak preferuję filmy, nawet te ciężkie, jednak o łagodniejszym chakarterze.
Byłaś na tym z trzynastoletnią siostrą? Hadesie... Mnie rzutowałoby to na psychikę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ariana
Kronikarka z Imladris
Dołączył: 03 Maj 2009
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 15:31, 15 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Odświeżę troszkę temat Jako że dzisiaj poszyśmy z koleżanką o czwartej rano spać po obejrzeniu premiery ostatniego Pottera... To może króciutko. Przyznaję, że z kina wyszłam pozytywnie zaskoczona. Może dlatego, że siódmego tomu nie lubię i byłam bardzo sceptycznie nastawiona. Ta część nie dłużyła mi się tak jak Insygnia śmierci cz. 1. Może dlatego, że ciągle coś się działo, najpierw Gringott, a potem cała walka o Hogwart. McGonnagal ma u mnie dużego plusa. Było parę przegiętych momentów, a tak zwane, khhhhhm, romantyczne sceny pocałunków najchętniej bym wywaliła. No i zdarzyło się parę dramatycznych momentów, które wyszły tak, że sala kinowa wyła ze śmiechu. No bo kto by się spodziewał, że gruchniemy śmiechem w momencie, gdy zadowolony Voldi wchodzi do zamku z "trupem" Pottera? Ale parę wzruszających momentów też było. Tylko niestety moje pobożne życzenie, i pewnie nie tylko moje, żeby ten nieszczęsny epilog wywalić ze scenariusza, nie spełniło się.
A, jeszcze jedno - "oczy masz po matce" uznałyśmy, że to już branżowy żart. O jeden raz za dużo wcisnęli ten tekst.
No, to tyle. Tak jak książki nie mogłam zaakceptować i do końca nie akceptuję, film jako ekranizację tejże książki - jak najbardziej. Było dosyć wiernie, poza paroma szczegółami, ale tylko jednego nie mogę wybaczyć.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Isena
Główny obsługiwacz respiratora
Dołączył: 12 Sie 2009
Posty: 724
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Fangorn
|
Wysłany: Wto 21:05, 19 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
O, ja właśnie byłam dzisiaj. Cóż, od teraz szipuję Romione, całyyym sercem! Strasznie podobała mi się McGonagall, sceny z obroną zamku, Radcliffle był nawet do zniesienia, lubię pirotechniczne zapędy Seamusa i caaałego Neville'a.
Podczas sceny po śmierci Freda, Remusa i Tonks wyłam jak wariatka.
Nie podobały mi się za bardzo retrospekcje Snape'a, może dlatego, że Rickman jako Sev nie bardzo mnie przekonuje. Ale moment, gdy Snape zawodzi nad martwą Lily to przesada. Nie byłam wzruszona tylko zirytowana.
Draco był niezły. Ginny to dno, zachowywała się jakby przypadkiem wplątała się na plan żeby trochę postać. Epilog chciał mnie zabić. Hermiona wyglądała tam jeszcze młodziej niż wcześniej. Bardzo liczyłam na sławną już, zgifowaną miliony razy scenę kiedy Hermiona tak jakoś przytula się do Rona, i oboje płaczą i leżą na jakiś gruzach. Bardzo się rozczarowałam widząc, że w filmie zajęło to jakieś 2 sekudny. W ogóle okoliczne sceny wydają mi się jakoś nieskładnie zmontowane. No nie wiem. Sceny po bitwie jakieś takie drętwo-mizerne.
Ale soundtrack był genialny.
A kto jeszcze sądzi, że grobowiec Dumbledore'a był paskudny i obrzydliwie nowoczesny?
edit;
Zapomniałam dodać, że bardzo podobała mi się scena z Szarą Damą i ona sama.
I czy mi się tylko wydaje, czy dziewczynka grająca małą Lily i tę drugą Lily Lunę to jedno i to samo dziecko? I jeszcze Lily's theme bardzo przypimina mi władcowe Evenstar albo Breath of life
Ostatnio zmieniony przez Isena dnia Śro 13:53, 20 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marysia
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kraków
|
Wysłany: Sob 14:23, 30 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Wczoraj obejrzałam taki film, który nazywa się "Big fish", nie wiem, czy ktoś coś kojarzy? Tutaj opis:
Film jest ekranizacją powieści Daniela Wallace'a "Big Fish: A Novel of Mythic Proportions". Opowiada ona historię młodego mężczyzny, Williama Blooma, który przed śmiercią swojego ojca Edwarda stara się dowiedzieć więcej na temat jego młodości. Z krótkich historii opowiedzianych przez rodzica oraz plotek zasłyszanych w okolicy tworzy nie zawsze zgodną z rzeczywistością biografię ojca pełną elementów baśniowych i mitycznych.
Jest to film gatunku fantasy, bardzo ładny, potrafi rozśmieszyć, pod koniec wzruszający. Gdyby ktoś kiedyś na niego natrafił, zachęcam do obejrzenia.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lalaith
Slashynka Czarodziejka
Dołączył: 13 Lut 2009
Posty: 2710
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Dorlomin
|
Wysłany: Nie 22:33, 31 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Przed chwilą wróciłam z kina z Pottera. Pierwsze, co mi się nasuwa to to, że niesamowicie się cieszę, że wybrałam wersję z napisami zamiast dubbingu. Z przyjemnością słuchałam sobie normalnego akcentu i tak dalej, chociaż szczerze mówiąc nie miałam nigdy zarzutów do polskich głosów.
Miałam jak Ariana, śmiać mi się chciało w kilku 'dramatycznych' momentach, nawet jak Harry szedł umrzeć czy patrząc na zawodzącego Severusa. To w ogóle było zabawne, bo wzruszałam się Snape'm spokojnym, rozmawiającym z Albusem, a ten histeryzujący mnie bawił.
Ale płakać mi się chciało równie często, spotkanie Harry'ego z duchami, przemowa Neville'a <3, parę innych momentów. Zachwyciła mnie Molly po walce z Bellatrix, jak do tej pory za nią nie przepadałam, to w tej chwili ją pokochałam.
A twórcy chyba zbyt lubią Harry/Hermiona, bo nawet na peronie w ostatniej scenie oni wyglądali jak małżeństwo, bez Rona i Ginny stojących po bokach.
I czy tylko ja znalazłam tam Drarry? <3
Edit po zerknięciu na powyższe posty:
Maggie Smith i wykreowana przez nią McGonagall to mistrzostwo samo w sobie. Zdecydowanie chyba najlepsza postać i kreacja w tym filmie.
Ostatnio zmieniony przez Lalaith dnia Nie 22:40, 31 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ariana
Kronikarka z Imladris
Dołączył: 03 Maj 2009
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 21:16, 01 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Heh, no trudno było nie kwiknąć jak Voldi się przytulał, nie? I zgadzam się, McGonnagal jest genialna.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|